[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyprę ciędo muru przy najbliższej okazji.Mam prawo wiedzieć, co się dzieje.Dręczyło go tylko jedno.Dlaczego, na litość boską, dziewczyna nie ma do niego zaufania?Droga powrotna do domu upłynęła w całkowitym milczeniu.Pogrążeni we własnychmyślach, Mark i Cedar nie byli w nastroju do rozmowy, a Joey drzemał w najlepsze natylnym siedzeniu samochodu.Obudził się dopiero na podjezdzie.Wyskoczywszy z auta,natychmiast pociągnął wujka przez korytarz.Upierał się, że musi koniecznie znalezć miejscedla śnieżnej kuli jeszcze tego wieczora, zanim położy się spać.- Nie idziesz z nami, Cedar? - zapytał w połowie drogi do sypialni.- Pomyślałam, że nie powinnam wchodzić do twojego pokoju bez zaproszenia.- Aha.No to cię zapraszam.- Dziękuję - uśmiechnęła się, ruszając za nimi.Wkrótce kula stała na honorowymmiejscu, a przebrany w piżamę Joey leżał pod kołdrą w łóżku.Cedar i Mark ucałowali go nadobranoc.Na koniec obrócili kulę i razem przyglądali się, jak puszyste śnieżnobiałe płatkiobsypują łyżwiarzy.Chłopiec zamknął oczy i zasnął zanim zdążyli wyjść z pokoju.- Napijesz się czegoś? - zaproponował Mark, gdy znalezli się w salonie.- Chętnie.Najlepiej czegoś gazowanego.- A może masz ochotę na lody?- Nie.Raczej nie.Najadłam się pizzą.Wciąż czuję się objedzona.Ale dotrzymam citowarzystwa, jeśli chcesz.- Zwietnie.Usiedli naprzeciw siebie przy stole w kuchni.- Chciałabyś mi o czymś powiedzieć? - zapytał Mark, przełknąwszy odrobinę lodów złyżeczki.- Odnośnie naszego dzisiejszego wyjścia na zakupy? - odpowiedziała pytaniem.- Cóż,mamy powody do radości.Joey otworzył się przed nami bez żadnych oporów.Ale naj-ważniejsze jest to, że chłopiec ma do ciebie pełne zaufanie.Zwietnie sobie z nim dajesz radę,naprawdę.- Dzięki za komplement.- Włożył sobie do ust kolejną porcję lodów.- Ale, prawdęmówiąc, moje pytanie bardziej dotyczyło twojej osoby.Chciałem się upewnić, czy przypad-kiem nie masz mi czegoś do powiedzenia.Najwyrazniej nie miała pojęcia, o czym mowa.Zdezorientowana, uniosła brwi.- Obawiam się, że straciłam wątek.- Daj spokój, Cedar.Nie żartuj.- Odstawiwszy na bok miseczkę z lodami, Mark oparłłokcie na stole.- W końcu nie rozmawiasz z obcym.Zdążyłem cię już nieco poznać.Jestempewien, że wpatrywałaś się w tę choinkę nie tylko dlatego, że spodobały ci ozdóbki.Chodziłoo coś więcej i nie próbuj mi wmawiać, że nie.Chwalisz mnie za to, że udało mi się wzbudzićzaufanie siostrzeńca, a sama nadal trzymasz mnie na dystans.Dlaczego nie mówisz miwszystkiego? Czemu mi nie ufasz? Proszę cię, porozmawiaj ze mną.Co się z tobą działowtedy w sklepie?- Nic, zwyczajnie się zagapiłam i.- Nieprawda.Nie wierzę ci - przerwał zniecierpliwiony.- Pochylił się i złapał ją zarękę.- Jesteś w ciąży, Cedar? Nosisz moje.nasze dziecko?Dziewczyna momentalnie zbladła.Przez dłuższą chwilę nie była w stanie wydusićsłowa.- A jeśli tak? - odezwała się w końcu drżącym głosem.- Co jeśli tak, Mark? Co byśpowiedział, gdyby to była prawda? Jak byś zareagował, gdybym ci powiedziała, że będziemymieli dziecko? - Wyrwała mu dłoń i skrzyżowała ramiona na piersi.- Jak bym zareagował? Jeszcze pytasz? Skakałbym z radości pod sam sufit.Byłbymwniebowzięty! Nadal nic nie rozumiesz, Cedar? A myślałem, że mam to wypisane na twarzy.Jestem w tobie po uszy zakochany.Chcę się z tobą ożenić i spędzić u twego boku resztężycia.Marzę o tym, żebyśmy zostali rodziną; ty, ja, Joey i dziecko, które mam nadzieję no-sisz.Kocham cię, Cedar i gotów jestem to wykrzyczeć całemu światu.Cedar poczuła, że za chwilę się rozpłacze.Zamruczała gwałtownie, próbującpowstrzymać łzy.- Kochasz mnie? I masz nadzieję, że będziemy mieli dziecko? Musisz mieć sporemniemanie o swojej męskości, skoro sądzisz, że udało ci się zrobić mi dziecko, mimo że zakażdym razem się zabezpieczaliśmy.Chciałbyś pewnie przyglądać się, jak rośnie we mnietwój syn i pokazywać mnie kolegom, żeby mogli podziwiać namacalne efekty twojej samczejsprawności.Tego zazwyczaj pragną mężczyzni, nieprawdaż? Spłodzić potomka, przedłużyćród i zostawić po sobie biologiczny ślad; oto wasz główny cel na ziemi.Mam rację?- Co ty wygadujesz, kobieto? Dlaczego jesteś taka wściekła? - Uniósł bezradnieramiona.- Co znowu zrobiłem nie tak? Niech mnie diabli, nic już z tego nie rozumiem.Wyznaję ci miłość do grobowej deski, mówię, że będę zachwycony, jeśli jesteś w ciąży, a tydostajesz ataku furii.Przyznasz, że to chyba nie całkiem normalna reakcja? Byłbymwdzięczny, gdybyś zechciała mi wytłumaczyć, co się w tej chwili dzieje w twoimskomplikowanym umyśle.Z piersi Cedar wyrwało się smutne westchnienie.- Nie jestem w ciąży, Mark - oznajmiła ze wzrokiem utkwionym w blat stołu.- Nie? No.to nic.- Wzruszył ramionami.- Ale chcesz być, prawda? Dlategoprzyglądałaś się z takim rozanieleniem tym dziecięcym gadżetom.- urwał niezdecydowany.- Cedar, powiedz, czy ty też mnie kochasz? Tak bardzo jak ja ciebie?- Tak, Mark - odparła ledwie słyszalnym szeptem.- Ale.- Ha! A więc jednak! - Rozradował się jak mały chłopiec, unosząc pięść w geściezwycięstwa.- Boże, jaki ja jestem szczęśliwy! Wezmiemy ślub i wprowadzisz się do nas, za-miast kupować nowy dom.Będziemy prawdziwą rodziną, ty, ja, Joey i nasze wspólnedziecko, o które się niedługo postaramy.Tak, będzie wspaniale.Kupimy Aatce czerwonysweter i.- Przestań - zgasiła go Cedar, podnosząc się z miejsca.Nie była w stanie dłużejpowstrzymywać łez ani słów.- Nie wyjdę za ciebie, Mark.Kocham cię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]