[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obiecałamu posłuszeństwo aż do granic Langrigg.Odwróciła się w siodle, by jeszcze razspojrzeć na Rossa.Musi mu jakoś dać znać, że go potrzebuje, że nadal go kocha,choć z pozoru współdziała z porywaczami.Spojrzała na niego błagalnie.Proszę, zrozum, Ross! Proszę.Kocham cię! Jedz za mną do Langrigg.Znajdę jakiś sposób.W Langrigg.Znajdę sposób na pewno.Jadący obok James brutalnie złapał ją za ramię.- Uważaj, Cassie, bo ten piekielny koń cię zrzuci.Jeśli o mnie chodzi, tomoże cię nawet zabić, byle ten nędznik, który nas ściga, nie dostał cię żywej.- 201 -SR Wyładowany wóz wyjechał z bocznej ulicy i wtoczył się na most wAnnan.Ross nie zdołał go wyprzedzić, więc ściągnął wodze Hery.Zatrzymałasię tak gwałtownie, że o mało nie zgubiła podkowy na śliskich kocich łbach.Do licha, do licha, do licha! Już ledwo ich widać! Pędzą galopem w stronęLangrigg.Ross zamknął oczy i zobaczył pod powiekami ostatnie spojrzenieCassie.Dlaczego się nie zatrzymała? Dlaczego nie ruszyła do niego? JamesElliott nie mógł zastosować wobec niej przemocy na głównej ulicy Annan.Miała szansę się uwolnić.Miała szansę uciec do niego, ale pojechała z tamtymi.Dobrowolnie.Nie potrafił w to uwierzyć.Zapewniała, że go kocha.Jeśli tak, to czemuoddaliła się z bratem?Czuł, że ją stracił.Stracił ukochaną kobietę.Jęknął głośno.Ludzie odsunęli się od niego, jakby cierpiał na jakąś zarazliwą chorobę.Aon miał tylko złamane serce.Zdawał sobie sprawę, że zależy mu na Cassie.Nie był jednak gotówprzyznać, nawet przed sobą, że ją pokochał.Miłość wiązała się z ryzykiem, aRoss Graham nie chciał już wystawiać swojego serca na szwank.Serce miało jednak własne plany i bez pytania oddało się w służbę tejdziewczynie.Teraz ścisnęło się boleśnie na widok wyprostowanej jak strunaCassie, która oddalała się coraz bardziej.Dopiero teraz - poniewczasie - Rossuświadomił sobie, jak bardzo ją kocha.Cassie! Najdroższa Cassie!Ale.co miało oznaczać to jej dziwne ostatnie spojrzenie? To nie byłtriumf ani gniew.To było.nie, nie potrafił tego określić.Może odrzucenie?Możliwe.Miała powód, by go odtrącić.Stracił ją przez własne zaniedbanie.Zawiódł ją, gdy go najbardziej potrzebowała.- 202 -SR W rozpaczy pchnął Herę na most.Nie mógł i nie chciał utracić Cassie wten sposób.Musiał jej przynajmniej powiedzieć, że ją kocha.Dlaczego ten wózporusza się w takim żółwim tempie? Nie było miejsca, by go wyminąć.- Sir! - Fraser wreszcie dopędził swego pana.- Gdzie ona jest? Nie mógłich pan zatrzymać?Ross potrząsnął głową.- Zanim przejedziemy przez most, Elliott dotrze do Langrigg.- Nawet niepróbował ukryć gniewu i zniecierpliwienia.- Nie ma sensu gnać za nimi.Sąprzygotowani do odparcia ataku.Teraz trzeba nam sprytu.Cassie odważyła się ponownie zerknąć przez ramię, dopiero kiedywjechali na ziemie należące do Langrigg.Nikt za nimi nie jechał.Rosszrezygnował z pościgu.Chciało jej się krzyczeć z gniewu.James złapał za wodze Lucyfera i zmusił go, by zwolnił do stępa.- Już nie ma powodu do pośpiechu, moja droga - stwierdził miękkimgłosem.- Wreszcie jesteś w domu.Bezpieczna na łonie rodziny.I tupozostaniesz.Cassie nie podniosła wzroku wbitego w drogę.Nie miała odwagi spojrzećna Jamesa.Bała się, że mógłby wyczytać z jej oczu, iż jeszcze się nie poddała.Daleko jej do tego!- Aż do dnia ślubu - ciągnął James, nie przejmując się jej ostentacyjnymmilczeniem.Zesztywniała.- Wiedziałem, że to cię zainteresuje.- Nie wyjdę za żadnego mężczyznę, którego ty mi wybierzesz, JamesieElliott.Brat rozsiadł się w siodle i ryknął śmiechem, który odbił się szerokimechem w całej dolinie.- 203 -SR - Słyszałeś to, Tam? Twoja panienka doszła do wniosku, że może mi sięsprzeciwić.Dobry żart, co?- Tak, panie - przyznał z zarechotem Tam.Cassie zgromiła go wzrokiem.Gdyby to od niej zależało, Tam zgniłby wwięzieniu.- Kiedy dojedziemy do domu, zamkniesz pannę Cassie w jej pokoju, aklucz oddasz mnie, Tam.Nie zdołasz stamtąd uciec, Cassie.A ponieważ twojawierna Morag zniknęła już jakiś czas temu, więc mogę liczyć na całkowitąlojalność służby.Pozostaniesz w swoim pokoju aż do dnia ślubu.- Nie! Nie wydasz mnie za mąż.- Jak sobie życzysz.W takim razie pozostaniesz w swoim pokoju.Nazawsze.- Poklepał szpicrutą szyję konia.- Niestety, nikt ze służby nie będziemiał klucza, więc nie będą ci mogli przynosić jedzenia.Jaka szkoda.Cassie poczuła, że serce przestało jej bić.Mówił poważnie.James byłgotów zagłodzić ją na śmierć! Nie zamierzał dopuścić, by przeciwstawiła sięjego woli.Przez dłuższy czas nie odzywała się ani słowem.Kiedy jednak w oddalizarysowała się sylwetka domu, wrodzony zdrowy rozsądek wziął górę nadwściekłością.Może już nigdy nie będzie miała szansy udobruchać brata.- Rozumiem, że wybrałeś dla mnie męża? - zapytała chrapliwym głosem.- O, tak.- Mogę wiedzieć kogo?James odwrócił się w siodle, by spojrzeć jej prosto w twarz.- Nagle zrobiłaś się dziwnie uprzejma, Cassie.Czemu zawdzięczam tęzmianę tonu?- Niezbyt mi się spodobała przedstawiona przez ciebie alternatywa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl