[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Honorludzka rzecz, dziwny wynalazek, co zabił wielu, a nikogo nie ocalił, cnota, co ją tylkoraz stracić można, ale bezużyteczna jak wszystko, co człek do grobu ze sobą zabiera.W altanie zapadła ciemność i cisza tak donośna, że zajadły komar zmieniłzdanie na temat kolacji i odleciał w stronę światła, żałując, że nie jest pająkiem,zegarek dziedzica skulił się w kieszonce kamizelki i cykał półgębkiem tylko cotrzecią sekundę, ubawionym żabom z dworskiego stawu rechot uwiązł w gardłach,a nietoperze odwołały wszystkie planowe loty mimo dobrej pogody.Morga szukał w myślach jakiej stosownej puenty dla wzniosłej chwili, jużwyobraznia podsuwała mu widok krewniaków padających sobie w objęcia z jegobłogosławieństwem, a on sam czyni znak krzyża, jakby złowrogie chmury odganiałznad zwaśnionych głów, i widział wszystkich zgodnie zasiadających do wieczerzy, bowłaśnie gorącą strawą zapachniało od dworu, a dobrodziej nie jadł od podwieczorku. I tak ten tu oto Smyczek jest przypuszczalnie według Pana i ludzkiego prawatwoim, Grzegorzu, stryjecznym bratem, przyrodnio, znaczy podniośle zabrzmiałMorga i zamilkł wytwornie w oczekiwaniu na równie uroczystą reakcję dziedzica.Radecki dwa razy wstał i dwa razy usiadł, bezradny jak ślepa Walerka nadksiążeczką do nabożeństwa, a Smyczek i Morga, z poważania dla dziedzicai nabożeństwa chwili, za każdym razem z nim wstawali i siadali.Jeszcze raz wstalii jeszcze raz usiedli, bo dziedzic potrzebował ruchu, to raz, a po drugie, mimowolniechciał w ten sposób podkreślić, jak ważną i mądrą rzecz ma do powiedzenia. Kootej niła, noominrasii tokoro ga ari, noomin nimo mata, kootejrasii tokoroga aru& To ja już pójdę. Smyczek właściwie szykował się do odejścia, widząc, żedziedzica może i pomieszało i że z konspiracji raczej nic nie będzie. Grzegorzu? Coś chciałeś rzec temu tu Smyczkowi? próbował ocalićwieczerzę Morga.Dziedzic wzdrygnął się i spojrzał wzrokiem nieobecnym a nieprzychylnym,jakby wyrwany z drzemki po obiedzie, co zaszkodził i zalega ciężkostrawnąobietnicą, że nie da o sobie łatwo zapomnieć. Każdy chłop ma w sobie coś z cesarza, każdy cesarz ma w sobie coś z chłopa.Piórkowscy powoli wypełniali kościół, niepewnie i lękliwie rozchodząc się poławach, zostawiwszy puste trzy pierwsze rzędy, niby dla najbliższej rodziny, jakbySmyczka miało całe plemię odprowadzać, a nie Wanda tylko, Ambroży i Matylda.Nawet gdyby jakimś zrządzeniem Kazimierz i dziedzic przestąpili próg kościoła,nawet gdyby Siwych na pogrzeb przyniosło, to w pierwszych trzech rzędach starczyłobymiejsca dla wszystkich, bo wprawdzie Piórków długi, ale wieś mała, a kościół duży, a tak,na zapas, kiedyś się przyda, przecież nie będziemy co i rusz nowego budować.Nie z pokory zbili się piórkowscy w gromadkę w tyle nawy, gdzieś międzypierwszą i ostatnią stacją Męki Pańskiej, nie ze skromności, ale ze strachu, bo toi partyzanta chowają, i w dodatku w mondurze.Może myśleli, że zawsze będą moglipowiedzieć, że stali daleko i nic nie widzieli, jakby kto pytał? Najbliżej drzwi siadłKaczor, i na wszelki wypadek, w razie jakby co, bo odważny bardzo nie był, i oficjalniedlatego, że chorągiew niósł, a chorągiew zawsze na przedzie konduktu idzie i blisko mubędzie stanąć na czele, jak już będą ciało wyprowadzać.Kominkowie odwarli wieko trumny lekuchno zabite i aż gwar poszedł poświątyni, bo piórkowskim ukazał się Smyczek w butach na opak założonych,a wyglądał, jakby leżał w trumnie z nogą na nogę nonszalancko założoną.Zaszeptałybaby między sobą, czy dobry to znak, czy nie na pewno, chłopi popatrzyli po sobie, a teni ów spojrzał ukradkiem w dół na własne trepy, czy dobrze wzute.Ojcowie Jasia,ramionami o siebie oparci, wspominali Indianina, zbója i żołnierza.Wandarozpamiętywała kolędnika i cudzołóżcę, i jeszcze żywiła myśl, że oto przyszedł kresjej tęsknocie, i była w tym może nawet jakaś ulga.Organista, co nie miałszczegółowych poleceń od proboszcza, grał ze słuchu własną wersję Tej ostatniejniedzieli.Morga w zakrystii nakładał ornat i stułę na prostą sutannę, przepowiadającw myśli przestrogi i rady świętej Teresy ku udoskonaleniu chrześcijańskiemu, bomądre to słowa i bo przeczuwał, że nie jego, Morgi, będzie to ceremonia, jak to nierazz sakramentami u niego bywało, ale Smyczka święto, święto prawdziwe, chociażsmutne.Gdy będziecie wielu razem, mów mało.Nie zabieraj nigdy głosu bezpoprzedniego rozmysłu, a naprzód westchnij do Boga, iżby ci nie dał powiedzieć niczłego.Nie masz nic o sobie mówić, co by na cię ściągnęło pochwałę lub zaletę, chybagdyby tego czyj pożytek wymagał.Nie miej nigdy upodobania słuchać zle mówiącycho kimkolwiek, tym bardziej nie mów sam zle o nikim dlatego tylko, żeby go ganiono
[ Pobierz całość w formacie PDF ]