[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Twierdzi, że ludzieza dużo mówią, a za mało myślą.Więc to właśnie robimy.Potem się uśmiechnęła iwzruszyła ramionami.Kiedy przyjechałem tego dnia rano, Anna siedziała w kącie przy biurku.Czytała, akiedy podniosła wzrok, zobaczyłem twarz ściągniętą i bladą, jakby zmarzniętą, pomimociepłego dnia.Obciągnęła rękawy swojego szarego rozpinanego swetra, na krótkonapotkawszy mój wzrok.- Ten pokój co zwykle - powiedziała i wręczyła mi klucz.Przekładała papiery na biurku i wiedziałem, że coś jej chodzi po głowie, że chce cośpowiedzieć.Ale milczała, a kiedy ponownie podniosła wzrok, wydało mi się, że bardzoleciutko potrząsnęła głową, a jej bladoniebieskie oczy napełniły się łzami.Biorąc klucz, bezzastanowienia pokręciłem głową, odwróciłem się i przeszedłem do holu.Odetchnąłem z ulgą,gdy się od niej odwróciłem.Pewnie nam się wydaje, że w ten sposób jesteśmy bezpieczni.%7łenasze plecy nas ochronią, ukryją uczucia.Ale to oczywiście złudzenie.Nawet najmniejszedziecko potrafi odczytać stan człowieka z jego postawy.Kiedyś gdzieś słyszałem, że depresjęmożna zdiagnozować na podstawie chodu człowieka.Obserwując, jak porusza stopami, jakwysoko je unosi.Nasze ciała to niepewni strażnicy naszych tajemnic.Chociaż upłynął rok,odkąd straciłem Mimi, nadal nie potrafiłem sprostać reakcjom innych ludzi.Zwłaszcza tych,których nie widziałem od tamtego lutowego dnia.Ażeby chronić swoje uczucia, musiałemzaufać swoim plecom, trzymać się prosto i równo stawiać kroki.Moje opanowanie byłokruchutkie jak szkło.Z pokoju zadzwoniłem do Klary Fried.Miała mocny i zaskakująco ponury głos ztwardym europejskim akcentem.Wiadomość przekazała jasno i oszczędnie.Nie zadawałażadnych pytań, podała adres i wskazówki, proponując popołudnie, i rozłączyła się.Gdy tylko odłożyła słuchawkę, poczułem się głupio.Jaką sprawę mam do tej starejkobiety? Na co liczę? Wyjrzałem przez okno.Niewyraznie zamajaczyło morze, iskrząca się wsłońcu powierzchnia smagana wiatrem.Czy ta kobieta miała klucz do próżni, jaką było mojepochodzenie? Czy zdoła nieco rozświetlić ten mrok? Wydobyć dzwięki tam, gdzie przez całemoje życie panowała cisza?Potrafi mi powiedzieć, kim byłem?8Klara Fried mieszkała w Hataitai, tuż w pobliżu zatoki.Po drodze zatrzymałem się w małej kafejce w Oriental Parade i wypiłem kawę, potemposzedłem pod górę przez Roseneath.Pogoda była ładna, powietrze świeżo oczyszczoneprzez nieustanny wiatr, a niebo bezkresne.Nie śpiesząc się, podziwiałem widok.Kiedydotarłem na szczyt, po drugiej stronie morza zamajaczył zarys koniuszka WyspyPołudniowej.Widziałem grzbiety mew wiszących w powietrzu w dole stromego wzgórza iparu windsurferów przecinających dalej w dole turkusową powierzchnię.Odnosiłemwrażenie, że stoję za sterem wielkiego okrętu, przed sobą miałem otwarte niebo i morze, a zasobą świat.Dom był jedną z wielu podobnych drewnianych chat na stokach Mount Victoria,wychodzących na port.Biały, o bladoniebieskich wykończeniach, z małym suchymtrawnikiem oraz rzędem afrykańskich lilii o żółknących liściach i wypalonych kwiatachwzdłuż białego parkanu.Otworzyłem furtkę i wszedłem na chodnik, który przecinająctrawnik, prowadził do frontowych schodów.Zanim podniosłem rękę, żeby zapukać, drzwi sięotworzyły.Klara Fried była wysoka.Z jakiegoś powodu wyobrażałem sobie, że jest niska ipulchna, ale kobieta, która stała przede mną, była prawie tak wysoka jak ja.Trzymała siębardzo prosto, co jeszcze bardziej podkreślało jej wzrost.Chociaż była szczupła, nie miała wsobie niczego kruchego czy bezbronnego.Ubrana w starannie wyprasowane czarne spodnie igładką białą bluzkę, wyglądała na pewną siebie i zrównoważoną.Twarz pociągła i wąska obladej, zaskakująco gładkiej skórze, mocnych ciemnych brwiach i wydatnym nosie orazpełnych ustach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]