[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Była mi potrzebna,żeby mnie wprowadzić w nastrój.Poza tym, jeśli płacisz, możesz sobie na więcej pozwo-lić.Maria i Helena nie zniosłyby tyle, ile płatna dziwka.- A skąd, u diabła, wziął się u ciebie ten habit, który masz na sobie? Myślałem, żegardzisz przebierankami?- Jestem zawsze otwarty na nowe doświadczenia, chłopcze.Skoro młody kuzynzamierzał spróbować czegoś nowego, ja również postanowiłem poeksperymentować.Ustalmy jednak, że na przyszłość będziemy unikali tarzania się w błocie.Te dwa dni by-ły interesujące, ale wątpię, aby któryś z nas zechciał je powtórzyć.Mam rację?- Masz - zgodził się Adrian.- Dwa dni z Charlotte Spenser wystarczą.Powinny wystarczyć.Wziął ją tyle razy i z taką pasją, że chyba będzie miała przezkilka najbliższych dni trudności z chodzeniem.Ta myśl powinna go rozweselić.Powi-nien podzielić się nią z Etienne, aby go przekonać, jak mało mu zależy na Charlotte.Wrzeczywistości w dalszym ciągu jej pragnął.Zawsze taki niefrasobliwy, przy niej był wzorem przezorności.Uważał, aby niezaszła w ciążę.Lina niechybnie zachowa się zdroworozsądkowo i zaaplikuje jej napar.RLTAdrian nie palił się do rozmowy na ten temat z hrabiną Whitmore, ale to nieuniknione.Zapewne nie spodoba się jej fakt, że zdeprawował jej niewinną kuzynkę.Gdy kilka godzin temu otwarły się drzwi wejściowe celi, Adrian spodziewał się, żeujrzy lady Whitmore, która przyszła po Charlotte.Tymczasem był to Etienne.Kpił sobiez niego i namawiał do ucieczki.Adrian nie potrafił odmówić.Rodzice byli niechętni jego przyjazni z francuskim kuzynem, ale im goręcej ojciecsprzeciwiał się tej dziwacznej znajomości, tym skwapliwiej Adrian zbliżał się do Etienn-e'a.Francis Rohan, markiz Haverstoke, był silną osobowością, jedynym człowiekiemmogącym onieśmielić Adriana.Tym usilniej Adrian robił ojcu na złość.Ostatnio jednak Etienne de Giverney stawał się męczący.Narkotyki, grzyby halu-cynogenne, seks - wszystko to zaczynało Adriana nudzić.Dwa dni ze świeżą i daleką odsentymentalizmu Charlotte były najbardziej ekscytującym doświadczeniem, jakie mu sięprzytrafiło, odkąd pamiętał.Opuszczał ją wszak bez żalu.Co za dużo, to niezdrowo.Jeszcze by się do niegoprzywiązała.A to byłoby nieszczęściem dla obojga.Im bardziej zdecydowane cięcie,tym lepiej goi się rana.Nie można się cackać.Oczywiście on jest całkowicie na nią uod-porniony.Było miło, ale czas zapomnieć.Potrafi?RLTRozdział trzynastyUnikanie Simona Pagetta okazało się łatwe.Jeśli zjawiał się w sypialni Monty'ego,gdzie Lina czytała choremu frywolną opowiastkę, wstawała i wychodziła.Pastor nic niemógł na to poradzić, chyba że wywołałby scenę.Na to nie pozwalała mu duma ani troskao ciężko chorego przyjaciela.Lina nie była szczególnie drażliwa na swój temat.Nie to było powodem jej zacho-wania.Nie przejmowała się tym, co o niej myślą inni.Liczyła się tylko z opinią tych,którzy ją kochali - Monty'ego i Charlotte.Na szczęście Pagett postanowił obejrzeć plebanię, w której wkrótce zamieszka iprawdopodobnie zostanie po śmierci Monty'ego.Lina nie miała pojęcia, kto jest spadko-biercą przyjaciela.Ktokolwiek odziedziczy tytuł i majątek, będzie miał więcej zmartwieńniż zastanawianie się nad obsadą parafii.Lina korzystała z nieobecności Pagetta i nie od-stępowała Monty'ego.- Co sądzisz o pastorze?Monty siedział oparty o poduszki, aby mógł zjeść kolację.Wyglądał nieco lepiej,choć nie czuł się silniejszy.Lina nalała sobie kolejny kieliszek czerwonego wina, aby zyskać na czasie.Chciaładobrać w miarę uprzejme słowa.Właściwie niepotrzebnie, zreflektowała się, Monty niezwykł przesadzać z dobrymi manierami.- To wściekły pies.- Ależ kochanie, powiedz serio, co o nim sądzisz - powtórzył ze śmiechem Monty.- Chyba nie myślałeś o wyswataniu nas? Jeśli tak, byłby to najlepszy dowód, żechoroba padła ci na mózg i nie ma dla ciebie nadziei.- Uwielbiam cię, Lino, ale nawet ja wiem, że trudno byłoby uznać cię za odpo-wiednią kandydatkę na żonę pastora.Poza tym bardzo lubię Simona i nie chciałbym od-dawać go na pastwę takiej sekutnicy jak ty.Czemu pytasz?- Pagettowi przyszło to do głowy.- Naprawdę? To chyba myślenie życzeniowe.- Montague pociągnął łyk rozcień-czonego wodą wina.- Fuj, paskudne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]