[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ostatnio dużo się tutaj dzieje, choć ja wolę o ni-czym nie wiedzieć.Rety, ależ zle się czuję.Po prostu fatalnie.- %7łołądek tak ci dokucza?- %7łołądek też.Jednak najgorszy jest ten przeklęty, przeklęty upał.- Tutaj jest przecież chłodno.Bardzo przyjemnie.- Ale na zewnątrz, na dworze! - Zacisnął powieki.Olivia podeszła do okna.Z nieba oczywiście lał się słoneczny żar - złota kopuła meczetunababa błyszczała oślepiająco - jednak trawniki były soczyście zielone, a fontanny tryskałystrumieniami wody, rozszczepiającymi światło na miniaturowe tęcze.W oddali, poza perłowo-szarym murem, ciągnęły się żałosne rudery, a za nimi jałowa, spalona ziemia - po co jednaksięgać wzrokiem aż tak daleko?RLDo pokoju po cichu, na palcach wsunął się nabab.- Nie przeszkadzam? Powiedzcie szczerze.Jeżeli tak, to natychmiast znikam.- Spojrzał zzatroskaniem na Harry'ego, a potem zwrócił się do Olivii: - No i jak go znajdujesz? Co o tymwszystkim sądzisz? Zciągnąłem do niego medyków, ale Harry nie chce mieć nic do czynienia zindyjskimi lekarzami.Uważa, że są.jak to ich nazwałeś, przyjacielu?- Konowałami.- Nonsens - stwierdził z uśmiechem nabab.- Doktor Puri z Chhatra Bazaar ukończyłLudhiana College.Jest wykwalifikowanym specjalistą.- To najzwyklejszy znachor - odparł Harry.- Nonsens.- Nabab nie przestawał się uśmiechać.Przysiadł na skraju sofy, na której leżałHarry.- Zależy nam, żebyś szybko, jak najszybciej doszedł do siebie.Tęsknimy za twoim to-warzystwem.Bez ciebie świat jest bardziej ponury, prawda, Olivio? - Obrócił się w jej stronę,jakby ją także chciał otoczyć swoją troską i uwielbieniem.- Zapytała mnie o bandytów - oznajmił Harry.Ponieważ nabab akurat na nią patrzył, Olivia dostrzegła w jego oczach grozny, mrocznycień, który w innym wypadku zapewne zdołałby ukryć.Przez dłuższą chwilę przyglądał jej się badawczo.A potem odwrócił twarz i powiedziałmiękkim głosem:- Mam nadzieję, Olivio, że gdy jeszcze kiedykolwiek będziesz chciała się czegoś dowie-dzieć - jeśli na przykład coś wyda ci się dziwne lub niezrozumiałe - nie będziesz szukać odpo-wiedzi u Harry'ego, czy też u jakichś innych osób, tylko zwrócisz się bezpośrednio do mnie.- Pochylił się do przodu.- Kto z tobą rozmawiał o bandytach? I co ci dokładnie powie-dział? Nie, nie.Muszę wiedzieć.Jeżeli nie będę tego wiedział, jak zdołam się obronić przedoszczerstwami nieżyczliwych ludzi? Musisz dać mi szansę.W tym momencie włączył się Harry:- O co ty właściwie ją prosisz? O wiadomości z Dzielnicy Rządowej? Chcesz, żeby zo-stała twoim szpiegiem?Nabab odchylił się na oparcie sofy.Spuścił oczy, jakby ogarnięty nagłym wstydem.Poczym powiedział pełnym pokory głosem:- Mam nadzieję, że nie podejrzewasz mnie o tak niecne zamiary, Olivio.- Ależ skąd! - wykrzyknęła pospiesznie.- Cóż to w ogóle za pomysł - dorzuciła i posłałaHarry'emu karcące spojrzenie.RLW niedzielne wieczory Douglas i Olivia zazwyczaj przechadzali się po cmentarzu.Trzymali się pod ręce i wędrowali po alejkach pomiędzy mogiłami, zatrzymując się gdzienieg-dzie, by przeczytać nagrobne epitafia.Robili to tak często, że zdążyli już dobrze poznać nazwi-ska leżących tu ludzi.Olivia nawet zaczęła nazywać te niedzielne przechadzki towarzyskimiwizytami, co w Douglasie budziło wyrzuty sumienia.Było mu bardzo przykro, że jedyną roz-rywką, jaką ma do zaoferowania żonie, jest spacer po cmentarzu.- A tymczasem Marcia cieszy się życiem w swawolnym Paryżu - zauważył ponuro.- Głuptasie! - Przylgnęła mocniej do ramienia męża.- Naprawdę myślisz, że bym się znią zamieniła?Stali właśnie nad grobem młodego porucznika - E.A.Edwardsa z 54 regimentu - którywraz z pięcioma innymi oficerami poległ na czele swojego oddziału jedenastego maja 1857 ro-ku.Miał wówczas dwadzieścia dziewięć lat.Stał się szczególnie bliski sercu Olivii, ponieważbardzo ją poruszała inskrypcja na jego nagrobku: %7łołnierz zawsze gotów ruszyć tam, gdziewzywa Obowiązek, układny syn, czuły i wyrozumiały ojciec, ale nade wszystko cudowny, naj-droższy mąż"
[ Pobierz całość w formacie PDF ]