[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiasz mnie.Większość kobiet chce czegoś więcej poza romansem.Och,zawsze zdarzają się przygody na jedną noc, o których zapomina się nad ranem.Alety do nich nie należysz.Poza tym istnieją dłuższe znajomości.Wtedy kobiety,choćby nie wiem jak subtelne, czekają na jakiś sygnał, zadają mi pytanie, którewłaśnie zadałem tobie.Ale ty o nic nie pytasz.Wdajesz się beztrosko w romans zemną, mimo że to może skomplikować tę transakcję, na której tak ci zależy.Dlaczego? Ewa westchnęła. Posłuchaj.Mało o mnie wiesz.To w porządku, żc pytasz, szczególnie że byćmoże zostaniemy partnerami w interesach, a więc spróbuję ci odpowiedzieć.Sięgnęła do torebki po papierosy, obok których leżała chusteczka z zawiniętym aparatem podsłuchowym.Ostrożnie wyjęła paczkę.Zapaliła i zaciągnęła się głęboko, wypuszczając dym w górę, w wieczornepowietrze. Nie rozmyślam zbytnio na te tematy.Nie przeprowadzam samo-analizy.Większość rzeczy robię spontanicznie, instynktownie.Ufam swojej ocenie i kiedychcę coś zrobić, robię to.Nie zastanawiam się nad konsekwencjami.Stawiam imczoło, gdy się pojawiają.Ludzie zbytnio się zamartwiają godzinami próbująprzechytrzyć przyszłość.Tak intensywnie skupiają się na tym, co ich zdaniem możesię wydarzyć, że kiedy sprawy przybierają inny obrót, są zupełnie zaskoczeni izdezorientowani. Przerwała i przyjrzała mu się. Rozumiesz mnie?Spoglądając na Ewę, ponownie napełnił kieliszki.Na twarzy Frazera malowała sięciekawość i szacunek. Chyba tak.%7łyjesz chwilą ufasz sobie, nie przejmujesz się nikim innym.Ale tatransakcja do tego nie pasuje, przyznasz.Musisz planować, musisz starać siępanować nad przyszłością zapobiegać problemom, jeszcze zanim się pojawią. Właśnie.To jest jeden z powodów, dla których to robię.Nigdy przedtem niepodejmowałam się czegoś podobnego.Chcę spróbować, zobaczyć, jak sobieporadzę.Poza tym jest jeszcze masa innych powodów. Jakich na przykład?Ewa pociągnęła spory łyk szampana. Muszę czegoś dokonać, czegoś znaczącego.Przez wiele lat bardzo niewieleosiągnęłam.Uczyłam angielskiego dzieci w zapadłych wioskach całego świata.Tobyło cudowne życie, ale tylko na jakiś czas.Mam teraz trzydzieści lat.Czuję, żedojrzałam do czegoś innego.I, bez owijania w bawełnę, potrzebne mi są pieniądze.Wzruszyła ramionami. Historia stara jak świat.Moja rodzina była dość zamożna, ale w najlepszychczasach ojciec nie zarządzał majątkiem zbyt ostrożnie.Brat odziedziczy dom iwiększość tego, co zostało z fortuny.Ojciec zabezpieczył mnie finansowo, ale wznacznie mniejszym stopniu niż brata.Jestem dziewczyną, powinnam dobrze wyjśćza mąż i małżonek miałby obowiązek mnie utrzymywać.Taki scenariusz mi nieodpowiada.Ale nie mam pretensji.Mogłabym żyć całkiem dobrze z procentów odkapitału, który miał być odłożony, ale ojciec padł ofiarą krachu Lloydsa.Należał dojednego z bardzo złych konsorcjów, wiele stracił.Nie wiem ile, ale na tyle dużo, żekapitał zabezpieczający mój i mojego brata znacznie się uszczuplił.To, co ojciecmiał mi zostawić, skurczyło się prawie do zera.Jak więc widzisz, to bardzo proste.Nigdy nie musiałam troszczyć się o pieniądze.Teraz to się zmieniło, szczególnie żeodkryłam coś, co może mi ich przynieść znaczną ilość.Dla mnie to wspaniałaszansa.Nigdy nie byłabym w stanie podjąć normalnej pracy od dziewiątej dosiedemnastej.Więc jeśli zastanawiasz się, czemu wydaję się taka skupiona,dlaczego nie uganiam się za tobą jak inne kobiety, to powód jest taki, że skoncentrowałam myśli na tymprzedsięwzięciu.Na nim zależy mi najbardziej.Rozumiesz?Wyciągnął ramię, żeby dotknąć jej ręki.Wzrok Frazera