[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy jeden z nich tonem dość agresywnym rzucił słowo  barbarzyń-skie , Rajanka uniosła brwi i spojrzała na Kineasza.Tłumaczenie nie jest potrzebne, pomyślał.Podszedł do swoich ludzi izwrócił się do nich:- Jeśli nie macie, panowie, nic lepszego do roboty, może nauczę waspodstaw rzeznictwa?287 Ten, który rzucił to nieszczęsne słowo - miał na imię Alkajos - pokręciłgłową.- To robota dla niewolników - odparł.- My tylko sobie patrzymy, jakAmazonki kąpią się w krwi.- One tylko zdzierają skórę z jelenia.I jedynie o to im chodzi.Nie oto, by zrobić na was wrażenie.Idzcie już, bo inaczej sam was zapędzę dopracy.- Kineasz mówił półgłosem.Nie chciał, żeby o zachowaniu jegoludzi dowiedział się cały obóz.Kątem oka widział, jak trębaczka Rajanki ikilku innych Saków przyglądają się im, obracając baty w dłoniach.Alkajos podparł się pod boki.- Nie jestem na służbie - rzucił aroganckim tonem.- Mogę sobie dowoli patrzeć, jak barbarzynki wymachują cyckami.Towarzysze odsunęli się od niego, jakby był trędowaty.Kineasz szukałwzrokiem Nikiasza i Eumenesa, bo wolał, by tym przypadkiem jawnejniesubordynacji zajął się ktoś inny.Obaj jednak byli zajęci.Wciąż nie podnosząc głosu, powiedział:- Nie, nie możesz sobie patrzeć.I przestań się już wygłupiać.Idz, wy-czesz swojego konia, a potem dołącz do strażników.I czekaj na dalszerozkazy.Alkajos wyglądał na obrażonego.- Rozkazy przyjmuję od Leukona - powiedział.- Poza tym.- Milczeć! - Takim tonem Kineasz komenderował na polu bitwy.- Anisłowa więcej!Alkajos spojrzał na Sakijki, krzątające się za Kineaszem, a potem naswych dwóch towarzyszy.Emanowała zeń młodociana arogancja, domaga-jąca się publiczności.- Zasłaniasz mi widok - rzucił z leniwym uśmiechem.Kineasz stracił panowanie nad sobą.Poczuł, jak zalewa go fala gniewu, inie minęła sekunda, a głupi chłopak leżał już nieprzytomny na ziemi, powa-lony jednym mocnym ciosem.Kineasz spojrzał na kolegów Alkajosa i rzekł:- Zawińcie go w płaszcz i połóżcie przy jego koniu.Bądzcie przy nimtak długo, aż w końcu się ocknie.Pomożecie mu pózniej wyczesać konia idosiąść go.Potem będziecie we trójkę pełnić wartę.Do odwołania.Zrozu-miano?288 Kiwnęli głowami.Oczy mili okrągłe jak srebrne sówki.Kiedy Kineasz wrócił do Saków, Rajanka pokręciła głową.- Dlaczego ty bić ten człowiek? - zapytała zrozumiałą greką.Kineasz spojrzał na Ataelusa.- Jak się mówi  nieposłuszeństwo ?Ataelus pokręcił głową.- Co to jest  nieposłuszeństwo ?Kineasz odetchnął ciężko.Był wściekły, aż nazbyt wściekły.- Kiedy wydaję rozkaz, spodziewam się, że podkomendny go wykona.Jeśli tego nie czyni, dopuszcza się aktu nieposłuszeństwa.Rajanka patrzyła to na jednego, to na drugiego.Zapytała o coś po sakij-sku.Kineasz rozpoznał swoje imię.Ataelus pokręcił głową, spojrzał na Kineasza i przez dłuższą chwilęmówił do Rajanki, wspomagając się gestami, które mogły oznaczać jazdękonną i sen.Do Kineasza zwrócił się potem tak oto:- Ona pyta do mnie: jak długo ja z wami? A ja odpowiadam do jej.Aona pyta: jak często ty bić ludziom? Ja mówię: nie tak często.Oczy Rajanki skupiły się na Kineaszu.Barwą przypominały MorzeEgejskie w chwili, gdy słońce wychodzi po sztormie.Był od niej wyższy opół głowy, a ona stała bardzo blisko, mówiąc doń bardzo wolno, staranniedobierając sakijskie słowa.Nie rozumiał zupełnie nic.Z pomocą przyszedł Ataelus:- Ona mówi: jeśli ja bić, ja zabić.Inaczej on odjechać albo zostaćwrogu.- Urwał.Rozejrzał się jak zwierzę złapane w pułapkę.- Potem onamówi: mężczyzna patrzy na kobietami.Mężczyzna głupiec, kiedy kobietapokazać cyckami.Więc co? Po co bić?Kineasz nie był przyzwyczajony do tego, by jego decyzje jako dowódcypodawano w jakąkolwiek wątpliwość - tym bardziej, żeby czyniła to kobie-ta, na dodatek publicznie i przez tłumacza.Jak mężczyzna - Filokles dobrze to ujął.Ona z kolei mogła obić czło-wieka na śmierć, a on nie śmiałby podważyć jej autorytetu.289 Czuł, że robi się czerwony na twarzy i że traci panowanie nad sobą, cozdarzało mu się bardzo rzadko.Czuł, że jego umysł buntuje się przeciwtakiej niesprawiedliwości, przeciwko krytyce obecnej w jej spojrzeniu.Wziął kilka głębokich wdechów.Policzył do dziesięciu po sakijsku, poczym skinął głową i rzekł po grecku:- Wyjaśnię, gdy minie mi gniew.- Dobrze - odparła Rajanka, odchodząc.Wieczorem opowiedział o wszystkim Leukonowi, Eumenesowi, Nikia-szowi i Filoklesowi.Siedzieli przy niewielkim ognisku, daleko od Saków.- Ma kutasa zamiast mózgu - powiedział Nikiasz.Spojrzał na Leuko-na.- Przykro mi.Wiem, że się przyjaznicie, ale to głupiec, który sam szu-kał guza.Leukon sprawiał wrażenie niepocieszonego.- Znam go od dziecka.Zawsze dostawał, co chciał.Trudno to terazzmienić.Nikiasz uśmiechnął się sarkastycznie.- Nie tak trudno - powiedział.Leukon ukrył twarz w dłoniach.- Czuję, że cię zawiodłem, hipparcho.Ale muszę też dodać, że.takmi się wydaje.że niepotrzebnie go uderzyłeś.Jest arystokratą.Ostatnimczłowiekiem, który go uderzył, był jego pierwszy nauczyciel.Kineasz, skupiony na uprzęży, starał się nie reagować.- W Sparcie zabito by go na miejscu - odezwał się Filokles.Leukon wyprostował się, zdumiony.- Za to, że się trochę odgryzał dowódcy?Filokles wzruszył ramionami.- Nieposłuszeństwo jest zarazliwe.Leukon spojrzał na Eumenesa, ten jednak unikał jego wzroku.- On jest z tych, którzy chwytają za nóż w czasie bójki w winiarni -dodał Filokles.Widziałem go w akcji.- Popatrzył na Nikiasza i Leukona.-Nie przypadł mi do gustu.290 Kineasz pochylił się do przodu.- Nie o to chodzi.Jednych lubimy, innych nie.Dowódca ma wszyst-kich pod swoją komendą.Nie uderzyłem go z braku sympatii, tylko dlate-go, że mnie nie posłuchał.Wiem z doświadczenia, że nieposłuszeństwo tozaraza, która co prawda wolno się zaczyna, ale potem rozprzestrzenia siębłyskawicznie.- Wyciągnął przed siebie ręce, by je ogrzać przy ogniu.Było mu zimno.Bolała go dłoń i ramię.Wolał nie myśleć o tym, jak bar-dzo ucierpiały jego relacje z Rajanką i resztą Saków.- On poza tym obraziłSaków.Obraził też mnie.A przede wszystkim nie wykonał rozkazu.- Ki-neasz pogładził się po brodzie.- Jestem twardym człowiekiem.Tacy już sąnajemnicy.Wasi ludzie powinni o tym pamiętać.- Westchnął.- Pozwoli-łem sobie na wybuch gniewu.Leukon wyglądał na oszołomionego przebiegiem wypadków.- Co ja powiem jego ojcu? - zapytał.Wstał i odszedł, znikając w mro-ku.- Podejrzewam, że na Rajance nie zrobiło to wrażenia - powiedział Fi-lokles.Kineasz skinął głową.- Zrobiłeś, co trzeba.Niby jak się miałeś za-chować?Kineasz pocierał zmarznięte dłonie.- To ty jesteś filozofem.Oświeć mnie!Filokles pokręcił głową.- Przede wszystkim jestem Spartaninem, filozofem na drugim miejscu.Ja bym pewnie go zabił.Kineasz westchnął ciężko.- Dziwne.Właśnie coś takiego powiedziała mi Rajanka.%7łe gdybymiała kogoś uderzyć, to by go zabiła.W przeciwnym razie miałaby w nimwroga.Tak to przynajmniej zrozumiałem.- Oni nawet dzieci nie biją - powiedział Eumenes, wzruszając ramio-nami.- Poważnie.Miałem sakijską niańkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •