[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To szaleństwo.Okazałbym się człowiekiem bez czci i wiary.Lepiej więc będzie - zgodnie z honorem i wramach twoich obowiązków - żebyś została tu, gdzie bezpieczniej.- Tym razem wypiłpowoli, opuścił rękę i pokręcił głową.- Sęk w tym, Priscillo, że nie znasz całej prawdy.Owszem, przyznaję, że i pani Collierteż ma niewielki wkład w tę sprawę, lecz to w zasadzie niczego nie zmieniło.Główne punktysą wciąż te same.Wystarczająco cię już nastraszyłem, czy powinienem raczej włożyćpelerynę i wydać z siebie nieprzyjemny rechot?- A umie pan rechotać? - zapytała z zaciekawieniem.- Chyba nie.- Uśmiechnął się.- Ale spróbuję cię przekonać do moich despotycznych,wyniosłych i.co tam jeszcze było?- Upartych - usłużnie podpowiedziała mu Priscilla, choć przy okazji sama spiekłaraka.- Całkiem rzetelny wykaz wad i przywar.Zapomniałaś tylko o wścibstwie igadatliwości.A przy okazji, wydaje mi się, że zupełnie niesłusznie podejrzewasz Sav Rida.Na pewno nie kazał mnie zabić.Podejrzewam, że pani Collier działała na własną rękę.Byłoby głupio, gdyby Sav Rid chciał mnie zamordować, a przecież nawet jego głupota magdzieś swoje granice.- Wypił łyk wina.- Nie przestraszyłem go aż tak bardzo.Priscilla zamrugała oczami.- Co pan próbuje przez to.Och, chodzi o kolczyki?- O kolczyki.Miałem nadzieję, że pani Collier popełni jakąś niedyskrecję.Totymczasem zmusiło ją do działania.Bardzo przykre.Sav Rid powinien trochę lepiej dobieraćswoich ludzi.Widziałem akta pani Collier.Tak sobie, z czystej ciekawości.Kiedyś była wpiechocie morskiej.Zdegradowana i usunięta ze służby z powodu ciągłych utarczek woddziale.- Przechylił głowę.- Powiedziałem, że była w wojsku, Priscillo.Słuchasz mnie?Niewiele brakowało, żebyś ją zabiła.- Wcale nie.- zaczęła i urwała.Kłamstwo nie przeszło jej przez gardło.Spojrzała wdół, a potem znów podniosła wzrok na kapitana.- Za wolno się poruszała.Mimo to, kiedywyciągnęła nóż, miała nade mną przewagę.To ona prawie mnie zabiła.- Najzwyczajniej zabrakło ci doświadczenia.Ale na przyszłość będzie inaczej.Wgruncie rzeczy miałaś dobry pomysł.Wybacz.Znów coś kręcił, i to o wiele bardziej niż zwykle.Ale teraz chodzi o ważniejsząsprawę.- pomyślała Priscilla.Tamto może poczekać.- Jak zatem wygląda prawda, panie kapitanie? - prawda.- Urwał i przyjrzał jej siębadawczo. Komu wczoraj ocaliłaś życie?- Shanowi yos'Galanowi - odpowiedziała ze zdziwieniem.- Naprawdę? Dobrze.To trochę nam uprości pewne zagadnienie.Pora zatem nachwilę prawdy.A nie wolałabyś wysłuchać przedtem pewnej śmiesznej historii?Wiedziałabyś, czego się trzymać, bo pamięć mi nie dopisuje.Może masz lepszą?- Bardzo wątpię - mruknęła ze śmiertelną powagą.- Ale posłucham pańskiejhistoryjki.Uśmiechnął się.- Niezle, Priscillo.Przy odrobinie wprawy staniesz się przekonująca.Dolać ci wina?Nie? To trudno.Dopił do końca, odstawił kieliszek i splótł dłonie na kolanie.- Dla dobra sprawy - zaczął uroczystym tonem - powiedzmy sobie, że znaczącą rolęodgrywa tutaj familia Sav Rida, czyli klan Plemia.To jeden z najstarszych i najbardziejszanowanych rodów, który w ciągu ostatnich stu standardów przeżywał wyjątkowo ciężkiechwile.nie zarabiając tyle, co poprzednio.Fortuny rosną i upadają, lecz sytuacja Plemii,chociaż trudna, nie należała do najtragiczniejszych.Kilka udanych związków małżeńskichwyprowadziłoby ich na prostą.Przynajmniej po pewnym czasie.- Przerwał i wzruszyłramionami.- Niestety, Sav Rid nie grzeszy cierpliwością.Wymyślił zatem, że tu i teraz dzwignierodzinę na wyżyny i przywróci jej dawny splendor.Chyba dość długo zastanawiał się, jak tonajlepiej zrobić.Wreszcie doszedł do wniosku, że wezmie sobie żonę.Mógł się pochwalićszacownym rodowodem, obejściem, elegancją i urodą.Jednym słowem - stanowił znakomitąpartię.Nie trzeba dodawać, że zwracał na siebie uwagę całej Plemii.Priscilla uśmiechnęła się.- I oświadczył się pańskiej siostrze.Kapitan skinął głową.- W gruncie rzeczy, to nie był najgorszy pomysł.Nova jest w odpowiednim wieku.Może wybrać na towarzysza życia każdego kandydata, który jej się spodoba.Ma rodowód,obejście, elegancję, urodę - i na dodatek, całkiem przypadkowo, jest strasznie bogata.Nadobrą sprawę, mogliby być ze sobą ogromnie szczęśliwi.Priscilla znów wydała jakiś podejrzany odgłos, ale tym razem nie była to ani czkawka,ani tym bardziej kichnięcie.Brzmiało to raczej jak stłumiony chichot, pełen nieskrępowanejwesołości.- Ale ona dała mu kosza i posłała do diabła.- Owszem.Chociaż szczerze mówiąc, to sam się o to doprosił.Nie zrozumiał, kiedymu powiedziała ,,nie i dalej ją nachodził.Ostatnim razem zjawił się z samego rana,wyłącznie po to, żeby znów popróbować szczęścia.- Shan westchnął.- Niestety, moja rodzinanie należy do najspokojniejszych.Wszyscy yos'Galanowie są trochę narwani, ayos`Theliumowie chyba jeszcze gorsi.W każdym bądz razie, wspomniana wizyta trwałabardzo krótko i Sav Rid wyleciał na zbity pysk.- Z niepokojem zerknął na Priscillę.- Niemiej jej tego za złe.Starała się jak mogła.- Bez wątpienia.To strasznie wkurzające, kiedy ktoś nie rozumie tego, co się do niegomówi.- Spoważniała.- Lecz w takim razie.Kupiec Olanek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]