[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Porządna dokumentacja była niczym fundament, naktórym budowało się śledztwo.Dobry milicjant potrafił wykorzystać tonarzędzie do złapania przestępcy i oddania go w ręce sprawiedliwości.Sądy ludowe zaś miały zdecydować, jaki okres spędzony za kratkamibędzie dla kryminalisty najwłaściwszy.To była właśnie sowieckalogika, której piękno tkwiło w prostocie.Studenci, których od małegokształcono według marksistowsko-leninowskiego systemu edukacji, napewno nie będą mieli problemu z jej zrozumieniem, choć miewali je ichstarsi koledzy z milicji.Raz jeszcze przejrzał sporządzone notatki i zaczął się zastanawiać,czy to możliwe, by umiejętności, które miał nadzieję przekazaćstudentom, zostały wykorzystane przeciwko niewinnym ludziom.Nieulegało wątpliwości, że Jagoda przekroczył pewne granice i został za tousunięty przez Komitet Centralny.Partia musiała dołożyć wszelkichstarań, by ochronić państwo, oczywiście w granicach rozsądku, ioczekiwała od Jeżowa, że zaprowadzi zupełnie nowy porządek.Krążyłyjednak pogłoski, że obejmując swój urząd, Jeżow stwierdził, iż lepiejskazać dziesięciu niewinnych ludzi na cierpienie, niż puścić wolnojednego szpiega, a poza tym gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą.Korolewwestchnął ciężko i wstał od stołu, wyobrażając sobie kupkę niewinnychwiórów na podłodze tartaku.Mimo wszystko jego technikidokumentowania śledztwa, w swej prostocie i logice, powinny sięprzysłużyć obronie niewinnych ludzi.Podniesiony nieco na duchu, skończył się ubierać.Choć wizja ślepowymierzającej ciosy siekiery nie chciała opuścić jego wyobrazni, zrobiłwszystko, by wymazać ją z pamięci, pakując dokumenty do teczki icicho zamykając za sobą drzwi.Udało mu się bezgłośnie przekręcić klucz w zamku, gdy usłyszał zasobą kaszel.Kiedy się odwrócił, jego oczom ukazał się splątany czarnywełniany szal na trzech nogach, dziwacznie kołyszący się na boki.Podokładniejszych oględzinach trzecia noga okazała się laską. Jesteście więc gliną? Gliną? To niezbyt uprzejmy sposób zwracania się do milicjanta,obywatelko. I co zrobicie, wsadzicie mnie za kratki? Mam osiemdziesiąt trzylata i już siedziałam w więzieniu.Nie jest tam najgorzej.Niezle karmią ijest do kogo gębę otworzyć.Czasem można trafić na intelektualistę.Korolew rozejrzał się w poszukiwaniu drogi ucieczki, lecz staruszkazabarykadowała korytarz.Mógł się jedynie cofnąć do mieszkania.Ponieważ czas mu na to nie pozwalał, wskazał na zegarek. Wybaczcie mi, obywatelko, nie mam najmniejszego zamiaru wasaresztować.Spieszę się do pracy. Do pracy, mówicie? Musicie mi jednak wytłumaczyć jedną rzecz,panie glino jak udało wam się wtaszczyć słonia po tych starychschodach? Ja ledwie jestem w stanie się po nich wdrapać.Ze słoniem todopiero musiała być katorga. Ze słoniem? Tak, ze słoniem.Co z kolei przypomina mi kawał o owcy.Słyszeliście go? Kilka owiec próbuje przekroczyć granicę z Finlandią. Czemu chcecie się przedostać do Finlandii? pyta celnik. PrzezNKWD odpowiada owca. Towarzysz Stalin nakazał aresztować imwszystkie słonie. Ale wy nie jesteście słoniami dziwi się celnik. My to wiemy wzdycha owca ale spróbujcie to wytłumaczyćczekistom.Dobre, prawda?Za podobny żart Mendelejew trafił na Syberię.Korolew przyłożyłpalec do ust i rozejrzał się w poszukiwaniu świadków ich rozmowy.Staruszka skrzywiła się z niezadowoleniem, ale zamilkła. Trochę rano ćwiczyłem rzekł Korolew, zmieniając temat. Tostąd ten hałas.Wybaczcie, jeśli was obudziłem. Mnie? Drogi panie glino, postawiliście na nogi cały tenzasmarkany dom i połowę ulicy.Nie możecie pójść na salęgimnastyczną czy gdziekolwiek indziej, skoro już musicie wykonywaćte swoje ćwiczenia? Już myślałam, że doczekałam się wreszcie nadejściadnia Sądu Ostatecznego, lecz przypomniałam sobie, że Bóg istniejewyłącznie w prymitywnych umysłach ciemnoty, i doszłam do wniosku,że to jednak sprawka słoni.Swoją drogą szkoda, że to jednak nie one to dopiero byłoby ciekawe sąsiedztwo. Ponownie proszę o wybaczenie, obywatelko.Pozwólcie, że sięprzedstawię kapitan Aleksiej Korolew z Wydziału KryminalnegoMilicji Moskiewskiej. W to akurat nie wątpię powiedziała starsza kobieta, z nutkąprotekcjonalności w głosie. Maria Aobkowska.Mieszkam pod wami,oczywiście do czasu, bo jeśli nadal będziecie wykonywać te swojećwiczenia, to pewnego dnia wybijecie dziurę w suficie i zamieszkacietam gdzie ja. Zmierzyła go ciekawskim spojrzeniem. Wyglądacie naporządnego człowieka, choć nie grzeszycie urodą.Czemu nie macieżony? Byłem kiedyś żonaty, obywatelko. Za moich czasów było inaczej, przysięga małżeńska obowiązywałaprzez całe życie.Teraz wystarczy podpisać papiery i można zapomniećo całej sprawie.Tak czy inaczej, spieszycie się do pracy, a jest to i owodo zrobienia.Dziwię się, że macie czas na pogawędki ze staruszkami,kiedy ulice aż roją się od chuliganów.Po tym jak na wpół zniósł, a na wpół sprowadził kobietę na parter iwysłuchał plotek na temat pozostałych mieszkańców budynku,Korolew odniósł wrażenie, iż zaskarbił sobie sympatię sąsiadki.Byćmoże dlatego że kiedy, na wyrazną prośbę, pochylił się w jej stronę,błyskawicznym ruchem, który absolutnie nie korespondował zwiekiem, schwyciła go kościstymi palcami za policzek, wyściskała iwreszcie żartobliwie poklepała po twarzy.Pomachała mu jeszcze napożegnanie, posyłając nieomal zalotny uśmiech.Na dworze było tak mrozno, że wypuszczone przez niego z płucpowietrze utworzyło mgłę gęstą niczym papierosowy dym.Przeszywający do szpiku kości chłód orzezwił go i nie wiedzieć czemu,wprawił w dobry nastrój.Cieszył się, że ma na sobie wojskowy płaszcz,chroniący przed mrozem, jego filcowe buty dobrze trzymają ciepło, a naulicy nie ma żywej duszy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]