stał się ciepły i zadziwiającowspółczujący.Patrzył na Ewę z powagą. Rozumiem lepiej, niż ci się wydaje.Byłem drugim synem.Gdy mój ojciec zmarł,starszy brat wszystko odziedziczył.Nagle odebrano mi wszelkie przywileje,zostałem odsunięty, znalazłem się w cieniu brata, właściwie bez żadnych własnychpieniędzy.Ty i ja dążymy do tego samego.Do pieniędzy, które pozwolą nampieprzyć wszystko i wszystkich.Mnie udało się je już zdobyć, ale nigdy nie jestdość, pobudzają tylko mój apetyt.Ty dopiero zaczynasz.Poczekaj, a sama sięprzekonasz.To uzależnia.Uśmiechnęli się do siebie w milczącym zrozumieniu, jakby stali się naglepartnerami, jakby znalezli się po tej samej stronie.Ewa wstała. Przepraszam.Muszę iść do toalety.Wzięła torebkę i weszła do domu, oddychając głęboko, żeby uspokoić nerwy.Udałasię do gabinetu Frazera.Zatrzymała się na chwilę i nasłuchiwała.Następnie, bardzoszybko, wyjęła z torebki zawiniątko i niewielki śrubokręt, odkręciła gniazdkozasilania pod biurkiem Frazera i zastąpiła je gniazdkiem z podsłuchem.Starłaodciski palców chusteczką i wsunęła stare gniazdko do torebki.Następnie poszła nagórę do sypialni Frazera, rozebrała się i położyła w jego łóżku.Po pięciu minutach przyszedł jej szukać.Znalazł Ewę i uśmiech powoli rozjaśniłjego twarz. A to co? Odrzuciła kołdrę. W zasadzie nie mam ochoty na kolację, a ty?Rozebrał się nie spuszczając z Ewy wzroku.Namiętność ogarnęła ich w sposóbnaturalny, spontanicznie, ożywiając oboje bardziej niż tego oczekiwali.O północy obudził ich telefon.Frazer z jękiem chwycił słuchawkę. Słucham? Tak, poczekaj.Daj mi minutę.Odłożył słuchawkę, odwrócił się do Ewy i pocałował ją delikatnie. Hongkong.To będzie długa i nudna rozmowa.Zpij dalej.Odbiorę w gabinecie. Wracaj szybko  powiedziała Ewa zaspanym głosem.Gdy wrócił, udawała, że śpi.Leżała nieruchomo i czuła, jak Frazer się rzuca iprzewraca niespokojnie.Uśmiechnęła się w ciemności.Za kilka godzin, jeślizgodnie z obietnicą Stormonta podsłuch telefoniczny został już załączony, dowiesię, jaki był prawdziwy charakter tej długiej i nudnej rozmowy. Rozdział 26Otej samej porze, gdy Ewa dotarła do willi Robiego Frazera, Andrew Stormontzatrzymał się u drzwi domu Cassie.Spojrzał na elegancką fasadę.Ten dom zdawałsię idealnie pasować do właścicielki.Gdy Stormont nacisnął dzwonek, usłyszałszaleńcze szczekanie i głos Cassie, strofującej psa. Nesta, cicho bądz.Przestań robić taki harmider.Roześmiana Cassie otworzyładrzwi. Przepraszam za mojego psa.Uważa za swój obowiązek mnie chronić. Mądry pies. Stormont pochylił się, żeby pocałować Cassie, i poczuł cudownyzapach perfum, nieco cięższych niż te, których używała, gdy spotkali się ostatnimrazem. Proszę wejdz. Nesta skakała wokół stóp Stormonta, a on energicznie tarmosiłpsi kark. Chcesz trochę szampana? Z przyjemnością. W normalnych okolicznościach, w piątkowy wieczórjechałby właśnie do swojego domu na wsi.Jakież to było dziwhe uczucie znajdowaćsię tutaj, w Londynie, na randce z piękną kobietą wyglądającą niezwykle młodo wtej krótkiej sukience i wzbudzającą w nim tak bolesne pożądanie. To David Wilson, mój współlokator  powiedziała Cassie wskazującmężczyznę o długich kończynach, który podniósł się z kanapy, wyciągnął uprzejmiewiotką dłoń i zmierzył Stormonta taksującym spojrzeniem. David, to jest AndrewStormont.Mężczyzni podali sobie ręce, wymienili powściągliwe pozdrowienia.Cassie otworzyła szampana i napełniła trzy kieliszki.Stormont z akceptacją spojrzałna nalepkę na butelce.Wziął kieliszek, usiadł w głębokim fotelu i wyciągnął nogi naperskim dywaniku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •