[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W pół godziny pózniej trzech robotników rolnych, delt-minus należących do jednej zputtenhamowskich grup Bokanowskiego, jechaÅ‚o do Elstead.Na wierzchoÅ‚ku wzgórzanatknÄ™li siÄ™ ze zdumieniem na mÅ‚odego czÅ‚owieka, który staÅ‚ pod opuszczonÄ… latarniÄ…obnażony do pasa i okÅ‚adaÅ‚ siÄ™ biczem z wÄ™zlastych rzemieni.Plecy pociÄ™te byÅ‚y poziomoczerwonymi prÄ™gami, a od prÄ™gi do prÄ™gi spÅ‚ywaÅ‚y cienkie strużki krwi.Kierowca ciężarówkizatrzymaÅ‚ wóz na skraju drogi i w towarzystwie dwóch swych kolegów oglÄ…daÅ‚ z otwartymiustami niezwykÅ‚e widowisko.Raz, dwa, trzy - liczyli uderzenia.Po ósmym mÅ‚ody czÅ‚owiekprzerwaÅ‚ wymierzanÄ… sobie karÄ™, pobiegÅ‚ na skraj lasu i gwaÅ‚townie zwymiotowaÅ‚.PotemwróciÅ‚, podniósÅ‚ bicz i ponownie zaczÄ…Å‚ siÄ™ okÅ‚adać.Dziewięć, dziesięć, jedenaÅ›cie,dwanaÅ›cie.- O Fordzie! - szepnÄ…Å‚ kierowca.Blizniacy byli tego samego zdania.- O Fordziku! - powiedzieli.W trzy dni pózniej niczym sÄ™py do padliny Å›ciÄ…gnÄ™li reporterzy.StwardniaÅ‚y po wysuszeniu nad maÅ‚ym ogniem ze Å›wieżego drewna Å‚uk byÅ‚ gotowy.Dzikus pracowaÅ‚ nad strzaÅ‚ami.ZestrugaÅ‚ i wysuszyÅ‚ trzydzieÅ›ci leszczynowych prÄ™tów,zaopatrzyÅ‚ w ostre gwozdzie, pieczoÅ‚owicie zamocowaÅ‚ pióra.Pewnej bowiem nocy zakradÅ‚siÄ™ na fermÄ™ kurzÄ… w Puttenham i miaÅ‚ teraz tyle piór, że mógÅ‚by wyposażyć caÅ‚Ä… zbrojowniÄ™.WÅ‚aÅ›nie nad zamocowaniem lotek zastaÅ‚ go pierwszy z reporterów.ZbliżajÄ…c siÄ™bezszelestnie w swych miÄ™kkich butach, zaszedÅ‚ Dzikusa od tyÅ‚u.- DzieÅ„ dobry, panie Dzikus - rzekÅ‚.- Jestem przedstawicielem Cogodzinnej Depeszy.Jak ukÄ…szony przez węża zerwaÅ‚ siÄ™ Dzikus na równe nogi rozrzucajÄ…c strzaÅ‚y, pióra,garnek z klejem i pÄ™dzel.- Najmocniej przepraszam - tÅ‚umaczyÅ‚ siÄ™ szczerze zakÅ‚opotany reporter.- Nie chciaÅ‚em.DotknÄ…Å‚ kapelusza, aluminiowej rury, w której nosiÅ‚ swój bezprzewodowy odbiornik iprzekaznik.- ProszÄ™ wybaczyć, że go nie zdejmujÄ™ - rzekÅ‚.- Jest nieco ciężki.No wiÄ™c, jak jużmówiÅ‚em, jestem przedstawicielem Cogodzinnej Depeszy.- Czego pan chce? - warknÄ…Å‚ Dzikus.Reporter odpowiedziaÅ‚ nadzwyczaj uprzejmymuÅ›miechem.- Otóż naszych czytelników zainteresowaÅ‚oby gÅ‚Ä™boko.- PochyliÅ‚ gÅ‚owÄ™ na bok, jegouÅ›miech staÅ‚ siÄ™ niemal kokieteryjny.- Tylko parÄ™ słów od pana, panie Dzikus.- I za pomocÄ…paru rytualnych gestów odczepiÅ‚ dwa druty podÅ‚Ä…czone do przytroczonej u pasa przenoÅ›nejbaterii, i wÅ‚Ä…czyÅ‚ je równoczeÅ›nie z obu stron aluminiowego kapelusza.DotknÄ…Å‚ jakiejÅ›sprężyny-na denku i wyskoczyÅ‚y dwie antenki, dotknÄ…Å‚ innej na krawÄ™dzi ronda - i hokus-pokus wyskoczyÅ‚ mikrofon, i zawisÅ‚ koÅ‚yszÄ…c siÄ™ o sześć cali od nosa reportera.Ten zaÅ›naciÄ…gnÄ…Å‚ sobie na uszy sÅ‚uchawki, nacisnÄ…Å‚ przycisk z lewej strony kapelusza - i z wnÄ™trzadobiegÅ‚o sÅ‚abe brzÄ™czenie; pokrÄ™ciÅ‚ gaÅ‚kÄ… w prawo - i brzÄ™czenie przerwaÅ‚y stetoskopowegwizdy, trzaski, czkawka i piski.- Halo - powiedziaÅ‚ reporter do mikrofonu - halo, halo.WewnÄ…trz kapelusza rozlegÅ‚ siÄ™ dzwonek.- To ty, Edzel? Primo Mellon mówi.Tak, znalazÅ‚em go już.Pan Dzikus wezmie terazmikrofon i powie parÄ™ słów.Można pana prosić, panie Dzikus? - SpojrzaÅ‚ na DzikusaprzywoÅ‚ujÄ…c znowu swój nieodparty uÅ›miech.- ProszÄ™ powiedzieć czytelnikom, dlaczego pantu zamieszkaÅ‚.Co skÅ‚oniÅ‚o pana do opuszczenia (Edzel, jesteÅ› tam?) tak nagle Londynu.No irzecz jasna o tym biczowaniu.- (Dzikus drgnÄ…Å‚.SkÄ…d wiedzÄ… o biczowaniu?) - Wszyscyszalenie sÄ… ciekawi, jak to jest z tym biczowaniem.I jeszcze coÅ› o Cywilizacji.No, sam panwie: Co myÅ›lÄ™ o Cywilizowanej Dziewczynie? Tylko parÄ™ słów, parÄ™ słów.Dzikus zaszokowaÅ‚ dosÅ‚ownoÅ›ciÄ….WypowiedziaÅ‚ pięć słów i ani sÅ‚owa wiÄ™cej - te samepięć słów, które wyrzekÅ‚ do Bernarda na temat archiÅ›piewaka wspólnotowego.- Háni! Sons %1Å‚so tse-ná! - I chwyciwszy reportera za ramiona obróciