[ Pobierz całość w formacie PDF ]
."To by o zapalenie wyrostka robaczkowego - powiedzia doktor doJonasza W trucha i innych ludzi w Skiro awkach.- Gdyby Maria wcze niejpowiedzia a o bólach, w brzuchu i wcze nie trafi a do szpitala, wszystkosko czy oby si inaczej.Ale nast pi o zapalenie otrzewnej, a na to nie malekarstwa".Pochowano m od Mari i d ugo w ludzkiej pami ci pozosta a jejszczup a, wysoka posta , wynios e piersi, gruby warkocz, g adka twarz, niebieskieoczy, nik y i orze wiaj cy u miech.To w nie m od Mari stara si wskrzesina kartach swej ksi ki pisarz Lubi ski, jako pi kn Luiz , nauczycielk wiejsk ,bo i on nie móg zapomnie jej sylwetki i u miechu podobnego do majowegowietrzyka.Zdarzy o si jednak, e, w trzy miesi ce po pogrzebie Marii, w tymsamym szpitalu znalaz a si ona m odego Galembki, która mia a k opoty zdonoszeniem ci y i jak wszystkie proste kobiety, gdy leniwi si w kachszpitalnych, wintuszy y sobie gadaniem bez miary.Dowiedzia a si Galembkowa,e przed trzema miesi cami zmar a w tym samym szpitalu podczas operacjipewna dziewczyna, która w a sobie w intymne miejsce jak rzecz i wyj junie potrafi a, a e wstydzi a si komukolwiek przyzna do tego, d ugo znosi a bólei cierpienia, a wreszcie dosta a straszliwego zapalenia i wysokiej gor czki.Operowano j w szpitalu, ale zmar a pod no ami chirurgów.I po powrocie dodomu opowiedzia a o tym Galembkowa, a nie wiedzie czemu ludzie zaraz sobiepomy leli o m odej Marii W truch.Pomy leli i gada zacz li, ku oburzeniupisarza Lubi skiego, dla którego zmar a Maria by a zarazem pi kn Luiz.- Ludzie s strasznie podli - powiedzia pisarz do doktora Nieg owicza.- Podli, bo k ami.- Tak - zgodzi si z nim doktor Nieg owicz.I doda : - A niektórzy s jeszczebardziej podli, bo mówi prawd.Ale tego pisarz Lubi ski chyba nie s ysza , tak go poch on o wspomnieniedziewczyny z u miechem orze wiaj cym jak wietrzyk majowy.Jonasz W truch przyj mier córki m nie i bez skargi.I podobnie - choby y to tak odleg e i tak ró ne wydarzenia - bez skargi i alu odniós si do wie ci,e naczelnik Gwiazda nie chce, aby on by so tysem w Skiro awkach.Ale animy la zrezygnowa z so ectwa.Do ony swojej, równie agodnej jak ich zmar acórka, powiedzia s owami Hioba: "Póki dech we mnie, nie odst pi odniewinno ci mojej". Stado gawronów tylko jeden dzie kr ci o si w Skiro awkach i odlecia o wstron Bart, ale troski w wiosce pozosta y na d ej.S ysza a panna Józia, któraju prawie dwa tygodnie mieszka a u malarza Porwasza, g ne krakaniegawronów nad dachem domu ukochanego, widzia a nawet przez du e okno jegopracowni jak wielkie, czarne, jakby unurzane w sadzy ptaki kr nad itrzcinami u brzegu jeziora, a potem odlatuj gdzie bardzo daleko, i raptempoczu a, e ogarnia j ogromny smutek.Nie u wiadamia a sobie, gdzie jest jegoród o, Czy smutek ów nap ywa przez szklan cian w domu malarza Porwasza,od strony martwej pustyni zamarzni tego i pokrytego niegiem jeziora, zpodobn do w ochatej brodawki k czarnych drzew - Czaplej Wyspy? Czymo e przychodzi z nieba, które wisia o nad t martw biel , nieba o barwie wodyodlanej ze le obranych ziemniaków? Czy te uczucie to rodzi si gdzie wbinach jej brzucha,, rozchodzi si w okolicach serca, a nast pnie przedostajedo g owy i my li, które stawa y si coraz smutniejsze i smutniejsze?Malarz Porwasz od wczesnego rana a do zmroku malowa w swej pracownimartwe