[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co mam robić? - głos Palomy był stłumiony, bo ukryła twarz na ramieniu przyjaciółki,jakby chciała zniknąć.Cherrypop pomyślała minutę.Nie potrzebowała wiele czasu, by podjąć decyzję.- Uciekniemy - wypaliła.- Dokąd?- Hm, jeszcze nie wiem.- Cherrypop przerzuciła długi jasny warkocz na plecy, skuliła się złokciami na kolanach i myślała chwilę.- Nie znasz nikogo, do kogo mogłybyśmy uciec? - spytała w końcu.- Ja na przykład mamwujka Julia w Murcji, ale podróż tam pewnie dużo kosztuje, a zresztą on chyba i takodesłałby nas tu z powrotem i co wtedy?Paloma jęknęła.Głosy Lorenzy i Maca zaczęły się przybliżać.Mac powiedział dobranoc iruszył w kierunku schodów.Dziewczynki zerwały się na nogi i popędziły do pokojuPalomy.Tam przerażone rzuciły się na łóżko.- Omal nas nie przyłapał - zawołała Cherrypop, nadal pochłonięta wizją włóczęgi dwóchuciekinierek.W filmach pokazywali to jako wspaniałą przygodę.Wszystkobyłoby takie ekscytujące.Oczywiście z wyjątkiem okropnego ojczyma Palomy.Palomanagłe usiadła wyprostowana.- Może powinnam z nim po prostu porozmawiać - powiedziała.- Z ojczymem? Nie możesz, w ogóle nie będzie cię słuchał, zresztą on chce tylko twoichpieniędzy.- Nie z nim, idiotko.Z Makiem!Mimo powagi sytuacji Cherrypop zachichotała.- E tam, do diabła - ziewnęła nagle zmęczona.- Chodz, pooglądamy telewizję.Jutrowymyślimy, co robić.Jutro wydawało się bardzo odległe.Paloma włączyła telewizor.Siedziały po turecku na jejłóżku i oglądały jakiś wywiad nagrany parę miesięcy temu.Już go widziały.Ale potempojawił się Jacinto i zaczął śpiewać.Obie z Cherrypop uważały, że jest cudowny Po prostugo uwielbiały.Rozdział 40 BarcelonaBibi siedziała za szklaną taflą w studiu nagraniowym w domu Jacinta.W słuchawkach nauszach słuchała, jak śpiewa jej piosenkę.Akompaniament był już nagrany.Zespół Jacintazrobił to fantastycznie.Smyczki i trąbki zostaną dodane jutro.Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy.Prawie nie mogła uwierzyć, że to jej prostapiosenka.Bardzo jej się podobało w małym wyciszonym studiu.Poza inżynierem dzwięku byli tutylko ona i Jacinto.Piosenka zakończyła się radosną frazą, podkreśloną głębokim, ostrymrytmem, który z początku wydawał się nie pasować do jej osobistego tekstu, ale potemnagle zamiast bólu napełnił spokojną piosenkę radością.- To piosenka o odnalezieniu siebie - powiedział jej wcześniej Jacinto, gdy razem omawialisłowa.Tym razem ostrożnie śpiewała razem z nim, celowo bardzo cicho, by nie rozpoznałjej charakterystycznego, słodkiego, gardłowego tembru głosu.- Właśnie to miałaś namyśli, prawda?Przyznała, że tak.Jacinto stwierdził, że jego zdaniem odnalezienie siebie wcale nie musibyć bolesne.To może być bardzo radosny proces.- Kto wie - rzucił z czułym uśmiechem.- Może nawet polubisz tę nową osobę, którą sięstałaś.Jacinto skończył śpiewać.Zapadła cisza.Melodia jeszcze rozbrzmiewała w uszachBibi, gdypopchnął szklane drzwi i wszedł do kabiny dzwiękowca.- Jak poszło? - spytał inżyniera, z którym zawsze pracował.Mężczyzna wiedział, o jakiefekt mu chodzi.Złożył palec i kciuk w kółko na znak aprobaty.- Doskonale.Już za piątym razem.Niezle jak na aranżację w ostatniej chwili.- Chyba dodamy coś jeszcze.Jacinto podszedł do Bibi.Zdjął jej słuchawki, wziął za rękę i przez szklane drzwipoprowadził do studia.Czekała oszołomiona, gdy przyciągał wysoki stołek i sadzał ją na nim.Ustawił przed niąmikrofon na odpowiedniej wysokości i przysunął go do jej ust.- Nie, nie zaśpiewam - powiedziała wzburzona.- To twoja płyta.Dałam ci tę piosenkę.Onanie ma nic wspólnego ze mną.- Vido - umilkł i patrzył na nią dłuższą chwilę.Odwróciła głowę.Oczywiście wiedział, kimona jest.Wiedział od początku, a teraz prosił, by zaśpiewała.Bibi zdawała sobie sprawę, że jeśli sięzgodzi, to wszystko stracone.Przepadnie nowe, anonimowe życie, które stworzyła dlaPalomy u Lorenzy i Jassy.Jej córka nie będzie już mogła żyć jak zwykła hiszpańskadziewczynka, wolna od okropnej przeszłości swej matki, od morderstw łączonych z jejnazwiskiem, podejrzeń i złych wspomnień.Paloma pewnie zdążyła już o Bibi zapomnieć.- Vido? - Jacinto nawet jej nie dotknął, nie wziął za rękę, tylko przysunął się bliżej.Czułaciepło jego ciała.Widziała pierś unoszącą się i opadającą w oddechu, granatowy tatuażschodzący spiralą aż do guzików koszuli.- Nie proszę, byś zaśpiewała - szepnął.Bibi zerknęła nerwowo czy mikrofony są wyłączone.Dzwiękowiec wyszedł na papierosa,więc byli sami.- Mówiłem ci, jak bardzo mi się to podobało, gdy szeptałaś tekst tam u Rodolfa - ciągnąłJacinto.- Słychać cię było tylko w tle, jako słabe dziewczęce echo.To dało piosencedodatkowy wymiar.Proszę cię, byś zrobiła to jeszcze raz.Chcę uchwycić miękkość twegogłosu, nutę namiętności, którą najwyrazniej wtedy czułaś, która przebija z napisanychprzez ciebie słów.Fakt, dałem twojej piosence szybki, niemal latynoski rytm, chwytliwebrzmienie salsy, mocną melodię basów.Mówiłem ci, że w tle dojdą jeszcze smyczki ikubańskie w stylu trąbki, ale to twój głos przy moim naprawdę dopełni to nagranie.Vido,proszę cię, błagam, zrób to dla mnie, jeszcze ten jeden raz.Ujął ją za podbródek i odwrócił jej twarz do siebie tak, że musiała na niego spojrzeć.- Vido, proszę - powiedział.I dodał szeptem - Twoja tajemnica jest bezpieczna.Możesz mizaufać.Czuła na policzku jego oddech.Jego usta zawisły tuż przy jej wargach.Wpatrywał się wnią hipnotycznie.Był taki młody, taki piękny i utalentowany.- Ufam ci - odezwała się wreszcie.Uśmiechnął się, a potem ją pocałował.Nie był to namiętny pocałunek, zaledwie muśnięcie chłodnych warg.Jacinto zawołałdzwiękowca i jeszcze raz poprawił mikrofon.A potem po raz pierwszy od, zdawałoby się,wieków, choć upłynęły tylko jakieś dwa lata, Bibi zaczęła nagrywać własną piosenkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]