[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Daj mi rÄ™kÄ™, bÄ…dzmysiostrami!Teressa zawahaÅ‚a siÄ™, na pÅ‚acz siÄ™ jéj zebraÅ‚o i wybuchnÄ…wszy nim, rzuciÅ‚a siÄ™ na szyjÄ™ Faustynie. Jam nigdy nie byÅ‚a nieprzyjaciółkÄ… tobie! zawoÅ‚aÅ‚a jam ci nie odebraÅ‚a kochanka, nie powiedziaÅ‚a zÅ‚ego sÅ‚owa. A! dosyć! dosyć! niech przepadnie przeszÅ‚ość odparÅ‚a Faustyna nie wspominajmy jéj, wezmy siÄ™ za rÄ™ce i idzmyzgodnie.%7Å‚ycie nasze i tak ciężkie a smutne, trujÄ… je drudzy; myÅ›my nie powinny.Faustyna westchnęła. PrzyszÅ‚am do ciebie, bo mi ciÄ™ z duszy żal; ale cóż pomoże dobra rada i dobre sÅ‚owo? przyjdzie zapózno, a co konieczne,tego żadna siÅ‚a nie przemoże.ZamilkÅ‚a chwilÄ™; matka Teressy wyszÅ‚a powoli, ona sama na nizkim stoÅ‚eczku siadÅ‚a u nóg Faustyny, podparÅ‚a siÄ™ na rÄ™kachjak wprzódy i zadumaÅ‚a. Ludzie nam szczęścia zazdroszczÄ… mówiÅ‚a Faustyna a my Å‚zy Å‚ykać musimy.To nie nasz Å›wiat.a na dworze ich,jak na ich lodzie ostrożnie chodzić potrzeba, ażeby siÄ™ nie poÅ›liznąć i nie paść.Szczęściem ja mam króla, a ten mojemu gÅ‚osowibÄ™dzie wiernym.Dobre stworzenie, które jak do żłobu idzie do swéj loży, a ja mu obrok zasypujÄ™ piosenkÄ….RozÅ›miaÅ‚a siÄ™, pochyliÅ‚a do Teressy i pocaÅ‚owaÅ‚a jÄ… w czoÅ‚o. Ciebié mi żal, tyÅ› wpadÅ‚a w rÄ™ce.Albuzzi.ZniżyÅ‚y gÅ‚os.Teressa obejrzaÅ‚a siÄ™ bojazliwie i szepnęła cicho i ostrożnie: ja siÄ™ wÅ‚asnéj matki bojÄ™! A ja nikogo odparÅ‚a Faustyna ale znaszże ty tego przyszÅ‚ego króla, który ci chustkÄ™ rzuciÅ‚?Wzdrygnęła siÄ™.To straszny czÅ‚owiek! MiÅ‚y, sÅ‚odki, dobry, ale mi jego Å›miech syczy jak gadzina; on ma uÅ›miechy ale sercaniéma.A taki pobożny, a taki pokorny.I wstrzÄ™sÅ‚a siÄ™ Faustyna. PrzyszÅ‚am doprawdy użalić siÄ™ nad tobÄ…, bo on wkrótce nam tu wszystkim panować bÄ™dzie.a biada nam podpanowaniem jego, jeÅ›li z nas która sprzeciwiać mu siÄ™ odważy: Poverina!Teressa zmilczaÅ‚a; Faustynie lice gorzaÅ‚o. Dla ciebie dobrym on może! lecz gdybyÅ› ty jak ja codzieÅ„ sÅ‚yszaÅ‚a jÄ™ki i skargi na uciski i tÅ‚umione Å‚zy ludzi, o! jakbyÅ› gonienawidziÅ‚a. Moja dobra Faustyno odezwaÅ‚a siÄ™ w koÅ„cu Teressa trafiÅ‚aÅ› na dzieÅ„ taki, gdy mi to Å‚zy jeszcze nie oschÅ‚y odpÅ‚aczu.O! myÅ›my tu bardzo biédne.ZpiÄ™ i we Å›nie sÅ‚yszÄ™ szum mojego Adryatyku, zdaje mi siÄ™, żem tam znowu na progudomku wieczorem; lucciole migajÄ… w powietrzu.Andrea brzdÄ…ka na gitarze.piosnka brzmi w powietrzu, wiatr przynosi zapachkwiatów i liÅ›ci.BudzÄ™ siÄ™, sÅ‚ucham: szumi, ale wicher, szumi ze Å›niegiem i brzmi mowa nienawistna i ludzie siÄ™ Å›miejÄ…, którychszyderstwo rani, a miÅ‚ość upokarza.ZakryÅ‚a twarz rÄ™kami Teressa. Droga moja odezwaÅ‚a siÄ™ Faustyna, caÅ‚ujÄ…c jÄ… wiÄ™c nie dogryzajmy sobie wzajem, pomóżmy na cierniowéj drodze.I podaÅ‚a jéj rÄ™kÄ™, szepcÄ…c w ucho: Strzeż siÄ™ tego, który ciÄ™ opanowaÅ‚: straszny jest! i niech ciÄ™ Madonna ma w swéj opiece.Teressa wstaÅ‚a, odprowadzajÄ…c jÄ… do drzwi. Adio! rzekÅ‚a niech ci Bóg pÅ‚aci dobre serce; przyszÅ‚aÅ› w smutku.jaÅ›niéj mi teraz, gdy nas dwie razem a nieprzeciw siebie.Tak siÄ™ rozstaÅ‚y, a zamyÅ›lona Faustyna, której port-chaise czekaÅ‚a u bramy, szepnęła ludziom, ażeby jÄ… nieÅ›li do domu.Przez odsÅ‚oniÄ™te okna lektyki mogÅ‚a widziéć wszystko, sama nie bÄ™dÄ…c widzianÄ….Z uliczki, przy któréj staÅ‚ nowy domekAlbuzzi, czekajÄ…c aż jéj wspaniaÅ‚y protektor rotundÄ™ wzniesie na Frydrychstacie, Faustyna prÄ™dko dostaÅ‚a siÄ™ do bramy imiasta.WÄ…zkÄ… uliczkÄ… musiaÅ‚a przejeżdżać na ZamkowÄ….Z roztargnieniem spoglÄ…daÅ‚a przeciwko siebie.Mrok w mieÅ›cie nie byÅ‚jeszcze tak gÄ™sty jak w domach, twarze ludzi rozeznać byÅ‚o Å‚atwo.Z przeciwnéj strony spostrzegÅ‚a niesionÄ… szybko od zamkulektykÄ™; poznaÅ‚a, a raczéj domyÅ›laÅ‚a siÄ™ w niéj SuÅ‚kowskiego, którego blada twarz i czarny wÄ…sik, mignęła jéj wÅ›ród cieni.Szyby dwóch lektyk o maÅ‚o siÄ™ nie otarÅ‚y o siebie, Faustyna, jakby nagÅ‚e jakieÅ› rozbudziÅ‚o siÄ™ w niéj mÄ™ztwo, w chwili, gdylektyka SuÅ‚kowskiego mijaÅ‚a jÄ…, zadzwoniÅ‚a w okno swojéj i zawoÅ‚aÅ‚a: Fermate!.SuÅ‚kowski, który byÅ‚ gÅ‚Ä™boko zanurzony na siedzeniu, wychyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ i spojrzaÅ‚.Lektyki obie stanęły, ludzie niosÄ…cypostawili je tak okno w okno, że siedzÄ…cy w nich wygodnie z sobÄ… rozmawiać mogli.SpuÅ›ciÅ‚a okno Faustyna i wychyliÅ‚a siÄ™ wzruszona.Minister ze swéj strony zdziwiony trochÄ™, zbliżyÅ‚ twarz ku oknu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]