[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No wiesz, że się kochasz w jej byłym chłopaku.Dobrze, że nasz taniec w świetlereflektora właśnie wtedy się skończył, inaczej wszyscy na Wiosennym Szaleństwie LiceumClayton mogliby sobie dokładnie obejrzeć moje migdałki.Bo jestem pewna, że aż tak mocnoopadła mi szczęka na słowa  kochasz się w jej byłym chłopaku.- Nieprawda.- Stałam tam i plotłam trzy po trzy.- Z całą pewnością nie jestem.zakochana.w.Scotcie Bennetcie.- Dlaczego sama nie skorzystasz z własnej rady, Jen? - spytał Luke, kiedy na parkieciedołączyło do nas mnóstwo innych par.- Dlaczego nie powiesz mu, co czujesz?- T - to była moja rada dla ciebie - wymamrotałam.- To znaczy, dla Scotta.Toznaczy.Och, już sama nie wiem, co chciałam powiedzieć.- No cóż.- odparł Luke, kiedy nagle u jego boku pojawiła się rozpromieniona GeriLynn.- Ja też nie wiem, co chciałaś powiedzieć.Ale jedną rzecz wiem.- Tak? - Popatrzyłam na niego zaintrygowana.- Ze na zewnątrz czeka limuzyna, która zawiezie cię, dokądkolwiek zechcesz.- Aha - mruknęłam tylko, bo ta informacja nie była mi do niczego potrzebna.- Dzięki. Potem Luke odszedł na bok złożyć kilka autografów, bo jakieś osoby podeszły zeswoimi programami Wiosennego Szaleństwa i błagalnymi minami.- Słuchaj, naprawdę nie masz pretensji? - zapytała mnie Geri, kiedy zostałyśmy same.- To znaczy, o Luke'a i o mnie?- Och Boże, skąd - powiedziałam zupełnie szczerze.- Mówiłam ci, że łączy nasprzyjazń.Nic więcej.- Och, Jen - Geri, ścisnęła mnie za rękę.- Nic z tego by się nie wydarzyło bez ciebie.Jestem taka szczęśliwa! Nie wiem, jak mam ci dziękować.Luke ma rację, jesteś naprawdęniezwykła.Tak.Rzeczywiście.To dlatego chłopak, z którym byłam umówiona na WiosenneSzaleństwo, mnie zostawiał.Powiedziałam Geri (jeszcze raz), że bardzo się cieszę z jej szczęścia i podryfowałamdo naszego stolika, gdzie Steve masował stopy Trinie.Najwyrazniej można dostać odciskóww czasie wieczoru Wiosennego Szaleństwa, nawet jeśli twoje nowe buty to tenisówki.- Geri Lynn to straszna świnia.- Tak brzmiały radosne słowa, którymi mnieprzywitała Trina.- %7łeby odbijać ci faceta.I to na twoich oczach!- Wyluzuj, Trina - powiedziałam.- Ja nie mam nic przeciwko.Luke i ja jesteśmy.- Tylko przyjaciółmi - dokończyli jak echo Trina, Steve, Znudzona Liz, TwardaBrenda i ich faceci.- Bo to prawda - zawołałam trochę obronnym tonem.Czemu nikt nie chciał miuwierzyć?- To Wiosenne Szaleństwo jest beznadziejne - zauważyła Trina sekundę pózniej.-%7łałuję, że w ogóle tu przyszliśmy.Trzeba było iść na imprezę do Kwanga.Na pewno bawiąsię znacznie lepiej niż my.I nagle mnie olśniło.Przypomniałam sobie, co powiedział Luke o limuzynie.- A czemu nie? - zapytałam, a serce trochę nieprzyjemnie tłukło się mi podbukiecikiem kwiatów od Luke'a.- Możemy się przenieść do Kwanga.Jest wcześnie.Dopierodziesiąta.Impreza pewnie dopiero się zaczęła.- Słyszałam, że ma zrobić ognisko - wtrąciła Znudzona Liz z wyraznie coraz mniejznudzoną miną.~ I pokaz nielegalnych fajerwerków - dodała z zadowoleniem Twarda Brenda.- No to jedzmy - stwierdziłam.- Luke powiedział, że możemy wziąć limuzynę.Trina zamrugała. - Poważnie?- Jasne - odparłam.- Po co mu limuzyna? Ma przecież harleya.- Więc czas się zbierać - oznajmił Steve, stawiając stopę Triny na ziemi.Nie zawracaliśmy sobie głowy żegnaniem się z Lukiem i Geri.Byli zbyt zajęciobściskiwaniem się na parkiecie, żeby im przerywać.Doktor Lewis zerkał na nich z niepewnąminą.Oczywiście, niewiele mógł poradzić.Geri skończyła osiemnaście lat, prawnie byładorosła.Jeśli ona i Luke mieliby ochotę wynająć pózniej pokój hotelowy na górze - kto by imzabronił?Ale i tak założyłabym się, że Soczysta Lucy by próbowała.Pomyślałam z przygnębieniem o jutrzejszych nagłówkach gazet.No wiecie, kiedyprasa odkryje, że Luke mnie rzucił dla innej dziewczyny.A może spojrzą na to pod innym kątem.Ze to ja rzuciłam Luke'a w czasieWiosennego Szaleństwa, żeby pojechać na konkurencyjną imprezę.Nigdy nic nie wiadomo.Itak też mogło być.Kierowca limuzyny podjechał pod dom Kwanga - wielką białą wiejską budowlędaleko za miastem, z ogromną stodołą, polami kukurydzy, własnym laskiem i strumieniem,który płynął przez posiadłość.Idealne miejsce na głośne imprezy z ogniskiem i nielegalnymifajerwerkami.- Naprawdę właśnie tu chcieliście przyjechać? - spytał sceptycznie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •