[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Niemniej potrzebuję czystych ubrań.Znajdziecie je w mojejsypialni, na lądzie, zaledwie dziesięć kilometrów stąd.Ktoś musi tylko ponie pójść.- Spojrzał jej w oczy.- Jako że nie potrafię rozmawiać o mojejbieliznie z panną Victorine, muszę mówić o tym z tobą.- Oczekujesz, że zakradnę się do twojej sypialni w SummerwindAbbey i ukradnę twoje ubrania?- Brawo, panno Pogardo.Zwietnie zrozumiałaś.Wyciągnął zkieszeni złożoną kartkę.- Sporządziłem listę moich potrzeb.173RS- Twoich potrzeb? - Wprost nie mogła uwierzyć w jego tupet.- Jakniby mam wejść do twojej posiadłości niezauważona?- Dowiodłaś, że masz analityczny umysł przestępcy i potrafiszwcielić w życie każdy plan.Wierzę, iż gdybyś tylko zechciała, potrafiłabyśukraść srebra spod nosa mojego kamerdynera, kiedy by je czyścił.- Schlebiasz mi czy mnie obrażasz?- Pozostawię to tobie do oceny.- Rozłożył kartkę.- A teraz słuchajuważnie.Moja bielizna znajduje się w komodzie w sypialni.Nie w pokojudziennym, ale w sypialni.Komoda stoi przy łóżku.Chcę dwie czystekoszule, dwie pary kalesonów, czyste rajtuzy.Słuchając jego wyliczania, przełknęła głośno ślinę.Podejrzewała, żebez problemu dojdzie do Summerwind Abbey niespostrzeżona.Jeśli bę-dzie się zachowywać, jakby była stamtąd, nikt nie powinien jej zatrzymać.Nawet gdyby ktoś ją zaczepił, jakoś by sobie poradziła.W wielkiejposiadłości pracowało około trzystu służących, które zawsze miały jakieśzadanie do wykonania.Grzebanie w jego bieliznie osobistej to jednak zupełnie inna sprawa.Nie znała się na męskim odzieniu, więc szanse, że się pomyli i przyniesieniewłaściwą rzecz, były znaczne.Mogłaby go zapytać, ale jego odpowiedzwyrażałaby, prawdopodobnie, niedowierzanie albo rozbawianie oraz,bezsprzecznie, zawierałaby krępujące szczegóły.Amy wolała więc kiwaćgłową i udawać, że wykonanie zadania nie stanowi dla niej problemu.- To wszystko - zakończył.- Naszkicowałem mapkę do mojejsypialni i spisałem godziny, w których mój lokaj najczęściej przebywa wmoich apartamentach.Sugeruję, byś go unikała.Jeśli cię złapie szperającąw mojej bieliznie, bardzo się zirytuje i nie będzie chciał słuchać żadnych174RStłumaczeń.Jest bardzo inteligentny i uwielbia mnie.- Dlaczego?-.więc domyślam się, że moje zniknięcie bardzo go zaniepokoiło.- To rzekłszy, Northcliff wyciągnął do niej rękę z kartką.- Proszę położyć ją na stole i pchnąć w moją stronę.- Myślałem, że ten etap mamy już za sobą - rzekł i zrobił, jak mupoleciła.Sięgnęła po kartkę, rozłożyła ją i udawała, że studiuje mapę.- Oczywiście.To było, zanim się wczoraj pocałowaliśmy.Zacisnęła zęby i spojrzała mu w oczy.- Proszę się nie obawiać, milordzie.Już o tym zapomniałam.- Naprawdę? To dobrze.Jeśli zaś chodzi o mnie, żar tego pocałunkuwypalił głęboki ślad w mojej pamięci.Tak więc na starość, kiedy niemalcałe życie ulotni mi się z głowy, wciąż będę czuł ciepło twoich ust naswoich wargach.- Na ułamek sekundy oschły, potrzebujący ubraniaarystokrata zniknął, ustępując miejsca prymitywnemu mężczyznie prze-śladującemu kobietę, którą upatrzył sobie na żonę.I nie ruszył się nawet o milimetr.Po co panna Victorine uszczypnęła Amy w policzki? Amy niepotrzebowała więcej koloru.Czuła wstępujący na twarz rumieniec ipatrząc na Northcliffa, z trudem zachowywała spokój.- Proszę, milordzie, nie chcę.- Bzdura.Oczywiście, że chcesz, Amy, i to ze mną.Rzuciła muspojrzenie, które niemal sparzyło mu skórę.- Wiem.Nie lubisz mnie - powiedział.- Ale postaw się na moimmiejscu.Zrobiłaś ze mnie głupca.Porwałaś mnie, uwięziłaś, wzbudziłaś175RSwe mnie poczucie winy, sprawiłaś, że zacząłem wątpić w mojego wuja izarządcę w jednej osobie.To wszystko jest dla mnie bardzo nieprzyjemne.Zapewniam cię.Northcliff wpatrywał się w nią i głaskał starą futrzaną narzutę.Pochwili złapała się na tym, że wpatruje się w jego palce, przeczesującebrązowy materiał.Głaskał futro, jednocześnie pieszcząc wzrokiem jejwłosy z taką czułością, iż poczuła błogie ciepło, jakby okrył ją nagleciepły koc.Lub jego ciało.- Powinienem tobą gardzić, a jednak cię pragnę.Tylko o tobie myślę.Moim jedynym pocieszeniem jest fakt, że pragniesz mnie tak samo, jak jaciebie.- To nieprawda.- Hipnotyczny ruch obezwładniał ją, nakazywałsłuchać jego spokojnego, głębokiego, uwodzicielskiego głosu.- Może nie.Nie mam tu nic do roboty, prócz myślenia.Ty maszjeszcze inne obowiązki na głowie.- Jego dłoń zatrzymała się.Jeremynpochylił się w jej stronę.- Ale, Amy, wiem co nieco o kobietach.Wiem,że w ciemności nocy, kiedy sny zakradają się do sypialni tak nieuchronniejak mgła od morza, śnisz o mnie.- Nie! - zaprzeczyła, przerażona jego wnikliwością.- Mówisz tak, jakbyś miała jakiś wybór.Nie masz go.I ja też nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]