[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nagle zamilkł.Rzucił okiem na telewizor i z powrotem usiadł w fotelu.Na ekraniepojawiła się spikerka i zapowiedziała Kojaka. Zresztą zostańcie ściszonym głosem rzekł Lejwoda. Możecie siąść na dywaniealbo na ławie pod ścianą.A jeśli ktoś z was się odezwie, zabiję.Zabiję! powtórzył. Tak jest przytaknęła pani Jagoda. Jeśli się odezwiecie, on was zwiąże, tak jakmnie, i zaknebluje.Podczas Kojaka zawsze wymachuję rękami i krzyczę od czasu do czasu.Pewnego razu naprawdę mnie o mało nie zabił. Cisza! ryknął pan Lejwoda, albowiem pokazały się już napisy filmu o porucznikuKojaku.W milczeniu, niemal na palcach, rozeszliśmy się po salonie, wyszukując dla siebiedogodne miejsca do oglądania Kojaka.Zgodnie z moim przeczuciem wpakowaliśmy się w głupią historię, ale nie była toodpowiednia pora na wyjaśnienia.Rozpoczęła się dramatyczna akcja.Kojak jechał samochodem przez ulice Nowego Jorkuna spotkanie z kidnaperem, wszedł do pustego domu, za jego plecami pojawił się straszliwyzbój. Boże drogi! krzyknęła pani Jagoda i zerwała się z fotela. Zaraz panią zwiążę i zaknebluję syknął Lejwoda.Przerażona tą grozbą pani Jagoda grzecznie usiadła z powrotem.Na krótko jednak.Po chwili znowu się zerwała i krzyknęła na cały salon, przejęta akcjątoczącą się na małym ekranie.Lejwoda aż posiniał ze złości i zwrócił się do mnie: Niech pan przygotuje sznury i odszuka chustkę.Jeśli nie zakneblujemy jej ust, niebędziemy mogli spokojnie oglądać Kojaka.Ona zawsze się tak zachowuje.To była, niestety, prawda.Pani Jagoda co chwila zrywała się z fotela, wymachiwałarękami, tupała nogami, pojękiwała, wykrzykiwała.Poirytowany jej zachowaniem sięgnąłempo leżące na dywanie przecięte sznury i zacząłem je wiązać.Czyniłem to tak wymownie, że najakiś czas pani Jagoda przestała pokrzykiwać i w umiarkowanym spokoju dotrwaliśmy jakoś dokońca filmu.Pan Lejwoda wyłączył telewizor. Teraz słucham, o co chodzi? zapytał uprzejmie.Postanowiłem umyć ręce od historiiz morderstwem i wyjaśniłem kłamliwie: Co do mnie, to chciałem jedynie obejrzeć Kojaka.Na moim jachcie, niestety, nie matelewizora. Rozumiem pana.I wybaczam wtargnięcie do mego domu skłonił się Lejwoda.Był chyba dziwakiem i nie zdumiewały go dziwactwa innych.Chociażby to, że ktoś mógłdo niego wtargnąć jak bandyta, tylko w tym celu, aby obejrzeć film kryminalny.Pani Joanna tłumaczyła się niezbyt zręcznie. Słyszeliśmy na jeziorze, jak pan omawiał plan dokonania zbrodni.Postanowiliśmyinterweniować. Planowałem zbrodnię? wzruszył ramionami Lejwoda. Często to robię, ponieważpiszę powieści kryminalne oraz scenariusze filmowe i telewizyjne.Używam pseudonimu: BillArizona.A więc to był ów słynny autor powieści kryminalnych ukrywający się pod zagranicznympseudonimem.Większość bowiem akcji jego powieści działa się w krajach anglosaskich. Zaistniało wielkie nieporozumienie pani Joanna zarumieniła się jak panienka, któraza dużo zjadła słodyczy.Jej opalona cera miała teraz ładny brzoskwiniowy odcień, przyjemnie harmonizujący zciemnymi włosami i czarnymi, wąskimi brwiami.Wyglądała