[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie, wciąż jest tą sama Jessicą, którejojciec nie chciał znać, matka porzuciła dla narkoty-ków, a potem przez całe życie musiała wadzić sięz losem w samotności.Ktoś, kto włada tym świa-tem, taką drogę jej wyznaczył i nic tego nie zmieni.Zdusiła niechciane łzy.Mimo wszystko byławdzięczna Connerowi za te cudowne chwile, którepozostaną w jej sercu na zawsze.Dał jej tylko tyle.i aż tyle.Więcej już nie potrafił.Conner stał na środku swego gabinetu, za wszel-ką cenę starając się skupić na pracy, nie zaś narudowłosej kobiecie, która w ciągu zaledwie tygo-dnia przewróciła mu życie do góry nogami i zawład-nęła umysłem oraz emocjami.Wjednej chwili zewzruszeniem wspominał poprzednią noc, pełnącudownych doznań i niesamowitych uniesień.Wnastępnej pogrążał się w rozpaczy na myśl o tym,że wkrótce pozostaną mu po niej tylko te wspo-mnienia, a życie na powrót stanie się puste i jeszczebardziej niż dotąd pozbawione celu.Mógł z nią zostać w domu, a jednak pojechał dofirmy, tłumacząc się nawałem niecierpiących zwło-ki zajęć.Prawda była jednak zupełnie inna.Poprostu nie był w stanie ścierpieć widoku, jak naj-wspanialsza kobieta jego życia pakuje się i przygoto-wuje do wyjazdu. Masz za sobą ciężki tydzień.Najpierw szok pomorderstwie brata, potem przygotowania do po-grzebu.104 Joanna WaynePodniósł spojrzenie na Ryana, jednego z kierow-ników budowy, który właśnie wszedł do biura zezrolowanym projektem pod pachą. Owszem, bardzo ciężki. A może byś tak wziął sobie parę dni wolnego?Wiem, że trudno ci w to uwierzyć, szefie, ale pracatu wre cały czas, nawet wtedy, gdy cię nie ma. Ciekawe.Ron Hampton ma na ten tematodmienne zdanie. Ten zrzęda? A na co tym razem narzekał, jeślito nie tajemnica? Mówił, że wykańczanie otworów drzwio-wych i okiennych zajęło ci za dużo czasu. Następnym razem powiedz mu, że gdyby siętrzymał z daleka od placu budowy, a nie zanudzałmoich ludzi głupimi pytaniami, praca szłaby znacz-nie sprawniej. Już mu to powiedziałem.Trochę w innejformie, ale sens był ten sam. Domyślam się, że sobie nie żałowałeś. Ryanuśmiechnął się. Jakie są szanse, że dostanę na jutroekipę dekarską na budowę u Perkina? A na kiedy ich zamówiłeś? Na czwartek, ale z paroma rzeczami uwinęliś-my się szybciej, więc jesteśmy przed czasem.Cieszęsię, bo chciałem skończyć robotę na zewnątrz bu-dynku, zanim pogoda się popsuje. Zobaczę, co da się zrobić.Ryan uniósł kciuki i wyszedł.Conner zanotował sobie na karteczce, żeby spraw-dzić harmonogram ekipy dekarskiej, i sięgnął poCienie przeszłości 105kubek, w którym zostało jeszcze trochę kawy.Nagleprzyszło mu do głowy, że mógłby wyjechać jużteraz i zajrzeć na budowę do Hamptona, nimzawiezie Jessicę na lotnisko.A może powinien po prostu wziąć ją do samo-chodu i zawiezć, gdzie oczy poniosą? Albo złapaćnajbliższy samolot do Cancun czy Acapulco, zna-lezć luksusowy ośrodek wypoczynkowy i nie wy-chodzić z łóżka przez dwa tygodnie?Doskonały pomysł, tylko trochę trudny do wy-konania.Jaka szkoda, że już taki z niego typ, co totwardo stąpa po ziemi.Nie nadawał się przy tym namęża, każdy mógł to stwierdzić gołym okiem.Gdyby Jessica nie znalazła się w tak niebezpiecznejsytuacji, nigdy nie zadałaby się z nim na dłużej.Poprostu szkoda by jej było czasu na kogoś takiego jakon.Tak piękna kobieta mogła przecież przebieraćw mężczyznach jak w ulęgałkach.On zaś był od niejo dziesięć lat starszy, niespecjalnie przystojny czyczarujący, kariery też w wielkim świecie nie zrobił.Ot, zapracowany inżynier, który biega z budowy nabudowę.Jednym słowem, przeciętniak.Chwilowowydawał jej się pociągający, bo uratował jej życie,ale wystarczyłby tydzień, aby znudziła się jegotowarzystwem i ruszyła w drogę.Lepiej skończyć toraz a dobrze, gdy mają tylko miłe wspomnieniawspólnie spędzonych chwil.Zdecydowanym ruchem podniósł się zza biurka,włożył ulubioną czapeczkę z daszkiem i ruszył naparking.Siedział już w aucie, gdy zadzwięczałtelefon komórkowy.106 Joanna Wayne Już jesteś w pracy? odezwała się Beth. Cóż, trzeba z czegoś żyć.Co słychać, panimecenas? Dowiedziałam się czegoś ciekawego, co dotyczyMarcusa.Pomyślałam, że zainteresowałoby to ciebie. Tak? W przeddzień śmierci rozmawiał ze swoimprawnikiem.Chciał złożyć pozew rozwodowy. Niemożliwe.Marcus nigdy by się nie rozwiódłz Sheilą.Pomijając wszystko inne, nie dopuściłby dotakiej skazy na wizerunku porządnego obywatelai senatora, który zmierza do Białego Domu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]