trzciny, zarastaj ce brzeg jeziora.Robi to z ogromnym zapa em,poch oni ty ca kowicie swoim zaj ciem.W pracowni unosi si kwa ny zapachfarb, a panna Józia wdycha a go, le c na ogromnym tapczanie i gryz c tanieherbatniki.Trzciny malarza nawet jej si podoba y, bo ka da z nich by a inna,przypomina y t um ludzki, w którym - jak mu si tak bli ej przyjrze - ka datwarz jest jednak inna, niepodobna do drugiej, osobnicza.Ale te rude i rdzawetrzciny przysypane niegiem tak e mia y w sobie co bardzo melancholijnego,dlatego panna Józia wzdycha a patrz c na nie i my la a, e zosta a przezPorwasza oszukana.Bo malarz ani razu nie wybra si do wspomnianej kiedytuczarni drobiu i nie przywióz dków g sich lub kurzych.Na niadanie jedlicodziennie jajecznic , na obiad mi sno-warzywn konserw , po której pannaJózia czu a burczenie w brzuchu i zbiera o jej si na md ci.Kolacj stanowity ser, smaczny, ale przecie ile razy mo na go je ? Tapczan w pracowni Porwasza by wygodny, dwa piece kaflowe dobrze grza y,a wieczorami, dla podniesienia nastroju, malarz rozpala polana brzozowe nakominku.Bo jego pracownia by a zarazem sypialni , azienk , kuchni i w ogóleca ym mieszkaniem, cho mia wi cej pokojów w swym dachowcu, ale tamtychnie opala i na szybach po yskiwa y kwiaty mrozu.Od le enia na tapczanie pannJózi bola y boki, nocami nie mog a spa , bo sypia a w dzie znu ona obserwacjzaj tego malowaniem Porwasza.Nudzi y j tak e rozmowy z malarzem,przewa nie o baronie Abendteuer.Dla rozprostowania ko ci albo dla za atwieniapotrzeby panna Józia wstawa a z tapczanu i w za du ym jak na ni szlafrokuPorwasza sz a do ubikacji albo zbli a si do okna, eby znowu zobaczy martwbiel i skrawek czerwonego dachu domu doktora Nieg owicza na pó wyspie.Pozosta ej cz ci domu ju nie widzia a, jako e w nie w tym miejscu brzegzarasta y wysokie olchy.Patrz c na ów czerwony, tu i ówdzie przyprószony bieldach domu doktora, wysuwa a z ust koniec swojego j zyczka i dotyka a nimwarg, stwierdzaj c, e s dziwnie suche, jakby traci, Swoj wie.Spieszy awi c do lusterka, aby upewni si , czy i jej oczy nie trac po ysku, a policzkiró owo ci.Coraz cz ciej te wspomina a chwile rozmowy z doktorem podczassylwestrowej nocy, ostre spojrzenie jego oczu za okularami, jego siwe skronie.Ciekawam, ile lat ma wasz doktor? - zapyta a pewnego razu, stoj c przedszklan cian pracowni.Doktor? Czterdzie ci i pi - powiedzia oboj tnie Porwasz, nie odrywaj c oczuod swego nowego obrazu.Panna Józia westchn a cichutko.- Wygl da bardzo m odo, zreszt , jakie znaczenie ma wiek u m czyznyCiekawam, dlaczego si nie o eni ? - Przywyk do wygodnego ycia i smacznego arcia.Ma gospodyni niejakMakuchow , która dba mu o dom i spi arni.On za lubi obrabia m atki.Takby o z poprzedni on Lubi skiego.I z t now te romansuje.- Nieprawda - odpar a zdecydowanie - to w nie ona na niego leciWyczuwa am to, gdy jechali my jego samochodem w noc sylwestrow.Kobietnigdy nie myl si w takich sprawach.- Niektórzy we wsi gadaj , e doktor musi najpierw upokorzy kobiet zanim wni wejdzie - stwierdzi Porwasz, bo chcia Józi obrzydzi doktora.W istocie pann Józi przez moment a dreszcz wstr tu ogarn , bo wyobrazi asobie, e doktor robi z kobiet w nie to, o czym s ysza a, e niektórzy robi , a cozawsze wydawa o si jej czym najobrzydliwszym na wiecie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]