[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Myślałam tylko o jednym.%7łe już nigdy nie będę mogła spojrzeć woczy mojej rodzinie.Chociaż, gdybym się tak nie śpieszyła z powrotem,może nie zmuszałabym klaczy do galopu ponad jej siły i nieokulawiłabym nas obu.Dzięki Bogu mój brat Devlin znalazł mniepierwszy.Byłam taka beznadziejnie głupia.Nic wtedy nie rozumiałam.Meteor miał jeszcze jedno ulubione miejsce do drapania, tuż podkłębem.Kiedy Eve była mała, drapała je zawsze z takim zapałem, że bolała ją potem ręka.Zostawiła jabłka pod płotem i przeszła międzydeskami- Wcale nie muszę wychodzić za mąż.Wiem o tym.Kiedy zaczęła drapać liniejącą wiosenną sierść, na ziemię posypała siękaskada ciemnych włosów.- Tylko kim wtedy będę? Ukochaną córcią tatusia, troskliwą ciocią,starą panną, która nie jest dziewicą.Która nigdy już nią nie będzie.Która oddała swój największy skarb bezwartościowemu krętaczowi,kłamcy, manipulatorowi i podlecowi.Gniew uderzył w nią jak pierwszy potężny podmuch zapowiadającygwałtowną burzę i zmusił do wtulenia się w szyję Meteora; wprzeciwnym razie powaliłby ją na ziemię.Tak, była rozgniewana, była wściekła, szalała ze złości, nienawidziłaprzeszłości, której nie można było odmienić, i przyszłości, która dawałajej tak niewielki wybór.Deene miał rację, ale kiedy Grendel w końcu przysunął się do płotu,wepchnął pod niego nos i chapnął jabłko, Eve rozpoznała uczucie, którebyło zródłem targającego nią gniewu i zapewne też wstydu.Gdy łzy znowu popłynęły jej z oczu, zrozumiała, że to gorzki,rozdzierający smutek.- Gdzie ty się podziewałeś, do diabła?Na głos Deene'a Anthony zatrzymał się jak wryty.Sądząc z jego miny,nikt go nie ostrzegł, że Deene przybył do Denning Hall.- Też cię mile witam, kuzynku.- W okamgnieniu na twarzyAn-thony'ego pojawił się nikły uśmieszek.- Nie sądzę.- Deene rzucił znaczące spojrzenie lokajom, stojącymprzy śniadaniowym bufecie.Wyszli z pokoju bez słowa.- Myślałem, żewezwano cię tu z Londynu, a kiedy przyjechałem w ślad za tobą, okazałosię, że mojego kuzyna nigdzie tu nie ma.- Czy mam cię teraz informować o każdym swoim ruchu? - spytałłagodnie Anthony, nakładając sobie kopiasty talerz jedzenia.- Ponieważ jesteś moim jedynym dorosłym krewnym, moim spad-kobiercą i kierujesz wszystkimi zarządcami, myślę, że to byłoby zarazemuprzejmie i rozsądne.Herbaty? - Poproszę.Deene przesunął imbryk, który czekał po lewej stronie jego nakrycia, ipostawił go po prawicy Anthony'ego.- Przyjechałem tu, żeby się z tobą zobaczyć, Anthony, i zamiast tegoprzez dłuższy czas musiałem się zastanawiać, co się z tobą dzieje.Nienajlepiej się z tym czułem.- To wzruszające.Podaj śmietankę, jeśli łaska.Wolał odbyć tę rozmowę przy pierwszej nadarzającej się okazji, niżwezwać kuzyna do biblioteki, zasiąść za potężnym biurkiem, a jegopostawić na dywaniku jak sztubaka, któremu należą się rózgi za wagary.To by się na nic nie zdało.Przede wszystkim byli przecież rodziną, adopiero potem pracodawcą i pracownikiem.Taką przynajmniej Deenemiał nadzieję.Podał mu tę śmietankę i cukier.- Byłem w Surrey i należą mi się gratulacje.Znowu zostałem ojcem.Gdzie jest sól?Deene podał mu solniczkę, ale podjął rozmowę dopiero po chwilinamysłu.- Ojcem? Znowu? Czyżbym przegapił ślub, Anthony?- Naturalnie, że nie.W tym omlecie jest ser.- Lubię omlety z serem, a ponieważ kuchnia nie miała pojęcia, żezaszczycisz nas swoją obecnością, śniadanie podano według moichupodobań.Anthony, wytłumacz mi się z tego.- Nie ma się z czego tłumaczyć.Anthony nałożył łyżkę jajecznicy na tosta i odgryzł kęs.- Mam swój dom w Surrey i jak to zwykle bywa w domach, z czasempojawiają się tam dzieci.Dwie dziewczynki, a teraz chłopak.Przedtemich matka poroniła, więc teraz trochę się denerwowała.Deene spojrzał na kuzyna, który żuł grzankę z jajkiem, i zobaczyłznajomą osobę: jasne włosy, niebieskie oczy, szczupła, elegancka syl-wetka i rysy twarzy wspólne dla wszystkich Deene'ów.A jednak to byłktoś obcy.- To zrozumiałe, że zboczyłeś z drogi, żeby powitać na świecie swegosyna.Rozumiem, że matka i dziecko, to znaczy dzieci, czują się dobrze? - Jest z chłopskiej rodziny.Mary Jane potrafi o siebie zadbać, a jaszczodrze łożę na nią i na dzieci.Czy mam rozumieć, że lubisz teżcynamon na grzankach?Deene spojrzał na niewielki słoiczek obok masła.- Owszem, czasami.Dodaję go też do kawy.- Trochę to ekstrawaganckie, nie sądzisz?Swobodne pytanie, a raczej próba zmiany tematu na inny niż nie-ślubne potomstwo Anthony'ego i sprowadzenia Deenea do defensywy.A może londyńskie plotki bardziej zachwiały pewnością siebieDeene'a, niż mu się wydawało?- Mam poważniejsze problemy niż zawartość stojaka z przyprawami,Anthony.A może raczej powinienem powiedzieć: my mamypoważniejsze problemy.Anthony spochmurniał.- Jeśli zaczniesz znowu dręczyć mnie księgami, to wiedz, staruszku,że nie spałem od tygodnia, a poza tym większość dokumentów jest wLondynie.- Anthony, podczas gdy ty cieszysz się luksusami swego bezpre-tensjonalnego domostwa i kobiety, ja będę musiał wkrótce zacząć szukaćżony.Anthony dolał sobie herbaty i wbił wzrok w talerz.- Wiem, wiem.Zdaje ci się, że powinieneś się ożenić, Deene, aleprzecież nie musisz się z tym śpieszyć.Jeśli będzie trzeba, sam założęsobie małżeńskie jarzmo na szyję.Przynajmniej wiadomo, że mogę miećdzieci.Mary Jane rozpęta prawdziwe piekło, ale czasem odrobinaożywienia miewa bardzo przyjemne konsekwencje.- Ożeniłbyś się, żebym ja nie musiał tego robić? SpojrzenieAnthony'ego było nieprzeniknione [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •