[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Rusz się wreszcie!Spojrzała mu prosto w oczy z niemą odmową, której on nie przy-jął do wiadomości.Z trudem wziął Lilę na ręce. Trzymaj się, bo cię zrzucę ze schodów.Lila dała się zanieść do kolejnego samochodu Feliksa.Stał ukrytyw szopie, przodem do wyjazdu, aby w razie niebezpieczeństwa niemarnować czasu na manewry.Feliks położył Lilę na tylnym siedzeniu i nakrył kocem, mimo iżna dworze było gorąco.Lila, mrużąc oczy w ostrym świetle, z tru-dem łapała oddech.Było dopiero południe.Po chwili w drzwiach pojawiła się Zięcka.Potargane włosy ukry-ła pod kapeluszem z dużym rondem.Wyglądała tak, jakby wybiera-ła się na majówkę. Co się stało, Feliksie? Daj mi spokój!  warknął. Zamknęłaś chałupę i zrobiłaś to,co ci kazałem? Tak, ale nic z tego nie rozumiem. I nie musisz.Uprzedzałem cię, że kiedyś to może nastąpić.237  Ale. Zięcka próbowała wyciągnąć z niego jakieś informacje. Ale to moje życie.I co z dziewczętami? Jak ci się nie podoba, to możesz zostać  zagroził.Kobieta mo-mentalnie zamilkła, a Feliks wyjechał na szosę.Wkrótce minął za-kręt, zza którego w marzeniach Lili wyłaniał się Włodek.Lila oparta o fotel patrzyła chciwie na krajobraz, przetaczają-cy się przed jej oczami.Po tak długim bezruchu i braku kontaktuz przyrodą widok pól złocących się zbożem i zieleni lasów oraz sze-roki horyzont były dla niej prawdziwym prezentem.Nawet nie słu-chała, o czym Feliks i Zięcka rozmawiali.Wreszcie coś się zmienia-ło, oprócz jej ciała. Bo przypuśćmy, że dojadą do jakiegoś miasta, być może nawetdo Wilna.Tam będzie mogła się od nich wyzwolić.Feliksa powie-si gestapo na pierwszej lepszej gałęzi, Zięcka otworzy nowy burdeli przestanie się nią interesować.A ona? Ona zacznie nowe życie.Przypuśćmy, znajdzie pracę w sklepie i będzie sprzedawać kolo-rowe cukierki.Wokół sklepiku będą gromadzić się tłumy dziecia-ków, których będzie częstować pysznościami.Pewnego dnia, możeprzed samym wieczorem, pojawi się przed sklepem zupełnie in-na postać.ON.Będzie miał dłuższe włosy, wychudłą z tęsknotytwarz.Spojrzy na nią tak, że wypuści z rąk torebkę z lizakami. Ty żyjesz, kochany? Czy to twoje dziecko, Lila?  Czy to twoje dziecko, Lila?  Musiała zasnąć.Ten głos jąobudził.Jego głos.Ale było jeszcze coś.Wrażenie, jakby pływaław morzu.A potem przeszywający ból, kiedy jej podbrzusze musiałouderzyć w rafę morską.Krzyknęła. Co jest?  Zaczerwieniony na twarzy Feliks obrócił się. Boże złoty  zajęczała Zięcka. Ona zaczęła rodzić.Jeszcze te-go nam brakowało.Włodek zauważył, że koledzy zazdroszczą mu uprzywilejowanejpozycji w oddziale, wynikającej z możliwości samodzielnego działa-238 nia.Oni jak szli na takie akcje, to nigdy w pojedynkę.Nawet Wa-cek, którego był idolem, zaczął ostatnio się krzywić, nie rozumiejąc,dlaczego nie chce go zabrać ze sobą.On by tak chętnie Włodko-wi pomógł! Od kiedy uratował mu życie i nie dopuścił  poprzezwpływ na felczera  do utraty nogi, nie mógł się od tego chłopakaopędzić.Teraz zawracał mu głowę, żeby nauczył go czytać! Pomy-śleć tylko!Najgorszy był jednak trwający od paru dni upał.Całe ubraniekleiło się do ciała, a już w nocy musieli wyruszyć ze wsi, w której sięzatrzymali, na kolejną akcję w mieście.Tym razem ofiarą miał byćdonosiciel, przez którego rozstrzelano dwóch chłopaków z oddziału.Ktoś wspomniał Włodkowi, że to wcale nie był zwykły kapuś, tylkodziałacz NSZ-u.Sprawa więc wygląda nieco inaczej.Włodek nie znosił takich bratobójczych, politycznych likwidacjii starał się ich unikać.Dziwił się nawet, że  Adam nigdy wcześniejmu ich nie zlecał.Do miasta dotarł z samego rana.Od razu odszukał dom  wro-ga klasowego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •