[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Maja w sobie coś w rodzaju ducha wilka, tak? To sprawia, że przerazliwie wyją doksiężyca, gryzą partnerki podczas stosunku, drapią pazurami ziemię i takie tam bla blabla.Jej lekceważąca odpowiedz zdawała się go dziwnie zadowalać.- To trochę bardziej skomplikowane.Ale porozmawiamy jutro powiedział, kładąc się izamykając oczy.- Teraz musisz się przespać.Podróż, która cię czeka, będzie długa itrudna.Mijały godziny a Mari ani na chwilę nie zamknęła oczu, głodna jak nigdy dotąd i trzęsącasię z zimna.Nawet będąc w takim stanie wierzyła, że zdoła zasnąć, choć na chwile,jednak&- Chodz do mnie usłyszała blisko.Poderwała się, próbując przeniknąć wzrokiem ciemność jaskini.Przy wejściu dwojebursztynowych oczu świeciło w mroku.Wrócił!- Ach! Więc mój powrót nie jest ci obojętny wymruczał.- Twoje serce przyspieszyło nasam dzwięk mojego głosu.Co za bezczelność!- Tylko dlatego, że nie mogę się doczekać, żeby jeszcze kilka razy rzucić tobą o ścianę.Chyba nigdy mi się to nie znudzi.- Jest ci zimno i jesteś cała mokra.- No proszę, nic ci nie umknie.- Przyniosłem ci coś do jedzenia.Na samą myśl o żelu energetycznym i zielonych bananach prawie zwymiotowała.Ale wtym samym momencie doleciał do niej cudowny zapach gotowanego jedzenia, cośniebiańskiego miło połechtało jej nozdrza.- Co tak pachnie? - Zapytała, podczas kiedy inni zaczęli otwierać oczy.- Jedzenie, dla ciebie Mariketa powiedział.- Prawdziwa uczta.Niedaleko niego zauważyła coś, co przypominało ryby i grillowane raki, jak również70jakieś pieczone mięso, umieszczone na gładkim i płaskim kawałku drewna.Soczysteowoce ułożone były w wysoki stos i nie zauważyła ani jednego zielonego banana.Widząc, jak się ślini, Rydstrom mruknął:- Zdaje się, że twój Lykan próbuje ci zaimponować.Tam gdzie sam nie podoła, to skusi.- Zamknij się, demonie.Zdusił cichy śmiech.- Jedzenia wystarczy dla wszystkich, oczywiście po negocjacjach powiedział MacRieve.- Czego chcesz? - Zapytała Tera przecierając oczy.- Jak już zapewne słyszeliście, wydaje się, że mała czarownica rzuciła na mnie więcej niżjeden czar.Sprawiła, że widzę w niej moją bratnią duszę.Zdecydowałem więc, że niespuszczę jej z oka.Wyjdę z tej dżungli razem z nią i będę walczył z każdym, kto zechcemnie powstrzymać.Kiedy przedstawię jej moje plany, co do niej a ona je zaakceptuje, wyrównież je zaakceptujecie.I to bez żadnej dyskusji.- Jak to plany, co do mnie? - Zapytała Mariketa krzyżując ramiona na piersi.- Masz trzy opcje, Mariketa.Pierwsza: zaprzeczysz, że rzuciłaś na mnie czar.Druga:przyznasz się i cofniesz zaklęcie.I trzecia: przez cały czas trwania naszej przygody tutaj,przyrzekniesz, ze nie użyjesz swoich mocy na mnie lub wokół mnie i przyzwyczaisz siędo myśli, że będziesz miała partnera.- To znaczy?- W skrócie: zapewniam ci jedzenie i picie, chronię cię a ty robisz, co ci powiem.Kiedy z wrażenia prawie się udusiła, dodał:- Myślę, że kiedy dowiesz się, co to znaczy słuchać mnie potężnego i imponującegoLykana zrobisz wszystko, co trzeba żeby się mnie pozbyć.- Ale ja już chce się ciebie pozbyć! - Krzyknęła czarownica.- już wolałabym potwornegoinkuba.Jestem nawet gotowa powiedzieć mu cześć i pocałować go!- Aj, zabolało powiedział Bowen uśmiechając się drwiąco.- Nawet gdybym zrobiła to, o co mnie oskarżasz, to nie wiem jak to naprawić.Przecież nawłasne oczy widziałeś, że ledwo potrafię zapanować nad swoimi mocami!- Potrzeba jest matką wynalazków.Jeśli naprawdę nie będziesz mogła mnie znieść, to zpewnością coś wymyślisz.możesz tez po prostu zaprzeczyć, że rzuciłaś zaklęcie.- Mari, powiedz mu, że tego nie zrobiłaś wtrąciła Tera.Nie mogła!- Nie sądzę, abym to zrobiła.Ale & nie mogę przysiąc, że tego nie zrobiłam.- Zostały ci dwie opcje.Decyduj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]