[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wcale mu też nie zależałona aureoli bohatera, wolałby stać się dla niej zwykłym, ale za to kochanym chłopcem.Onatymczasem wybrała to pierwsze.Ciągle przy tym tkwił mu w pamięci doktor Kowalski.Wie-dział, że Kryśka posyłała do niego kartki przez Tolka, że wyglądała niecierpliwie.Ale deka-wka nie zawarczała już więcej na bocznej drodze nad przesmykiem.Doktor pamiętał ostatniąnauczkę.Dziewczyna nie mogła odjechać, bo Malicka rozchorowała się po doznanych prze-życiach i Benka też należało trochę podchuchać po tej nocy w wilgotnej, przenikliwie zimnejjaskini.Dopiero wczoraj zdecydowała się Kryśka na powrót.Trzeba ją było odwozić, wykrę-cił się, scedował zadanie Heńkowi. Jak tam chłopak? Nie zaszkodziło mu? ciekawił się Pózny. Trochę podmarzł, ale już dobrze.Tylko wody się teraz boi.Na jezioro w ogóle niechce wypływać, kąpie się na płyciznie koło domu.Z żółwiami dla odmiany obnosi się doznudzenia referował Heniek, łowiąc nosem smakowite zapachy płynące z otwartego oknakuchni.Pewnie te sielawy. Boi się wody? Przejdzie mu.%7łeby to jeszcze wiedział, co może być dalej w piecza-rze. Co? Niech pan powie, obiecał pan natarli całą kompanią. Macie czas.Zjeść przedtem należy.Słoneczko tymczasem się przybliży nad las,lepiej się opowiada przedwieczorną godziną.Proszę, już żona woła.Zdębieli na widok zastawionego stołu.Poczęstunek przeciągnął się do pózna, do izby wdarły się już dawno cienie zachodu,gdy objedzeni jak bąki wstali wreszcie od stołu. Kołaczaście ani tknęli.Nie daruję swego, potem zjecie.Gdzie ty ich chcesz, stary,prowadzić? Przed dom, na ławce sobie siądziemy, pogadać trzeba o starych czasach. Komu takie gadanie potrzebne? obruszyła się na jego zamiary. Lepiej nie wra-cać do tego, co przeminęło.Złe chcesz wyzywać?Ułagodził ją szybko, uśmiechnęła się wreszcie, maleńka, ale niesłychanie żywa i cze-rstwa. Pamięta naszego Pietrka, nie może szkiebrom darować, że przez nich to syn naszzginął dopowiedział, zamigotały jasne, bezbarwne oczy.Jezioro płonęło krwawo całą powierzchnią, zachód słońca zwiastował wiatr, zmianępogody.Heniek pomyślał o Agnes, jej wieży, każdy dzień upałów stanowił dla dziewczynywygraną, dorabiała nadgodzinami przy strzeżeniu lasów od ognia. Jeszcze przed pierwszą wojną cały tydzień była taka woda jak krew, nawet gdychmury słońca na świat nie dopuszczały.W gazetach swoich pisali szkiebry, że to takie małemuszki się namnożyły, czerwone.Ani ich kto z nas widział.Od razu powiedzieli ludzie, że toznak na przegraną kajzera. A przed trzydziestym dziewiątym też były? zaciekawił się Heniek, który siępasjami kochał w podobnych historiach. U nas nie. To pewnie jednak muszki.Jakżeby przepowiednia się nie zgadzała? U tego diabła Hitlera nawet złe siły mogły nie mieć ochoty do służby zastanowiłsię stary rybak. Inna rzecz, że tylko nasze jezioro wtedy krwawiło.Może dlatego, że jednoono na całą okolicę tak bardzo głębokie.Wszędzie jest płyciej.Sielawa się u nas trzyma, a jejdno zawsze za bliskie powierzchni. Smaczna rybka.Panie Pózny, a o tych bunkrach miał nam pan opowiedzieć Heńka ponosiła ciekawość.Co tam sielawa, ryba i tyle.Poblask ogarnął teraz twarz rybaka.Uśmiechnął się. Dobrze, dobrze, młodych zawsze do nieznanego ciągnie.A tam, po prawdzie, takstrasznej tajemnicy znów nie ma.Chyba że się niczego nie wie.Ze dwa, a może trzy lataprzed wojną gwałt się zrobił w naszych okolicach.Jezdzili wojskowi, mierzyli, kopce sypali,to w środku najgęstszego lasu, to znów na ludzkich polach, wśród zboża.Różnie gadało sięwtedy, nikt niczego nie wiedział.Potem ściągnęli żołnierzy, cywilów też swoich nawiezli,zadudniło od maszyn, smród benzyny stał ciągle w powietrzu, pociągami pchali żelazo icement.Umocnienia obronne wymyślili budować, teraz już było jasne.W nas, Polaków, zaraznadzieja wstąpiła.Jeżeli Hitler buduje okopy i bunkry, znak, że Polski się boi, kto wie, możenasi szykują się, aby swoje ziemie przyłączyć do kraju? Bo i miejscowych zaczęli więcejpilnować, krzywiej niż dawniej patrzeli. To wtedy te bunkry? Heniek nie mógł się doczekać dalszego ciągu. A wtedy.Chodzić za blisko nie było można.Straszyli że strzelać będą.Ale i z dale-ka się dosyć widziało.Dziw brał, po co kopią w niektórych miejscach takie wąwozy, że i wie-lki dom by się zmieścił.Bo że jeszcze zwyczajne bunkry, to nic nowego.Aż potem zaczęlibudowle w tych jamach stawiać.Wodę mieli doprowadzoną i światło.Największym dziwemw całej linii obronnej, co to aż za Skwierzynę dochodziła, była właśnie budowa nad waszymjeziorem.Ten pagór tam zawsze straszył, gadki chodziły, że to góra czarownic
[ Pobierz całość w formacie PDF ]