prześlicznie i pan Lejwodaprzyglądał się jej z ogromną przyjemnością. To pan jest słynnym Billem Arizoną, którego książki czytam z taką rozkoszą kłamała, ale usprawiedliwiłem ją, bo przecież ja także wykręciłem się sianem.Zresztą trzebabyło temu człowiekowi jakoś wynagrodzić niemal bandycki napad na dom. Naprawdę czyta pani kryminały? ucieszył się Lejwoda. Nigdy bym nieprzypuszczał, że taka piękna kobieta, zapewne małżonka pana ukłonił mi się interesuje siękryminalistyką. Jestem rozwódką rzekła pani Joanna i znowu jak gdyby lekko się zarumieniła.Pan Tomasz jest po prostu kapitanem jachtu, którym wraz z synem odbywamy rejs po Jezioraku.A to córka moich znajomych przedstawiła Kikę.Dziewczyna dygnęła wdzięcznie. Ja także czytałam wszystkie pana kryminały.Są wspaniałe oświadczyła.Wyraz ogromnego zadowolenia zadomowił się na twarzy pana Lejwody. Miło mi gościć u siebie moich czytelników powiedział. Pani Jagodo, czy możenam pani podać herbatę? A może zjemy wspólnie kolację? zaproponował.Rozpoczęła się zwykła w takich razach wymiana uprzejmości, zaproszeń, zaprzeczeń, alewszystkim nam burczało w brzuchu i radzi byliśmy zasiąść przy stole. Z takim głębokim przekonaniem mówił pan o zabiciu swej żony podczas kolacjiwróciła do tematu pani Joanna że daliśmy się zwieść pozorom. Nie mam żony odrzekł pan Lejwoda. Ale cieszę się, że plan mej zbrodni zrobiłna was wrażenie.To dobry znak.Być może z równym przekonaniem odniosą się do niego iczytelnicy.Pani Joanna spojrzała na Lejwodę z nowym, ogromnym zainteresowaniem. Nie ma pan żony? Dlaczego? Czyżby, podobnie jak pan Tomasz, był pan wrogiemrodziny? Nie jestem wrogiem rodziny burknąłem, o mało nie udławiwszy się ością, bo nakolację podano smażoną rybę. Po prostu nigdy nie miałem czasu się ożenić.Mówiłem o tymwielokrotnie.Pan Lejwoda odłożył widelec, jakby obawiając się, że i on może trafić na ość rybią, którejnie zauważy, gdy pochłonie go temat rozmowy. Małżeństwo, wyobrażam sobie, to cudowna sprawa oświadczył. Niestety, nigdy niemiałem szczęścia do kobiet. To nieprawdopodobne rzekła pani Joanna jest pan przecież bardzo przystojnym iinteligentnym mężczyzną. Tak, pani ze smutkiem skinął głową Lejwoda. Ale moje zainteresowaniakryminalne, a przede wszystkim moja wyobraznia odstraszały ode mnie kobiety.Pamiętam zmłodości pewną uroczą dziewczynę.Gdy spacerowałem z nią po parku w noc księżycową,opowiadałem jej o wampirach grasujących po lasach i parkach, planowałem wspaniałą zbrodnię.Wyszła za mąż za pewnego urzędnika z Polmozbytu, a ja debiutowałem książką o wampirze.Potem były inne znajomości i nowe plany niezwykle wyszukanych zbrodni.Zawsze uważałem,że mężczyzna powinien dzielić się z wybranką serca swoimi myślami i uczuciami.Ale oneodchodziły, przerażone tym, co dzieje się w mej duszy.Jakaż kobieta zgodzi się połączyć swójlos z mężczyzną, którego myśli pochłonięte są zbrodniczymi planami? Wreszcie, zrezygnowany,osiadłem tu, na wsi, w towarzystwie gospodyni, pani Jagody, która dość cierpliwieprzedyskutowuje ze mną rozmaite aspekty zagadnień kryminalnych
[ Pobierz całość w formacie PDF ]