[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podeszłam do kominka i usiadłam w wielkim fotelu.Oparłam stopy na podnóżku, aby je ogrzać.Celiausadowiła się w przeciwległym fotelu, bacznie mnie obserwując.W migającym świetle kominka i blasku świecwyglądała jak uczennica, zbyt młoda, by mieszać ją w intrygi i półprawdy, lecz i zbyt poważna, by uwolnić sięz potrzasku, w jakim ją trzymałam. Harry wie, że jesteś bezpłodna, i ubolewa, iż nie doczeka się dziedzica płci męskiej odezwałamsię obojętnym tonem.Celia jęknęła cicho i podniosła dłoń do policzka, jak gdyby to nie serce ją zabolało, lecz zęby. Och wyrzekła i zamilkła. Wpadł jednak na cudowny plan, aby przepisać posiadłość na własność Julii ciągnęłam. Pomysłnależał do niego, lecz ja oczywiście pomogłam przy jego urzeczywistnieniu.Trzymaliśmy go przed tobą wtajemnicy, gdyż na początku chcieliśmy sprawdzić, czy rzecz jest wykonalna.I jest.Jest możliwe, aby Harrywykupił prawo majoratu od naszego kuzyna Charlesa i uczynił Julię spadkobiercą.Ona i Richard wspólnieodziedziczą Wideacre i razem będą tu gospodarować.Na twarzy Celii malowało się zdumienie, a potem zgroza. Razem gospodarować? spytała. W jaki sposób wspólnie staną się dziedzicami?Nadawałam swemu głosowi spokojne radosne brzmienie, lecz starannie dobierałam słowa.Czułam sięstrasznie.Czułam się zaniepokojona.To było jak pokonywanie nieznanej przeszkody na nieznanym koniu wnieznanym hrabstwie. Jako wspólnicy stwierdziłam lekko. Jak Harry i ja teraz. Jak Harry i ty powtórzyła Celia. Jak Harry i ty.Siedziała zwrócona do mnie, lecz wpatrywała się w ogień.Zamglony wyraz brązowych oczu kazał misię zastanowić, cóż widzi Celia w płonących drwach. Nie odezwała się gwałtownie.Podskoczyłam, nie udając zdumienia. Co? Nie powiedziała. Nie daję na to zgody.Nie życzę sobie tego.Nie uważam, że to dobry pomysł. Celio, co ty mówisz? odrzekłam.Nie podobało mi się, że tak szybko wyraziła swoje zdanie, z takniezachwianą pewnością. Nie życzę sobie, aby taki kontrakt został podpisany podkreśliła z całą jasnością. To ja jestemmatką Julii i mam prawo zabierać głos w sprawie jej przyszłości.Nie życzę sobie, abyście realizowali ten plan. Celio, dlaczegóż nie? spytałam. O czym ty myślisz, o przeciwstawieniu się zamiaromHarry'ego?Przerwała, ale tylko na chwilę.Patrzyła dalej w ogień, jak gdyby w rozżarzonych węglach widziała, jakkochamy się z Harrym szaleńczo przed tym właśnie kominkiem w momencie, gdy weszła mama.RLT To trudno wyjaśnić podjęła. Ale nie życzę sobie, aby Julia angażowała się w prowadzenie go-spodarstwa, tak jak ty to robisz. Słyszałam w jej głosie rezerwę, jak gdyby obawiała się mnie urazić.Wyraz-nie słyszałam jednak także jej stanowczość. Wideacre tyle dla ciebie znaczy, Beatrice, że nie potrafisz zro-zumieć, iż dziewczynkę może czekać również całkiem inne życie.Chciałabym, aby Julia kochała to miejscejako dom swego dzieciństwa, lecz opuściła je z lekkim sercem, kiedy poślubi wybranego mężczyznę. Ależ ona będzie dziedziczką, Celio! wykrzyknęłam. Może poślubić wybranego mężczyznę, apotem mieszkać tutaj jak John i ja, jak ty i Harry.Będzie współwłaścicielką Wideacre.Nie mogłabyś ofiarowaćjej nic wspanialszego! Mówisz o sobie! Mówisz o sobie! Celia mówiła cicho, lecz z przeszywającą dobitnością.Najwspanialszym darem ode mnie będzie trzymanie Julii z dala od przekonania, że Wideacre to jedyne miejscena ziemi godne zamieszkania.%7łe tylko to uczyniłoby ją szczęśliwą.Chcę, żeby była szczęśliwa gdziekolwiek.Chcę, żeby była szczęśliwa żyjąc uczciwie, z czystym sumieniem, dając i biorąc miłość z nieprzymuszonejwoli.Nie chcę, aby uważała, że jej szczęście wiąże się nieodwołalnie z paroma akrami ziemi i przymierającągłodem, wynędzniałą wioską! Celio! jęknęłam i spojrzałam na nią ze zgrozą. Ty nie wiesz, co mówisz! Wiem odezwała się z emfazą, patrząc mi teraz prosto w oczy. Myślałam o tym długo, Beatrice.Myślałam o tym, odkąd wróciłyśmy z Francji do domu.Nie chcę, aby Julia dzieliła dom z inną parą małżeńską,choćby i najdroższą jej sercu.Kiedy wyjdzie za mąż, powinna zamieszkać z mężem, i tylko z nim.Nie chcę,aby wprowadziła się do domu innej kobiety, tak jak ja, i żeby patrzyła, jak jej mąż jest zaabsorbowany kiminnym i z kim innym pracuje, tak jak mój mąż.Jeśli będzie kochała swego męża całym sercem, powinna miećprawo do całego jego czasu i całej miłości. Ale byliśmy wszyscy tacy szczęśliwi zaprotestowałam słabo. Byliśmy tacy szczęśliwi. I w tym było coś niedobrego! wybuchnęła Celia.W trzech szybkich krokach przemierzyła odległość do mojego fotela i chwyciła mnie za ramiona, zmu-szając do wstania.Badawczo wpatrywała się w moją twarz, jak gdyby czytając mi w duszy. Było w tym coś niedobrego powtórzyła zdecydowanie. Ty wiesz, co to było, a ja nie wiem.John wiedział, lecz nie mógł mi powiedzieć.Sądzę, że ta wiedza właśnie doprowadziła go do szaleństwa i dopijaństwa.Czuję to coś w każdym kącie domu.Czuję to coś w powietrzu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]