[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Był z Cassie zadowolony.Z tą figlarnością wzrastała jej siła.Zawszeobawiał się, że Cassie jest tak samo nieodporna psychicznie jak, zdawało się,fizycznie, z tą jej delikatną smukłą i kruchą budową.Ale okazało się, że terazuzewnętrzniło się w niej coś nowego; jakaś długo skrywana zadziorność rozkwitłaniemal w całej pełni. Wiesz, że jeśli mamy się tego podjąć, będziemy musieli nasłać prywatnegodetektywa na twoją przyjaciółkę, Ewę? Prawdopodobnie Quaida.Cassie skinęła głową w milczeniu. Więc co byś mi o niej mogła powiedzieć zawczasu?Cassie, zanim się odezwała, oparła się o poręcz krzesła i wpatrywała w biel sufitu. Nie jestem pewna.Mam wrażenie, że istnieje między nami jakiś bardzo zmyślniezbudowany mur.Trudno powiedzieć coś na temat przyjaciółki.Przestaje się byćkrytycznym.Dziwactwa stają się normalne, znaki ostrzegawcze zawodzą.Jutrobędę udawała, że spotkałyśmy się po raz pierwszy.Sala narad to zawsze dobremiejsce do takich obserwacji.Jest tam miło i spokojnie, nic nie będzie odwracałomojej uwagi.Może dostrzegę coś nowego.W końcu nie chcę rozczarować Owena.Gdy wychodziła z gabinetu, Richardson popatrzył za Cassie zirytowany.Miło ispokojnie, nic nie będzie rozpraszało jej uwagi w sali narad.Nie.Nic oprócz kilkuwielomilionowych inwestycji.Krzyknął za nią, gdy już znikała z pola widzenia: Zadzwoń do swojej przyjaciółki i umów ją jutro na dziesiątą! Z Frazeremspotkam się o jedenastej trzydzieści.Cassie uniosła rękę na znak, że przyjęła to do wiadomości, poszła do swojegogabinetu i wybrała numer telefonu.Ewa odpowiedziała po trzech dzwonkach. Ewa, tu Cassie.Czy możesz przyjść jutro o dziesiątej? Zwietnie.Zarezerwujsobie całe przedpołudnie. Podała przyjaciółce adres Case Reed i odłożyłasłuchawkę, zanim Ewa zdążyła zadać jakieś pytania.Nie miała zamiaru jejprzygotowywać.Jeśli ktoś potrafił o siebie zadbać, to na pewno właśnie ona.Ewa, marszcząc brwi, odłożyła słuchawkę.Miała wrażenie, że została spławiona.Wzruszyła ramionami.Pózniej zadzwoni do Cassie do domu i dowie sięwszystkiego na temat spotkania.Zatelefonowała do Stormonta. Cassie przed chwilą dzwoniła.Zaaranżowała na jutro spotkanie.Będzie mipotrzebna zaliczka na ubranie.Tym razem będę musiała wyglądać wystrzałowo. W porządku, załatwię to.Dam ci ją pózniej.Jest jeszcze kilka rzeczy, nadktórymi chcę się zastanowić.W międzyczasie zrób zakupy.Tylko nie szalej zabardzo, bo potem ten problem będzie na mojej głowie. Mmm.Tak jest jeszcze zabawniej. Przyjdz do lokalu konspiracyjnego około dwudziestej pierwszej powiedziałStormont.Nie musiał się z nią spotykać.Mógł przekazać Ewie pieniądze poprzezkuriera.Ale chciał się z nią zobaczyć.Wmówił sobie, że po to, by się Ewieprzyjrzeć, żeby sprawdzić, czy wszystko w porządku.Ewa zatelefonowała do przyjaciółki o wpół do dziewiątej wieczorem. Cassie, tu Ewa. Cześć, kochanie, jak się masz? Zwietnie, dzwonię, żeby. Och, Ewo, właśnie słyszę dzwonek u drzwi.Słuchaj, strasznie mi przykro.Niemogę teraz rozmawiać.Pogadamy jutro, na spotkaniu.Do zobaczenia. Cholera. Ewa cisnęła słuchawką na wpół zdenerwowana, na wpółrozbawiona.Gdyby nie znała Cassie lepiej, pomyślałaby, że przyjaciółka świadomiejej unika, ale gdy wyobrażała sobie roztrzepaną Cassie, która miota się jak szalonapomiędzy telefonem i osobą czekającą w progu, wszelkie podejrzenia onieszczerość zniknęły.Ewa pomyślała o swoim zbliżającym się spotkaniu ze Stormontem.Sięgnęła popapierosa i wypaliła go aż do filtra, wstała, uczesała się, nałożyła pomadkę, wnadgarstki wtarła nieco perfum.Gdy już wychodziła, zadzwięczał telefon.DzwoniłStormont. Ewo, mam trochę kłopotów.Coś się wydarzyło.Nie mogę przed dziewiątą być wlokalu konspiracyjnym.Ewa milczała przez chwilę, opanowując rozczarowanie, zanim zdążyło ją ogarnąć. Zawsze mogę przyjść do ciebie.Stormont nie odzywał się przez chwilę. Tutaj? Do mnie, do domu? Tylko ten jeden raz.Wiem, że to niezgodne z zasadami, żeby agenci i kontrolerzyspotykali się w domu, ale załatwię to szybko i upewnię się, że nikt mnie nie śledzi. Ach, do diabła.Przyjdz. W swojej chęci zobaczenia się z Ewą nieostrożniezłamał zasady.Rozdział 8Cassie siedziała i oglądała telewizję.Coś nie dawało jej spokoju.Zerwała się nagle. Dokąd się wybierasz? spytał David. Zobaczyć się z Ewą.Byłam dla niej trochę niemiła.Chciała zasięgnąć porady natemat tego jutrzejszego spotkania, a ja ją spławiłam. Wzruszyła ramionami.Zle pojmowane poczucie obowiązków zawodowych wiesz, nie powinnam Ewiepomagać, umożliwiać jej startu z lepszej pozycji.Takie frazesy. Sięgnęła pożakiet. Ta dziewczyna na pewno da sobie radę.Nie spieszyłbym się tak, żeby jej toułatwić.Cassie zignorowała przyjaciela i wyszła do przedpokoju.Nesta pobiegła za nią.Cassie uśmiechnęła się do psa i potarmosiła jego błyszczącą czarną sierść. Na spacer? Chcesz iść na spacer?Nesta podskakiwała i piszczała na dzwięk magicznego słowa, tańcząc niecierpliwie,podczas gdy Cassie wkładała buty i wsuwała do kieszeni trochę pieniędzy.Wzięłaswoje klucze ze stolika w przedpokoju i wyszła z Nestą kręcącą się u jej stóp.Była za piętnaście dziewiąta.Zmierzchało, ptaki szczebiotały szykując się do snu.Ludzie wracali do domów lub szli do pubu, na kolację, wychodzili z psami lub bywypalić papierosa przed domem w wieczornym cieple.Cassie szła szybko.Gdyprzemierzała King's Road, uśmiechnęła się do kilku osób, które wpadły jej w oko.Kiedy przeszła około ćwierć mili, zatrzymała się nagle.Zobaczyła Ewę, albo kogoś,kto był do niej bardzo podobny, jak skręca z King's Road w północną część OldChurch Street.Cassie, niepewna, czy to faktycznie Ewa, gdyż przechodnie zasłaniali widok,przyspieszyła kroku, usiłując dogonić znajomą postać.Skręciła w Old Church Streetakurat w chwili, gdy kobieta zatrzymała się przedwysoką białą kamienicą.To była Ewa, Cassie nie miała wątpliwości.Podeszła iwykrzyknęła jej imię w momencie, gdy drzwi się otworzyły i przyjaciółka miała jużwejść do środka.Ewa zawahała się i odwróciła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]