[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wpatrywałam się w pana Langa; nie mogłam patrzeć na Kaia, gdytraktowano go w ten pozbawiony szacunku sposób.Chciałam, by ojciecsię odezwał, by powiedział, że nie wolno tak upokarzać Kaia.Ojciecjednak milczał, a ja wiedziałam, że pan Lang zachowuje się w sposóbpodobny do tego, w jaki Anglicy w domu Wyndhamów traktują służbę.Spoglądając przez ramię na ojca, pan Lang powiedział:- Zobaczy pan.Na pewno uda mi się ustalić.- zniżył głos dochrapliwego szeptu, jakby Kai wcale przed nim nie stał - że zdolnościintelektualne są znacznie osłabione.Kai nie poruszył się.Zmrużył tylko oczy, które zalśniły niebezpiecznie.- Ana, ana, no już chłopcze.Nie będzie bolało - dodał pan Lang i zchichotem wyciągnął rękę.Kai cofnął się o krok.Przycisnął dłonie do boków, lecz nie spuszczałwzroku z pana Langa.- Nie jestem królikiem doświadczalnym - powiedział cicho, lecz w jegogłosie słychać było powstrzymywany gniew - sir.- Ostatnie słowowypowiedział z wyraznym sarkazmem, a ja usłyszałam, jak matka ześwistem wciąga powietrze.- Co? A cóż to za bezczelność? - dopytywał się Lang, opuszczając w końcu ręce.Wodził wzrokiem od Kaia do ojca.Na czole ojca zalśniły kropelki potu.Nie kazał Kaiowi spełnić żądańLanga ani nie zbeształ go za jego zachowanie.Nic nie rozumiałam.Jegotwarz miała napięty wyraz, podobnie jak wcześniej w salonie twarzmatki.Teraz to ona wkroczyła do akcji, kładąc rękę na nagimprzedramieniu Kaia.Kai podwinął rękawy koszuli i widziałam napięte ścięgno biegnące powewnętrznej stronie ramienia.- Idz i poproś Sanosha, by zaparzył jeszcze herbatę.Kiedy pani Lang sięobudzi, na pewno z chęcią wypije filiżankę.Panie Lang - ciągnęła - jeślipańska żona obudzi się sama w salonie, na pewno zacznie się dziwić,gdzie się wszyscy podzialiśmy.Lang stał z nachmurzoną twarzą.- Musimy do niej dołączyć - dodała matka stanowczo.-Idz, Kai.Ogarnęła mnie fala ulgi.Jej głos brzmiał zdecydowanie, jakby znów stałasię kobietą, którą niegdyś była.I choć zawsze oburzał mnie jej szorstkisposób bycia i rozkazujący ton, w tej chwili byłam jej za to wdzięczna.Kai zignorował jednak jej słowa.Nadal patrzył Langowi prosto w oczy, apotem spojrzał na ojca, który stał bez ruchu.Wyglądało na to, że Kaiczeka, by ojciec coś powiedział, ale kiedy stało się jasne, że będziemilczał, Kai dumnie uniósł brodę.- Wielebny Fin? Czy życzy pan sobie, żeby zbadano mi głowę, byudowodnić niższą inteligencję tubylca? - W jego głosie brzmiała pewnośćsiebie i wyższość.- Wielebny Fin - rzekł głośniej, nadal zaciskając pięści.- Nic pan nie powie? Czy nigdy pan nie zareaguje?- Kai! Wystarczy - powiedziała matka, lecz Kai zignorował ją drugi raz ipodszedł do ojca.Kiedy ich twarze znalazły się zaledwie kilka cali odsiebie, otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć. - Nie, Malachiaszu - powiedział ojciec, zanim Kai zdążył cokolwiekpowiedzieć.- Nie zareaguję.Malachiasz*? Nigdy wcześniej nie słyszałam tego imienia, znałam jejedynie ze stron Biblii.Na te słowa na zaciśniętych ustach Kaia pojawił się cień uśmiechu.Odwrócił się i zszedł po schodach infirmerii z wyprostowanymi plecami iwysoko podniesioną głową.- Chyba nie bardzo pan panuje nad swoimi ludzmi, wielebny? - zapytałLang, wycierając policzki wilgotną chustką, którą wyjął z kieszonki napiersi.- Nie rozumiem, jak może pan pozwalać na taką zuchwałość.Takibrak szacunku.- Wsunął chustkę z powrotem do kieszonki.- Wiem, żeludzie na wsi są bardziej swobodni, ale naprawdę to był straszliwyprzejaw bezczelności.To wyrazny dowód, że z mieszańcami są tylkosame problemy: jeśli posiejesz ziarno w niewłaściwej glebie, wyrośniezła roślina.- Może pan zbadać moją czaszkę, panie Lang - i dopiero gdy słowaspłynęły z moich ust, uświadomiłam sobie, co powiedziałam.Trzy twarzezwróciły się w moją stronę.-Może dowiem się coś o swoim charakterze.Pan Lang prychnął i zmarszczył brwi; widać było wyraznie, że jestwstrząśnięty i rozgniewany zachowaniem Kaia i brakiem wsparcia zestrony ojca.- Badania są bardziej skuteczne na męskich czaszkach -rzekłniegrzecznie.- Powszechnie wiadomo, że czaszki kobiet się niesprawdzają.Teraz biegnij, moja droga - dodał, a mnie ogarnęła złość, żeodprawia mnie, jakbym była głupiutkim dzieckiem.- Panie Lang - powiedziałam, wiedząc doskonale, że jeszcze bardziejzaostrzam napiętą sytuację, lecz niewiele mnie to obchodziło - czy możemi pan wytłumaczyć, dlaczego czaszka kobiety jest gorsza?W pokoju zapadła ciężka cisza.Pan Lang otworzył usta.* Malachiasz, w oryginale Malachi wymawiane Malakai. - Powiedziałem tylko, że ich czaszki się nie nadają, a nie że są gorsze.Usłyszałam wilgotny dzwięk otwieranych ust matki, która już miałaudzielić mi reprymendy, dokończyłam więc szybko, bo wiedziałam, żenie będę miała drugiej okazji.- Jeśli rzeczywiście tak jest, proszę pana, czyż nie stanowi to dowodupotwierdzającego teorię? Czytałam niedawno esej Sydneya Smitha natemat kobiecej edukacji, w którym instruował czytelnika, by wyćwiczyłswój umysł w odróżnianiu faktów od hipotez bądz założeń.Zastanawiamsię więc: może to tylko jedno z pańskich założeń, o których wcześniejmówiła pani Lang? Czy to tylko pańskie  założenie", że czaszka kobietyjest mniej wiarygodna niż mężczyzny?- Wyjdz natychmiast, Pree - nakazał ojciec.- Ale najpierw przeproś panaLanga za swoją impertynencję i.ignorancję.Wzięłam głęboki oddech.- Zgodnie z życzeniem ojca przepraszam pana za coś, co nazywaimpertynencją - powiedziałam, a on uniósł brwi, bębniąc grubymipalcami w stojący obok stolik.- Nie mogę jednak przepraszać zaignorancję.Nie wynika z mojej winy, nie była też świadomym wyborem.Nie chcę być ignorantką, ale żyjąc w tym.Urwałam, słysząc kolejny dzwięk, który wydała matka.Wiedziałam, żeposunęłam się za daleko.Odwróciłam się do niej; mimo opalenizny jejskóra miała szarawą barwę.Pod jej bacznym spojrzeniem spuściłamwzrok, a potem odwróciłam się i wyszłam z infirmerii, o wiele wolniej,niż biło mi serce.Dobiegł mnie jeszcze śmiech pana Langa, który wbrew moimoczekiwaniom był wyraznie ubawiony całym zajściem. ROZDZIAA SZESNASTYKiedy doszłam do chaty Kaia, usłyszałam ruch i stanęłam pod drzwiami.- Kai? - zapytałam przez zasłonę.- Mogę wejść?- Tak - odparł.Odsunęłam cienką zasłonę, zaczepiłam brzeg materiału nagwozdziu i weszłam do środka.Na łóżku leżały starannie złożone trzykoszule i dwie pary panjammahs.Kai zdejmował książki z niskiej półkipod oknem.- Co.co robisz?Zatrzymał się, trzymając stos książek w rękach.- Wyjeżdżam, Pree.Już dawno powinienem to zrobić.Przed chwilą winfirmerii dotarło do mnie, że przebywam tu zbyt długo.- Ale ojciec nie kazał ci spełnić żądań pana Langa - krzyknęłam.- Nic sięnie zmieniło, Kai.Nie wyjeżdżaj.Spuścił wzrok na książki.- Nie chodzi o to, co się dziś wydarzyło, Pree.Nic mnie tu nie trzyma.Tomiejsce, ten dziwny, mały, pogmatwany świat, już mi nie wystarcza -powiedział.- Wiedziałem od dawna, że będę musiał wyjechać, alezostałem, bo.Urwał i spojrzał na mnie.Wstrzymałam oddech.Wydawało mi się, żepowie coś ważnego.Bardzo ważnego.Stałam.- Dlaczego zostałeś, Kai? - zapytałam szeptem.Proszę, myślałam,powiedz to, co mam nadzieję usłyszeć.W chacie panowała cisza.Patrzył mi prosto w oczy.Moja pierś unosiła się i opadała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •