[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Może się pan sprzeciwiać, ile chce! - wrzasnąłw odpowiedzi Bradford.- Ja też zgłaszam sprzeciwwobec pańskiego podejścia do tej sprawy.Wykorzy�stuje mnie pan.Przekazuje informacje prasie.Czy janie wiem, że te ohydne historyjki rodzą się w pańskimbi urze?Walker wychodził z siebie.Alice miała wrażenie, żespada w głąb długiego tunelu.- Czy wy myślicie, że jestem zadowolony, że Lucasprowadzi bar?- Panie Hawthorne - wtrąciła Alice, starając się prze�jąć kontrolę nad sytuacją - Lucas jest właścicielem klu�bu dla mężczyzn, a nie baru.Odwiedzają go szanowa�ni obywatele naszego miasta.Publiczność i przysięgli spojrzeli po sobie speszeni.- Może to pani sobie nazywać, jak chce - zakpił Brad�ford.- Tak czy inaczej nie jest to lokal, w którym oj�ciec chciałby widzieć syna.Alice zaczęła się obawiać, że nie poradzi sobie zeświadkiem.Wymykał jej się spod kontroli.Przyszło jejdo głowy, że Bradford może zacząć się rozwodzić nadzłą drogą, na jaką wstąpił jego syn.Zdenerwowała sięjeszcze bardziej, gdy zauważyła, że jej ojciec powoliuspokaja się.Spostrzegła, że usiadł wygodniej.Najwy�razniej nie panowała nad świadkiem.- Panie Hawthorne, twierdzi pan, że nie jest zado�wolony z zajęcia, jakie wybrał sobie pański syn.- %7łeby pani wiedziała, że nie jestem.- Ale mimo to wciąż nazywa go pan swoim synem.Najwyrazniej jest panu bliski.318Z Bradforda jakby uszło powietrze.Nie był w stanieukryć, jak głęboko dotknęły go jej słowa.Po raz pierwszy rozejrzał się dookoła, popatrzył nasędziego, woznego, dwunastu przysięgłych, którzy mie�li zadecydować o losie jego najmłodszego dziecka.- Syn - szepnął.- Mój syn.Podniósł głowę i popatrzył na Alice zagubionymwzrokiem.Prawie zrobiło jej się go żal.- Jak ojciec może spokojnie patrzeć, jak jakieś pisar�czyki, jak ich pan nazywa, mieszają z błotem jego syna?Wstrzymała oddech, tak bardzo bała się usłyszeć od�powiedz.Pierwszą zasadą prawnika jest nie zadawać py�tań, na które nie zna się odpowiedzi.Nią jednak powo�dowało coś więcej niż tylko ambicja.Na przykład miłość.- Pyta pani, jak mogę spokojnie patrzeć - powtórzyłledwo dosłyszalnie.- Powinna pani raczej zapytać, pan�no Kendall, dlaczego mój syn w ogóle obrał taką drogę.- Ojcze, nie - rozległ się protest Lucasa.Mężczyzni spojrzeli sobie w oczy.Jeden wściekły,drugi nagle postarzały, skruszony.- Obrał taką drogę, bo mu ją pokazałem - powiedziałBradford, nie odrywając wzroku od syna.Na sali zawrzało.Nikt nie potrafił sobie wyobrazić, żetaki szanowany, szlachetny mężczyzna mógł nie tylko co�kolwiek wiedzieć o rozpustnym życiu, które prowadziłjego syn, ale w dodatku sam go do niego zachęcił.Uwagę Alice zwróciło zaskoczone westchnienie Em�maline.Podobnie musiał czuć się Lucas, bo nachylił siędo przodu i szeptał rozpaczliwie:- Nie, ojcze, nie.Bradford jakby zaczynał się wahać.Chyba uświado�mił sobie, gdzie jest i jakie konsekwencje może mieć je�go zeznanie.Alice nie okazała zdziwienia, bo wiedzia-319ła w głębi duszy, że właśnie takie rewelacje okażą siępomocne w jej sprawie.Lucas rzeczywiście zle się pro�wadził, ale, dobry Boże, na tę drogę pchnął go jego wła�sny ojciec, pomyślą przysięgli.- Panie Hawthorne, proszę wytłumaczyć, co ma panna myśli.Raczej wyczuła, niż zobaczyła budzącą się na powrótw Lucasie złość.Tym razem negatywne emocje byłyskierowane przeciwko niej.Bradford tymczasem zrozu�miał, jak ogromne znaczenie mogą mieć jego słowa.- Nie byłem dobrym ojcem - powiedział.- Sprzeciw! - wypalił Walker.Alice świadomie zignorowała ojca.Sędzia niech samjej przerwie, jeśli uzna to za stosowne.- Panie Hawthorne, co to znaczy, że nie był pan do�brym ojcem?- Wysoki sądzie?- Cicho, Walkerze - odparł sędzia.Kendall był tak zaskoczony, że bez słowa opadł nakrzesło.Bradford potrząsnął głową i odwrócił się do ławy przy�sięgłych.Każdemu po kolei spojrzał głęboko w oczy.- %7ładen mężczyzna nie chciałby przyznać, że był złymojcem.- Popatrzył na swoich synów.- Ale ja byłem.I dlaGraysona, i dla Matthew, a w szczególności dla Lucasa.Nie da się cofnąć czasu, ale przynajmniej teraz mogę cośdla niego zrobić.Zbyt długo unikałem odpowiedzialnościza Lucasa, jego pociąg do alkoholu, kobiet i hazardu.A toprzecież ja po raz pierwszy poczęstowałem go cygarem.Alice zakręciło się w głowie, gdy przypomniała so�bie, co o swoim dzieciństwie opowiadał jej Lucas.Po�woli odwróciła się i spojrzała na mężczyznę, któregokochała.Wyglądał groznie, ale i bezradnie.320Nagle uświadomiła sobie, że wcale nie chce grzebaćsię w przeszłości.Sprawiało to Lucasowi zbyt duży ból.Wiedziała jednak, że jest to reakcja zakochanej kobie�ty.Prawnik nie może brać pod uwagę takich kwestii.- Panie Hawthorne - ciągnęła - ile lat miał Lucas, gdydał mu pan pierwsze cygaro?Serce biło jej niespokojnie, bo niestety znała odpowiedz.- Jedenaście, dwanaście? Nie jestem pewien.- O ile wiem, miał dziesięć lat.Rozległ się szmer dezaprobaty.Alice nie zamierzałateraz się wycofać.Parła naprzód ze świadomością, żetylko w ten sposób może osiągnąć cel.- A jego pierwszy kieliszek? Również pan jako pierw�szy poczęstował syna alkoholem?- Alice - ostrzegł ją Lucas.- Proszę odpowiedzieć, panie Hawthorne - nalegałabezlitośnie.Bradford spojrzał na żonę i speszył się.- Panie Hawthorne - powiedziała Alice groznie -przysiągł pan mówić prawdę.Proszę odpowiedzieć.- Tak, to ja poczęstowałem go alkoholem.Miał jede�naście lat.Czysta whisky, jak dla prawdziwego mężczy�zny.- Dosyć, ojcze.- Lucas wstał z miejsca i oparł dłoniena stole.- Wysoki sądzie - wtrąciła Alice - proszę polecićoskarżonemu, żeby zachował spokój.- Proszę usiąść i być cicho - powiedział sędzia - bobędę musiał zarzucić panu obrazę sądu.Lucas spojrzał na Alice, jakby go zdradziła.Nie mógłuwierzyć, że na forum publicznym rozgłosiła jego in�tymne zwierzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
