[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Włożył tę samą marynarkę z czarnego kaszmiru, co poprzednio, a jegowłosy ciągle były lekko wilgotne, bo niedawno wziął prysznic.Kobietom siedzącym na szarych so-fach i przyglądającym mu się znad szklanek martini wydawał się bardzo przystojny.Sunny po raz pierwszy zostawiła Tesoro - suczka zasnęła, wyczerpana, na łóżku - i przyszła do barusama.Stanęła65w drzwiach dokładnie w chwili, kiedy zegar pokazał ósmą trzydzieści.Twarz Eddiego rozjaśniła się na jej widok.Sunny ruszyła w jego stronę, kołysząc się z wdziękiem nadługich nogach.I wtedy przed hotelem rozpętało się piekło: zaczęły wyć policyjne syreny, potempojawiły się wozy strażackie i znowu samochody policji.Kobiety, przestraszone, spojrzały na siebie.- Atak terrorystyczny? - pytały jedna drugą.- Bomba? Ale tutaj? W Monte Carlo?Sunny podbiegła do Eddiego; objął ją, a ona pochyliła się ku niemu zaniepokojona.Nie tak to sobiewyobrażała.Miała nadzieję, że będą sami i uda im się spokojnie porozmawiać.Chciała mupowiedzieć, że był jej wybawcą, że dzięki niemu udało jej się nie zwariować, że miała szczęście, że gopoznała.I że nigdy nie zapomni ani jego, ani tego jednego, jedynego pocałunku.Dzwięk syren rozpłynął się w oddali i kobiety w barze odetchnęły z ulgą.Hinduska gestem poprosiłakelnera, by napełnił jej kieliszek.- Jak myślisz, co się stało? - wydusiła Sunny.Pocałowała Eddiego w policzek, jego zapach nagleuderzył jej do głowy.- Pewnie jakiś fałszywy alarm.- Eddie nie chciał, żeby tego wieczoru myślała o terrorystach.Chciał,żeby myślała o nim.Usiadła obok niego na wysokim stołku przy barze, urocza w swojej prostej czarnej sukience.Zamiastfutrzanych butów włożyła sandałki z satyny na wysokich obcasach, z kokardkami' z przodu.Miałapiękne kształtne stopy i kostki smukłe jak pęciny rasowego konia.Eddie spytał, czego się napije, akiedy odparła, że szampana, zamówił Grandę Dame.- Ekstrawagancko - stwierdziła z uśmiechem Sunny, kiedy kelner otworzył butelkę.- To wieczór ekstrawagancji.- Eddie podniósł kieliszek i spojrzał jej w oczy.- Nie mogłem zapomniećo tym pocałunku.66Prawdę mówiąc, Sonoro Sky Coto de Alvarez, właśnie to wspomnienie kazało mi tu dzisiaj wrócić.Sunny wzięła głęboki oddech.Skończ to, zanim cokolwiek naprawdę się zacznie, nakazała sobie.- Nie zagwarantuję ci więcej pocałunków - wyrzuciła z siebie.Eddie kiwnął głową.- W porządku.A gdzie chciałabyś zjeść kolację? Znam świetną japońską restaurację w Cannes,moglibyśmy też pójść do tawerny na plaży w Golfe Juan.Albo, jeśli jesteś zmęczona, znowu zjeść tu,w hotelu.Jego komórka zamruczała.Eddie przeprosił i się odwrócił.Młodszy barman nalał szampana.- Był napad na sklep jubilerski La Fontaine - wyjaśnił Sunny i zmarszczył brwi.- Dorastałem tu, wMonte Carlo.Kiedyś takie rzeczy się tu nie zdarzały.Wielu ludzi chciało tu mieszkać, bo było tobezpieczniejsze miejsce niż Mexico City czy Sao Paulo.Sunny usłyszała, że ktoś ją pozdrawia.Maha Mondragon.- Pamięta mnie pani, madame Alvarez? - zapytała Maha.-Rozmawiałyśmy wczoraj.- Oczywiście - odparła Sunny.Jak mogłaby zapomnieć o tym tajemniczym ostrzeżeniu i radzie naprzyszłość?- Może ci się to wydać dziwne, ale pozwól, że wytłumaczę, o co chodzi.Zdecydowałam się podejść dociebie, bo widzę, że masz problemy.Przypominasz mi mnie samą sprzed wielu lat.Znalazłaś się wniebezpiecznej sytuacji, niebezpiecznej emocjonalnie.Jeśli potrzebujesz pomocy, to ja, mogłabyśpowiedzieć: zupełnie obca osoba, chętnie ci jej udzielę.Sunny spojrzała w piękne ciemne oczy i zobaczyła w nich dobroć, ale też coś nieodgadnionego.MahaMondragon przejrzała ją na wylot.Wiedziała, że Sunny ma kłopoty, wiedziała, że wkroczyła nagrząski teren z Eddiem, no i z Kitty.- Nie wiem, co powiedzieć.poza dziękuję - mruknęła.- Choć się nie znamy, myśl o mnie jak o przyjaciółce, której możesz zaufać.73- Ale kim jesteś? - spytała Sunny.- Projektantką biżuterii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]