[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dla takich małych robaczków jak ja tozbyt wysokie progi.Może za kilka lat jak napiszę doktorat będę tu mogła podawać kawę i herbatę.Do widzenia.Zostaliśmy sami pod drzwiami profesorskiego gabinetu.20- Wchodzimy czy zwiewamy coś zjeść? zapytałem szefa patrząc jak nasza niedawnatowarzyszka znika za zakrętem korytarza. Wejdziemy powiedział Pan Samochodzik uśmiechając się ponuro. Muszę zobaczyćjak wygląda profesor zajmujący się średniowieczem, który nienawidzi zabytków z tego okresu.Tomusi być ciekawy okaz.Profesor Witold Orpała z całą pewnością był ciekawym okazem, o czym mieliśmy okazjęprzekonać się zaraz po wejściu do gabinetu.Od grupy kilkunastu mężczyzn w pomiętych ciemnychgarniturach odłączył się natychmiast szczupły, wysoki hrabia w nienagannie skrojonym surducie.Dlaczego hrabia? W ruchach mężczyzny było coś majestatycznego i pańskiego, a cała jego postaćtchnęła dostojeństwem.Nawet binokle w srebrzystej oprawie zatknięte na nosie nie wydawały sięanachronicznym bibelotem, tylko przedmiotem niezwykle użytecznym i jak najbardziej na miejscu. Serdecznie pana witam powiedział, a jego francuskie r dopełniło hrabiowskiegoobrazu. Jest mi niezwykle przyjemnie powitać tak znaną oraz zasłużoną dla polskiej i światowejkultury osobę.Jego ręka wyciągnęła się w stronę mojego szefa, ale w jakiś taki sposób.Miałem wrażenie,że profesor oczekuje, że pan Tomasz przyklęknie, a następnie ucałuje jego złoty sygnet, którybłyszczał na środkowym palcu.Jednak szef okazał się mniej czuły na arystokratyczną auręgospodarza i uścisnął tylko jego dłoń mówiąc: Bardzo mi przyjemnie, panie profesorze.Pozwoli pan, że przedstawię swojegowspółpracownika magister Paweł Daniec. Magister powtórzył Witold Orpała z takim wyrazem twarzy jakby przeżuwał żywążabę. Witam.Podsunął mi dłoń, ale idąc za przykładem Pana Samochodzika również jej nie ucałowałem,tylko solidnie uścisnąłem.Profesor spojrzał na mnie z wyrazną pogardą, a potem sięgnął do kieszeni i wręczyłwizytówkę panu Tomaszowi.Dla mnie wizytówki nie było. Zapraszam panów na wyśmienity tort.Przygotował go najlepszy bydgoski cukiernik Adam Ptak.Zaręczam, że nigdy w życiu nie jadł pan takich delicji, panie Tomaszu powiedziałuprzejmie, ale tym razem jego arystokratyczne r zabrzmiało w moich uszach jak warczeniezłośliwego kundla. A co tam.Najważniejsze, że nie serwują tutaj słonych paluszków pomyślałem ruszającw stronę stołu.Pan Tomasz chciał pójść w moje ślady, ale profesor zatrzymał go ruchemwypielęgnowanej dłoni. Pan Draniec przyniesie panu kawałek tortu, a w tym czasie.Chciałbym zamienić z panemkilka słów na osobności powiedział chłodnym tonem Orpała wrednie przekręcając mojenazwisko. Mam do pana pewną sprawę.To delikatny temat. Słucham powiedział z westchnieniem pan Tomasz, a jego wzrok powędrował tęsknie wkierunku ciasta stojącego na stole. Proszę się nie martwić, szefie.Przyniosę najlepszy kawałek zapewniłem usiłującpodtrzymać go na duchu. A nazywam się Daniec, panie profesorze.Witold Orpała stał przez chwilę bez ruchu najwyrazniej nie mogąc uwierzyć w to co usłyszał.Skala mojej bezczelności musiała być ogromna, bo dosyć długo nie potrafił wydobyć z siebieżadnego dzwięku.21 To bez znaczenia.Kompletnie bez znaczenia.Nie ma się o co spierać wysapałspoglądając na mnie jak na istotę gorszego gatunku. I proszę już w końcu iść po to ciasto!Przecież pan Tomasz czeka!Zmierzyłem go chłodnym spojrzeniem od czubka głowy po czubki eleganckich ciemnychbutów od Gucciego. Proszę, proszę.Butki jak marzenie.Prawdziwy hrabia pomyślałem iruszyłem w stronę stołu.Rozmowa szefa z profesorem trwała dobrych kilka minut.Szukałem właśnie czystychtalerzyków, aby nałożyć tort, gdy nagle stanął przy mnie pan Tomasz i powiedział nienaturalniespokojnym głosem: Zostaw ten tort.Wychodzimy z tego przyjątka.Oni tu wszyscy mają kompletnego fioła.Kompletnego! A ten Orpała.Boże chroń nas od takich historyków, bo Polska zamieni się wpustynię! Może jednak tortu? zapytałem lekko zdezorientowany. Stanąłby mi w gardle! powiedział stanowczo Pan Samochodzik i zdecydowanymkrokiem ruszył w kierunku wyjścia.Popatrzyłem z żalem na śmietanowy torcik i ruszyłem za szefem.Kiedy wychodziliśmyzobaczyłem, że profesor Orpała odprowadza nas wzrokiem.Jako człowiek dobrze wychowanyskłoniłem lekko głową na pożegnanie.Nie spodziewałem się oczywiście wzajemności, ale jegoreakcja nieprzyjemnie mnie zaskoczyła.Witold Orpała skrzywił się z niesmakiem, a następnieostentacyjnie odwrócił się do mnie plecami.Najwyrazniej więc audiencja u hrabiego byłazakończona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]