[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mam nadzieję&wydaje mi się, że mogę dochować wiaryprzez wzgląd na siebie, gdyżzgrzeszyłam i postąpiłam zle.LeczLeonard& spojrzała na niego. Lecz Leonard powtórzył. Ach!Oto i trudność, Ruth.Przyznaję, że takichjak on spotyka ze strony światasurowość i prześladowanie. Przerwał,by pomyśleć nad czymś, co stanowiłobyrzeczywistą osłodę dla tej gorzkiejprawdy.Mówił dalej. Zwiat to niewszystko, Ruth; ani też pragnieniedobrej opinii oraz szacunku nie jestnajwyższą z potrzeb, jakie odczuwaczłowiek.Naucz tego Leonarda.Niepragniesz wszakże, aby całe jego życieusłane było różami.Nie ośmieliłabyś sięgo takim uczynić nawet wówczas,gdybyś miała moc po temu.Naucz goz chrześcijańską szlachetnością witaćpróby, które zsyła Bóg to właśnie jestjedna z tych prób.Naucz go, że nienależy postrzegać życia jako pasmaudręki, a być może też zawodui niedoskonałości jako smutnegoi żałosnego końca, lecz jako środek,który bohaterom i wojownikom armiiChrystusa zesłano po to, ażeby mogliokazać swe wierne oddanie.Powiedzmu o twardej, ciernistej ścieżce, którąkroczyły niegdyś krwawiące stopyJedynego.Ruth! Pomyśl o życiuZbawiciela i Jego okrutnej śmierci,i o Jego boskiej wierze.Och, Ruth! wykrzyknął kiedy spoglądam na ciebiei widzę, kim możesz się stać kim staćsię musisz dla tego chłopca, nie wiem,czy chociaż na chwilę mogłabyśstchórzyć na tyle, ażeby uciec przed tymobowiązkiem! Lecz dotąd wszyscyśmybyli tchórzami dodał, rzucając sobiegorzkie oskarżenie. Niechże nam Bógdopomoże, ażebyśmy więcej nimi niebyli!Ruth siedziała bardzo cicho.Wzrokmiała spuszczony i zdawała się błądzićgdzieś myślami.W końcu wstała. Panie Benson! rzekła, stającprzed nim i wspierając się na stole, gdyżze słabości drżała przemożnie zamierzam podjąć bardzo, bardzo usilnąpróbę, ażeby wypełnić mój obowiązekwobec Leonarda& oraz Boga dodałaz namaszczeniem. Lękam się jedynie,że moja wiara względem Leonarda możeniekiedy być zawodną& Poproś, a będzie ci dana.To niejest czcza ani niewypróbowanaobietnica, Ruth!Znów usiadła, gdyż nie mogła dłużejstać.Nastąpiła kolejna długa chwilamilczenia. Nigdy więcej nie mogę pójść dopana Bradshawa rzekła nareszcie, jakgdyby myśląc głośno. Nie, Ruth, nie pójdziesz odparł. Lecz nie będę zarabiała! dodałaprędko, sądziła bowiem, że on niedostrzegł trudności, która ją niepokoiła. Ruth, wiesz zapewne, że dopókiFaith i ja mamy dach nad głową i niebrakuje nam chleba, dopóty ty orazLeonard dzielicie je z nami. Wiem& wiem, że są państwopełni najtkliwszej dobroci odparła lecz tak być nie powinno. Na razie tak być musi odrzekł zezdecydowaniem. Być może niebawemzdobędziesz jakieś zajęcie; być możeupłynie trochę czasu, nim możliwośćjakaś się pojawi. Cii rzekła Ruth Leonard jestw bawialni.Muszę do niego iść.Lecz kiedy wstała, tak bardzozakręciło jej się w głowie i tak sięzachwiała, że rada była natychmiastponownie usiąść. Musisz tu odpocząć.Pójdę doniego oznajmił pan Benson.Opuściłją; a kiedy odszedł, wsparła głowę naoparciu fotela i jęła płakać cichoi nieprzerwanie; lecz w sercu jejzrodziło się cierpliwsze, ufne,stanowcze uczucie, które od początkui poprzez łzy, jakie przelała, niosło ją kuwznioślejszym myślom, aż nareszciewstała, ażeby się pomodlić.Pan Benson dostrzegł nieznanywcześniej wyraz lękliwego wstyduw oczach Leonarda, kiedy chłopiecspojrzał mu w oczy, by następnieodwrócić wzrok.Ból sprawił mu takżewidok przepełnionej żalem, zlęknionejtwarzyczki, na której dotychczasprzeważały nadzieja oraz radość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]