[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wystarczyłby jeden błysk noża w jej dłoni, żeby skręcilijej kark albo odcięli głowę wielkim mieczem - ich ulubione metodyuśmiercania ludzi.- Myślałam, że zrobię to bardzo szybko - powiedziała i skrzywiła się wduchu, gdy Payton spojrzał na nią ze złością.- Nie, kochana, ty w ogóle nie myślałaś - warknął.- Ani nie miałaśżadnego planu.Nie, ty po prostu86 chciałaś wybiec na środek sali, z nożem w dłoni gotowa popełnićmorderstwo lub zginąć.A może sądziłaś, że wszyscy grzecznie się cofną,gdy ty zaatakujesz Roderyka i powiedzą: "bierz go, kochana"? Kirstieodstawiła gniewnie kielich na stojący obok niej mały stolik i podniosłasię, a tlący się w niej gniew zwrócił się przeciw Paytonowi.Fakt, żecofnął się o krok, gdy ona poderwała się tak gwałtownie, sprawił Kirstieogromną przyjem-ność.Nie musiał jej mówić, że postąpiła nierozważnie,ale mógł okazać trochę zrozumienia dla pobudek, które doprowadziły jądo takiego stanu.- A powinni - powiedziała przez zaciśnięte zęby, a jej głos zabrzmiałwyjątkowo ostro.- Każdy ze znajdujących się tam ludzi powinien zochotą złapać za sztylet lub miecz, żeby pociąć tego plugawca na tysiąckrwawych kawałków.Nie, nie myślałam ani nie układałam żadnegoplanu.Jedyna myśl, jaka zaprzątała mój umysł, gdy patrzyłam na małegoRobbiego, była taka, że Roderyk żyje stanowczo zbyt długo.To musi sięskończyć.Trzeba go powstrzymać.Roderyk jest chorym łajdakiem,nikczemnym potworem i ja chciałam, żeby zginął.Pragnęłam, by byłmartwy i zakopany tak, żeby każde dziecko, które kiedykolwiekskrzywdził, mogło napluć na jego grób i przekląć jego mroczną duszę.Odwróciła się od niego, podeszła do kominka i wpatrzyła niewidzącymwzrokiem w płomienie.Zdała sobie sprawę, żechce jej się płakać i przeklęła się w duchu za taką słabość.Płacz napewno przyniósłby jej ulgę, ale nie przyniósłby żadnego rozwiązania.Zesztywniała lekko, gdy Payton stanął blisko za jej plecami i objął ją.- Mali chłopy nie napluliby na grób tego łotra - szepnął jej do ucha.-Nasikaliby.87 Kirstie nie mogła uwierzyć, że na samo wyobrażenie sobie tegozachciało jej się śmiać.Na pewno tak właśnie postąpiliby jej bracia,nawet delikatny, wyrafinowany Edward.- Dlaczego tamten chłopiec tak bardzo przypominał Calluma? -zapytała w nadziei, że rozmowa pomoże jej uzbroić się przed dotykiemdłoni Paytona i lekkimi pocałunkami, którymi pokrywał jej ucho i szyję.- Wydaje mi się, że pochodzą z jednej rodziny - odrzekł Payton.Kirstieuwolniła się z jego objęć.- Jesteś pewien? - spytała, stając z Paytonem twarzą w twarz.- Na tyle, na ile to możliwe, ale nie zamierzam nic mówić Callumowi,dopóki nie poznam imienia jego matki i nie dowiem się czegoś więcej.MacMillanom wystarczy jedno spojrzenie na chłopca, żeby wiedzieć, żejest jednym z nich, ale Callum potrzebuje więcej, by uwierzyć izaakceptować ten fakt.-Payton stanął przed Kirstie i popchnął ją lekko,tak, że plecami oparła się o ścianę.- Wtedy zyska nazwisko i klan,którego stanie się pełnoprawnym członkiem.Będzie jeszcze lepiej, jeżeliuda mi się odnalezć jego ojca.- Czy oni go przyjmą?- Tak.- Dostrzegł niedowierzanie w jej oczach.- To klan mojego wujaEryka.Uwierz mi, wiem, jak postąpią.Przyjmą chłopca do rodziny bezwahania i zastrzeżeń.Więzy krwi są dla nich bardzo ważne.- Tak bardzo pomogłoby Caliumowi, gdyby miał nazwisko,dziedzictwo, a nawet cały klan.- Payton przysunął się tak blisko, że ichciała zetknęłyby się, gdyby którekolwiek z nich wzięło głębszy oddech.-Odsuń się.Zaczynam być zmęczona tą grą w uwodzenie.Gdy próbowała cofnąć się, Payton delikatnie ujął podbródekdziewczyny, unosząc jej twarz ku swojej.88 - Ja też - powiedział i musnął ustami jej wargi.- Zmęczył mnie twójopór i czekanie na twoje "tak".- Biedaczek.Nie możesz pogodzić się z faktem, że kobieta potrafi ciodmówić, prawda? Uwaga miała zabrzmieć kąśliwie, ale nic z tego niewyszło.Trudno było Kirstie zachować dystans, gdy bliskość jego ciałaprzyprawiała ją o utratę tchu.Sposób, w jaki ją całował, wywoływał wniej fale gorąca.Przycisnął mocno biodra do jej bioder i uciskjego twardejmęskości sprawił, że nogi się pod nią ugięły.Chciała odwzajemnić jegopocałunki i pieszczoty.Uczucia, które w niej wzbudzał, były przerażającei podniecające jednocześnie.- To nie zdarzyło się nigdy przedtem - wyszeptał i prawie roześmiał sięna widok zgorszenia malującego się najej twarzy.- Powiedz "tak" -wymruczał, przyciskając usta do jej szyi.- Nie mogę.- Dotyk jego ciepłych warg wprawił ciało Kirstie wdrżenie.- Jestem mężatką.- Jesteś nietkniętą wdową.Odwracając uwagę dziewczyny pocałunkami, rozsznurował jej bluzkę iwsunął ręce pod materiał, by pieścić piersi, które idealnie ułożyły się wjego dłoniach.Obserwując jej reakcję, zapragnął więcej.- Dlaczego tak na mnie naciskasz?- Bo cię pragnę.Jesteś namiętną kobietą, Kirstie, i ja chcę tę namiętnośćw tobie obudzić.- Idz lepiej budzić namiętność w którejś ze swoich kobiet.- Zachłysnęła się powietrzem, gdy złożył lekki pocałunek na miękkiejwypukłości jej piersi.- Nie chcę żadnej innej.89 - Cóż, tej akurat nie możesz mieć.Przez krótką chwilę próbowała oprzeć się jego pocałunkom, ale potempoddała się z westchnieniem i objęła Paytona.Ten pocałunek był inny odpoprzednich, przypominał raczej żądanie, zrodzone z potrzeby posiadanianiż uwodzenie.Czuła się po nim oszołomiona i pobudzona jednocześnie.Gdy Payton naparł na nią, dając ciałem wyraz swemu pragnieniu, Kirstienie po-trafiła stłumić jęku.Schwyciła go za koszulę i spojrzała mu woczy.- Ależ mogę - powiedział.- I będę miał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •