[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I właśnie wtedy, ze szczytu niewielkiegopagórka, zobaczyła polanę i duży biały dom na rozległej zielonej łące, zmajestatycznym łańcuchem odległych górskich szczytów w tle.Na znajdującej się od frontu werandzie dwaj mężczyzni grali wwarcaby, używając jako stolika przewróconej do góry dnem dębowejbeczki.W głębi dziedzińca jakiś starszy człowiek rąbał drewno dokuchni.Całość sprawiała wrażenie spokojnego, sielskiego obrazka.Pilcher wstrzymał konia. On tu mieszka powiedział. Z tymi mężczyznami? spytała zaskoczona Rosellen.Rozejrzałasię, odruchowo szukając stajni i koni. A ten budynek co to właściwiejest? To jest jego kościół odpowiedział Pilcher.290emalutkausoladnacs Kościół? powtórzyła zaskoczona Rosellen.Przyjrzała sięuważniej i po chwili dostrzegła niewielki drewniany krzyż, umieszczonynad głównymi drzwiami. Myślę, że on jest tu kaznodzieją.Zawsze nosi biały kołnierzyk istale ma ze sobą Biblię.Rosellen nagle poczuła, że cała ta męcząca wyprawa nie zda się nanic. Powinien był pan powiedzieć mi o tym.To nie może być tenczłowiek, którego szukam.Pilcher przełknął ślinę, a jego wydatne jabłko Adama przesunęło sięw dół i w górę. On ma taką bliznę na lewej dłoni, o jakiej państwo opowiadali.Mimo to Rosellen nadal nie miała większych nadziei. Człowiek, którego poszukuję, kiedyś brał udział w napadzie nabank i jest współwinny morderstwa. To może być on! powiedział Pilcher z jeszcze większymożywieniem. Zawsze mi się wydawało, że to, co on tu zbudował, toraczej prywatna misja niż kościół.No i z całą pewnością on ma nagrzbiecie lewej dłoni taką właśnie bliznę.Poznałem go, bo kiedyśzgubiłem się w tej okolicy i nie umiałem znalezć powrotnej drogi domiasta.Wtedy on mnie wyratował, zaprosił do siebie i pozwolił mi tumieszkać przez kilka dni.To był naprawdę dobry i miły człowiek.Nie za bardzo się to zgadzało z jej wyobrażeniem poszukiwanegoDodge'a, ale po tak długiej i wyczerpującej jezdzie należało to mimowszystko sprawdzić. W porządku powiedziała. Jedzmy.Podjechali do kościoła i uwiązali konie do specjalnej belki, wpobliżu której był też spory żłób z sianem dla koni i drewniane koryto zwodą.Najwyrazniej wszelkiego rodzaju odwiedzający byli tu milewidziani.Grający w warcaby mężczyzni widzieli ich przyjazd, ale nieprzerwali gry.291emalutkausoladnacsPo chwili główne drzwi otworzyły się i pojawił się w nich rosły,starszy już mężczyzna z długą siwą brodą i równie imponującą aureoląsrebrnych włosów wokół głowy.Postąpił kilka kroków, aby przywitaćprzybyłych.W prawej ręce trzymał oprawny w skórę egzemplarz Biblii,lewa ręka zwisała mu wzdłuż ciała.Mężczyzni na werandzie nadal nieprzerywali gry i nawet nie podnieśli wzroku. Witajcie, bracie i siostro! powiedział kaznodzieja i gestemzaprosił ich do środka. Wejdzcie, proszę.Dla zdrożonych wędrowcówmam zawsze imbryk kawy, aby mogli ugasić pragnienie, i słowo boże,dla wspomożenia dusz.Rosellen przyglądała mu się uważnie, bez powodzenia usiłującznalezć w jego rysach jakieś podobieństwo do swego ojca. Czy to on? spytał cicho Pilcher. Nie wiem jeszcze odpowiedziała Rosellen.Musiałaby sięprzyjrzeć lewej dłoni starego człowieka, zadać mu kilka pytań, ale byłazbyt spięta i zdenerwowana, a poza tym wciąż nie bardzo wiedziała, jakma zacząć.Ponieważ jednak w grę wchodziła reputacja i dobre imię jejojca, musiała się opanować i podjąć zasadniczą rozmowę.Po kilku chybotliwych schodkach weszła na ocieniony ganek. Nazywam się Rosellen Lattimer.Szukam człowieka nazwiskiemDodge.W oczach siwego mężczyzny można było dostrzec zaskoczenie,które jednak szybko znikło.Przyjrzał się uważnie Rosellen i w końcukiwnął głową.Podniósł ramię i położył na Biblii lewą dłoń grzbietem dogóry, ukazując wyraznie wielką bliznę o poszarpanych brzegach.Na tenwidok Rosellen poczuła nagły skurcz żołądka. A więc to pani jest tą małą córeczką Henry'ego, którą pamiętam zMakowego Wzgórza? Pewnie jest z pani bardzo dumny.Rosellen zdołała tylko skinąć głową.Dopiero teraz zdała sobiesprawę, iż tak naprawdę nigdy nie wierzyła w to, że uda się jej odnalezćczłowieka nazwiskiem Dodge.A teraz, kiedy go już znalazła, nie za292emalutkausoladnacsbardzo wiedziała, co właściwie powinna dalej robić.On tymczasem nieprzestawał się jej przyglądać. Wszyscy tutaj znają mnie jako kaznodzieję Jacka powiedział. Inagle pojawia się ktoś, kto szuka dawno zapomnianego Dodge'a.Proszęmi powiedzieć, co mógłbym dla pani zrobić?Rosellen wciąż wpatrywała się w niego z tym samym niedo-wierzaniem.Zbyt długo z najgłębszym przekonaniem utrzymywała, żeDodge w ogóle nie istnieje, by teraz od razu pogodzić się z tym faktem. Ja.ja bardzo przepraszam szanowną panią odezwał się Pilcher ale jeśli to jest ten człowiek, którego pani poszukiwała, byłbymniezmiernie wdzięczny, gdybym mógł teraz otrzymać pieniądze,ponieważ chciałbym już wracać. Tak, to jest ten człowiek odpowiedziała Rosellen i podała muwyciągniętą z samego dna kieszeni złotą dwudziestodolarówkę. Proszę,oto pańskie wynagrodzenie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]