[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cóż, powiedziałem przecież wcześniej, że na sali sądowej zrobiłem furorę.Po wszystkimgratulował mi nawet prokurator.A dlaczego się przyznałem i nie przyznałem, pozwalającsądowi na szybkie wydanie wyroku? Z bardzo prostego powodu.Od adwokata dowiedziałemsię, że sędzia ma po południu randkę.To była młoda, śliczna kobieta.Jeśli sprawa by sięprzeciągnęła, jeśli trzeba byłoby konfrontować zeznania i wzywać świadków, dostałbym dwalata pierdla w zamian za zawiedzione romantyczne nadzieje.Kiedyś chciałem się z nią spotkać.Spytać, czy pamięta.Czy w tych złych czasach takąwłaśnie należało zapłacić cenę? Pewnie zresztą była dobrą dziewczynką.Mogła mnie wsadzićdo pierdla, a skazała zaledwie na fikcyjną karę.Ale jednak uznała winnym, wiedząc przecież,że proces od początku do końca jest sfingowany, a wszystkie zarzuty bezpodstawne.- Nie szkodzi, że cię nie zaprosili - Alicja wyrwała mnie z zamyślenia.- Przecież to niejest prywatka.Po prostu tam idz.Nie ona mnie przekonała.Przekonały mnie własne myśli.Pójdę na twój pogrzeb, staryczłowieku.I nawet nie napluję ani nie naszczam na twój grób, ponieważ taki gest byłbyspektakularnie nieautentyczny.Mam tylko nadzieję, że gdziekolwiek trafisz, nie będzie tomiejsce, w które trafię ja.Alicja powiedziała, żebym okazał szacunek i poszedł na pogrzeb.Nie musiało to jednakoznaczać, iż będę stał w pierwszym szeregu żałobników, odbierał kondolencje i ocierał łzyzbierające się w kącikach oczu.Przyszedłem punktualnie, ale stanąłem za drzewem,kilkadziesiąt metrów od tłumu, który zgromadził się na ceremonii.Tchórzostwo? Może i tak.Lecz dawno temu powiedziałem sobie: Aleks, jeśli są rzeczy, których nie chcesz robić, to poprostu ich nie rób.Nie przekonuj się i nie zmuszaj, nie żyj dla innych, żyj dla siebie".Oczywiście, że nie zawsze się to udawało, choć przynajmniej można się było starać.Wszyscywokół, rodzina i znajomi, będą przekonani, że na pogrzebie zabrakło syna.To będzie ichprawda.Moja prawda będzie taka, że pojawiłem się tam i słuchałem wszystkich pożegnalnychmów, a potem widziałem, jak grabarze opuszczają trumnę i jak do cmentarnego dołu sypią sięnajpierw kwiaty, a potem ziemia.I w pewnym momencie zrobiło mi się cholernie smutno.Botak naprawdę mój ojciec nie był do końca złym człowiekiem.Po prostu czasami życie tak sięukłada, że jeden dobry człowiek musi zabić drugiego dobrego człowieka.On zabił mnie, czylimoje nadzieje i pragnienia, zapewne również ja zabiłem jego, gdyż nigdy nie okazałem siętakim synem, jakiego chciał mieć.Nie miałem wyrzutów, że nie pogadaliśmy szczerze owszystkim, co nas dzieli i boli.Ojciec był zakłamanym facetem żyjącym we własnym świecie -świecie, w którym on jest ten dobry, a reszta to tylko godne pogardy skurwysyny.Na bazietakiego myślenia ciężko o dialog.Jego życiowym mottem powinna być sentencja: Jeśli faktynie pasują do teorii, wypierdolmy fakty, wtedy teoria obroni się sama".Kiedy wszyscy żałobnicy już odeszli, zbliżyłem się do grobu.Na kamiennej płyciepołożyłem bukiecik białych kwiatów.- Odpoczywaj w pokoju - powiedziałem.Nie wybaczyłem ojcu i nie rozgrzeszyłem go.Ale byłem wolny.Czułem się jakpodróżnik, który wie, że wyjął cierń tkwiący w stopie.Rana nie zniknie, lecz cierń nie będziejuż przeszkadzał w dalszej wędrówce.* * *Stosik banknotów leżał na stoliku w moim pokoju.Na jego trwale poplamionym iporysowanym blacie, obok kubka z herbatą i popielniczki wypełnionej niedopałkami.Prezentował się tu zupełnie abstrakcyjnie.Kupka pomarańczowo-szarych banknotów zwizerunkiem Zygmunta I Starego, nieszczęśliwego i uległego męża twardej jak damasceńskastal królowej Bony.Ten stosik nie był bardzo wysoki.Choć wystarczająco wysoki dla mnie.Szeleszczące, sztywne banknoty, jakby nakrochmalone i wyprasowane.Przyłożyłem jeden znich do nozdrzy.Nic.Tylko zapach papieru i farby.A przecież jaka potęga kryła się w tychprostokącikach pokolorowanego papieru.To właśnie dla nich ludzie oddawali swoje ciała,dusze i umysły innym ludziom, sprawom lub ideom.Agencja reprezentująca interesy znanego aktora załatwiła wszystko szybko i sprawnie.Na moje konto spłynęło honorarium dwa razy wyższe niż zaproponowane na początku.To,bym negocjował jego wysokość, było pomysłem Anny.W zasadzie wydawało się jejoczywiste, że to jedynie wstępna propozycja, której nie należy przyjmować bez dyskusji.I, jakwidać, dyskusja wydała obfite plony.Pierwszą moją myślą, kiedy odebrałem z bankuhonorarium (odebrałem, gdyż chciałem fizycznie poczuć pieniądze, a nie tylko mieć wirtualneprzeświadczenie, że gdzieś istnieją) było: co mam kupić Alicji? W jaki sposób wynagrodzićdziewczynce, która okazała się moim dobrym duchem, wszystko, co zrobiła? Moje myśliskakały od jednej nieprawdopodobnej rzeczy do drugiej.Ogromnego pluszaka? Jeeezu, chybaby mnie zabiła! Cyfrowy aparat? Nigdy nie widziałem ani nie słyszałem, by przejawiałazamiłowanie do fotografii.Najbardziej wykręconego discmana z kompletem płyt alboodtwarzacz empetrójek? Cóż, widziałem ją czasami z nałożonymi na uszy słuchawkami, alejakoś czułem przez skórę, że to jeszcze nie byłoby to.Komplet najlepszych perfum ikosmetyków? Nie wiem, czy czternastoletnim dziewczynkom tak bardzo zależy na używaniuChanel no 5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]