[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dobrze, w takim razie przyjedz od razu tutaj.Wypijemy herbatę, a potem zastanowimysię, co zjeść  odpowiedziałam tak, żeby go nie urazić.Nie chciałam jednak w obecnościrodziców zapraszać go na posiłek, który w ich rozumieniu i tak był kolacją.A sądząc z minymamy  śniadaniem.Trzymałam na rękach Emilkę, która wyrywała się do babci.Marcin miał łzy w oczach, bonie przywykł jeszcze do myśli, że nie jedziemy razem.Po moim urlopie w Scarborough było tojuż drugie rozstanie w ciągu miesiąca.Ja też zle to znosiłam. Marcin, przecież poza wakacjami ciągle jesteśmy razem.Codziennie, dzień i noc tłumaczyłam mimo wszystko i sobie, i jemu. Nie, bo idę do szkoły i tam cię nie ma  mówił rozżalonym głosem. Ale jak wracasz, to zawsze jestem w domu. A jak znowu wyjedziesz? Na pewno nie tak prędko.Nawet nie miałabym dokąd  śmiałam się i przytulałam go jedyną wolną ręką.W końcu oddałam córeczkę mamie i pożegnałam się ze wszystkimi po kolei.Jeszcze razpoprosiłam dziewczyny o pomoc we wszystkim i ucałowałam Małego, uspokajając go i obiecującwspaniałą resztę wakacji.Była dziesiąta, gdy obładowani różnymi bagażami wyjechali z parkingu i znikli zazakrętem.Obliczyłam, że mam dla siebie i Emilki około sześciu godzin, więc nie zwlekając,zaplanowałam każdą z nich dokładnie.Nie było czasu dla kawiarni, nie było go też dla Charoll.Każdą chwilę postanowiłam poświęcić Jamesowi.Nie mogłam już doczekać się chwili, gdy pojadę na cmentarz.Nie byłam tam od dniapogrzebu.Pamiętałam dobrze przestrogi Charoll i byłam im posłuszna aż dotąd.Uznałamwreszcie, że wraz z przeprowadzką Fiony zakończył się pewien etap i nie muszę już się ukrywać.Już jakiś czas temu podczas zakupów wybrałam zwykłą świecę na szklanym spodku.Taką jak nastół.Pamiętałam o zapałkach.Jedno i drugie nosiłam w torebce.Posadziłam dziecko wygodnie w foteliku i pojechałam do Oxenhope.Cmentarz nie byłduży, a jednak miałam kłopot z odnalezieniem drogi do grobu.Rok temu nie zapamiętałamniczego, żadnej alejki, charakterystycznych punktów, drzew& Niczego, prócz białej płytynagrobnej, która wtedy rzuciła mi się w oczy.Szukałam jej teraz długo.Wreszcie znalazłam.Serce biło mi mocno.Postawiłam Emilkęna ziemi i krok za krokiem prowadziłam ją w kierunku, gdzie spodziewałam się znalezć gróbJamesa.Gdy zobaczyłam jego imię i nazwisko, osłabłam tak bardzo, że dosłownie nogi ugięły siępode mną i musiałam przykucnąć.Oparłam się wolną ręką kamyki, którymi wysypana byłaścieżka.Emilka chwiejnie stała na własnych nogach, ledwo robiła niezdarne kroki, a japrzyprowadziłam ją w takie miejsce!Nie podnosiłam się.Objęłam dziecko w pasie i spoglądałam w stronę czarnego kamienia.Widniał na nim tylko prosty napis: James Alton, 5 pazdziernika 1970, 26 kwietnia 2009.Niechspoczywa w pokoju! Nic więcej.Wszystko, co po nim pozostało, to daty.Obie były mi bliskie.Pamiętałam, gdy opowiadaliśmy o sobie pierwszy raz, wprost zapytałam, kiedy sięurodził.Nie wiem, czemu ta data stała się dla mnie magiczna.Zawsze będę ją pamiętała.Niedlatego, że urodziliśmy się w tym samym miesiącu, bo przecież byłam od niego o rok starsza.Nie ze względu na znaki zodiaku  nie wierzyłam w nie po prostu.A jednak czasem powtarzałam sobie tę datę i nie zapomniałam zadzwonić do Jamesa w dniu jego urodzin, gdy nie mogłam sięz nim spotkać.Wypowiadałam tę zdawkową formułkę przez telefon i starałam się ją wymówićjak najładniej, przypomniałam sobie Marylin Monroe śpiewającą, a raczej wzdychającą doswojego prezydenta przed rzeszą słuchających i przyglądających się jej Amerykanów.Ja byłamw komfortowej sytuacji.Gdy po trzech tygodniach spotkaliśmy się któregoś dnia, zapytałam: Czy wiesz, że jutro są moje urodziny?Posmutniał. Nie chciałem, żebyś mi przypominała  powiedział poważnie. To miała byćniespodzianka& Ale co? No, po prostu chciałem do ciebie zadzwonić i powiedzieć  wszystkiego najlepszego.To było takie przyjemne, gdy ty wtedy&  zmieszał się. Może chciałabyś coś dostać? Albożebym zrobił ci niespodziankę? James, nie pamiętasz, że nie lubię niespodzianek,  zaśmiałam się. Zadzwoń jutro.Tylko zadzwoń.Pocałowałam go.Szeptał mi do ucha najsłodsze życzenia urodzinowe.Długich lat u jego boku, szczęściaz nim, zdrowia i radości dla niego.Aż w końcu odsunął się lekko, spojrzał mi w oczyi powiedział: Bądz szczęśliwa.Ze mną lub beze mnie, byleś była szczęśliwa.Obejmował mnie silnymi ramionami, pachniał intensywnie w specyficzny sposób.Czułam policzkiem jego tętnicę na szyi.Ciepło przepływającej krwi.Nie wiedziałam, że przez tojuż nigdy nie zaznam prawdziwego szczęścia.Teraz, klęcząc na tym małym cmentarzu, bałam się zbliżyć do grobu, w którym leżałatrumna, a w niej szczątki tego, co kochałam.Dlaczego nie dokonali kremacji? Czemu mi to zrobili? Wyobraznia podsuwała potworneobrazy.Drżałam na całym ciele.Emilia zaczynała się niecierpliwić, a może wręcz niepokoić.Musiała wyczuwać moje zdenerwowanie.Nie mogłam dłużej przeciągać tej chwili.Wstałam, wzięłam dziecko na ręce i odwróciłam się w stronę wyjścia.Tam, na początkuścieżki, w odległości może pięćdziesięciu metrów, stała kobieta z chłopcem.Od razu poznałam w nim Troya.A więc o tym mówiła Charoll, przestrzegając mnie przed przychodzeniem na cmentarz!Jest tyle dni w roku, tyle godzin w ciągu każdego z tych dni, a dawna żona Jamesa musiaławybrać akurat tę jedną, aby przyjść tutaj i zobaczyć, jak inna kobieta z innym dzieckiemrozpacza przy czarnym nagrobku&Poczułam się śmieszna.Tak, jedna z wielu.Ile jeszcze kobiet, koleżanek ze szkoły,znajomych, sąsiadek odwiedza jego grób? Z iloma z nich flirtował na imprezach, korespondowałprzez internet?Nie miałam wyjścia.Musiałam zbliżyć się do tej kobiety, spojrzeć na nią.Była o wieleniższa ode mnie, tęga, ubrana w dżinsy i prosty T-shirt.Miała jasną, miłą buzię, ale wyglądałana zmęczoną życiem.Uśmiechnęła się do mnie lekko.Nie wiem, jaki wyraz miała moja twarz,ale wewnątrz panicznie się bałam.Może dlatego uśmiechała się  z litości.Tak, byłampożałowania godna i nie umiałam tego ukryć.Spuściłam wzrok, przeszłam obok niej i chłopca, starając się zrobić to jak najszybcieji jak najciszej.Najchętniej po prostu bym zniknęła.Gdy wychodziłam przez bramę, zobaczyłam jeszcze jak stoją oboje: Troy przy grobie,ona nieco dalej.Byłam ciekawa, jak długo mnie obserwowała.Byłam wdzięczna, że niepodeszła, nie zaczęła rozmowy&W samochodzie przypomniałam sobie o świecy.Miałam ją cały czas w torebce.Zapomniałam zapalić.Wróciłam do domu.Zajęłam się swoimi sprawami.Zajrzałam do kawiarni, sprzątnęłammieszkanie, które po wyjezdzie wszystkich było puste i ponure [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl