[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co? - spytała, z trudem przełknąwszy ślinę.- Nie musisz się tak denerwować - uspokoił ją Grason.- Wcale się nie denerwuję - odparła i zerknęła na niego;wkładał spodnie.Szybko odwróciła się do ognia.- A właśnie, że tak.Strasznie dużo gadasz, kiedy czujesz sięniepewnie.Zesztywniała; woreczek z cennymi ziarnami kawy omal niewypadł jej z rąk.- To bzdury, i dobrze o tym wiesz.Wcale się nie denerwuję -oznajmiła, choć wiedziała, że Grason ma rację.- Dobrze, skoro nie jesteś zdenerwowana, to czujesz się przymnie niezręcznie.- Tak - szepnęła.Ukląkł obok niej, wziął ją za ramiona i zmusił, żeby na niegospojrzała.Miał już na sobie spodnie, ale ich nie zapiął.Jegonagą pierś obudziła w niej drżenie.Zapragnęła przesunąć palcamipo tej gładkiej, napiętej skórze, muskularnych ramionach i bar-kach.Chciała go pocałować tak jak zeszłej nocy.Chciała siędowiedzieć, że istnieje dla nich nadzieja. - Poranek po takiej nocy może być niełatwy - zaczął Grason.-Nie chcę, żeby tak było z nami.- Ja też nie.- To, co się wydarzyło, było niezwykłe i wspaniałe.Jego słowa, niczym kojący balsam, złagodziły lęki dziewczyny.- Ja też tak uważam - powiedziała.- Więc spójrz mi w oczy i się uśmiechnij.Zajrzała w jego lśniące ciemnoniebieskie oczy, usiłując uwie-rzyć w to, co usłyszała.Postąpiła słusznie, udowadniając mu,że go kocha.Teraz chciała mu to wyznać.- Nie żałujesz, prawda? - spytał Grason.- Nie.Ani trochę - odparła z przekonaniem.- Chcesz pomówić o tym, co się stało?- Pomówić? - Tak! - krzyknęło jej serce, ale rozum pod-powiadał, że nie ma na to czasu.Bez względu na wszystko, niemogła nic obiecać Grasonowi, dopóki nie odnajdzie Jean i niewróci z nią do matki.Pokręciła głową.- Nie - szepnęła schryp-niętym głosem.- Nie teraz.Najpierw chcę znalezć Jean.Na twarzy Grasona zamajaczył dziwny wyraz.Kasey nie byłapewna, czy to niepewność, czy też ulga.Zatrzymali się na przedmieściach Billings.Kasey schowaławłosy pod kapelusz i ubrudziła twarz i dłonie.Ubrała sięw obszerną koszulę swego towarzysza.Grason usiłował zaproponować, żeby poczekała na niegow obozie, ale, oczywiście, odmówiła.Od pierwszej chwili, kiedypostanowili jechać razem, wiedział, że ten dzień nadejdzie.Nietęsknił do niego, ale teraz nie mógł go już odsuwać.Postanowiłto już dawno, a od tej decyzji nie było odwołania.Zeszłej nocy narodziło się w nim nowe uczucie.Zapragnął miećKasey tylko dla siebie, na zawsze.Nie mógł jej niczego zapropo-nować, nie wiedział nawet, czy kiedykolwiek mógłby jej coś dać.Upiory przeszłości nie pozwalały mu myśleć o przyszłości.Billings tętniło życiem.Po szerokich drewnianych chodnikach krążyły dziesiątki mieszkańców.Wzdłuż głównej ulicy stały wozy,dyliżanse i eleganckie powozy.Duże kolorowe plakaty i sfatygo-wane szyldy zachęcały do skorzystania z najróżniejszych usług, oddobrego jedzenia po gorące kąpiele.Parę przybytków zapaliło jużlatarnie, oświetlające snopami blasku małe miasteczko.- Dużo ludzi jak na taką porę - zauważył Grason.Stukotkopyt ich koni niósł się głośno po ulicy.- Tak.Nie spodziewałam się, że Billings jest takie duże.-W głosie Kasey dzwięczał niski, ochrypły dzwięk.Grason zerknął na nią z ukosa; jechała wyprostowana jakstruma, jej nogi były długie, szczupłe i kształtne.Zadrżał, uderzonywspomnieniem tych pięknych nóg, obejmujących jego biodra,lak mógł jej nie kochać? Była uparta i tak zdecydowana, żei obiła rzeczy, o których kobieta nie powinna nawet myśleć.Byłabezgranicznie lojalna i odważniejsza od większości znanych mumężczyzn.Dlatego nie miał pewności, czy tak naprawdę jest jejpotrzebny.Stawała się niepewna i słaba tylko wtedy, gdy mówiło Jean.Siostra była jej słabym punktem, ale Kasey o tym niewiedziała.Zatrzymała Velvet przed wolnym słupkiem do przywiązy-wania koni.- Dokąd idziemy? - spytała.- Przywiązał konia obok jej klaczy.Tylko Kasey mogła wyglądaćpociągająco z ubrudzoną twarzą.Miał ochotę zaprowadzić ją donajbliższego hotelu i znowu się z nią kochać.- To chyba ja powinienem cię zapytać.Pora, żebyś wyjawiłami nazwę obozu Eagle'a.Musimy postanowić, co dalej.Dziewczyna zawahała się.Nie dziwił się jej ostrożności.Doskonale wiedział, co dla niejznaczy odwiezienie siostry do matki.Wiele zaryzykowała, żebyznalezć Jean.Ale on uważał, że kiedy ją znajdzie, przeżyjewielkie zaskoczenie.Postawiłby ostatniego dolara na to, żesiostra Kasey nie zgodzi się wrócić do Wyoming.I ani przezchwilę nie wierzył, że Eagle pozwoliłby komukolwiek wjechaćNwobodnie do swojego obozu.Nawet siostrze Jean.Eagle był mordercą.Ale Kasey nigdy by w to nie uwierzyła; nie chciałaprzyjąć do wiadomości prawdy o siostrze.Wiedział, że Eagle znajduje się w zasięgu jego ręki, i niemógł się już doczekać spotkania z nim.To uczucie mąciła tylkoświadomość tego, co musiał zrobić Kasey.- Jak się nazywa to miejsce? - spytał z determinacją.Dziewczyna patrzyła na niego z namysłem; dopiero po chwiliodezwała się niechętnie:- Bullreed Point.- Nie znam.- Tego miejsca nie ma na żadnej mapie.- Co ci powiedziała Jean? Dlaczego sądzisz, że ten obóz jestgdzieś w okolicach Billings?- Przed bójką podsłuchałam jej rozmowę z Eagle'em.- Chwileczkę - przerwał jej, marszcząc czoło.- Przed jakąbójką?Kasey zatrzepotała niewinnie rzęsami.- Powiedziałam coś o bójce?- Owszem.- Przejęzyczyłam się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •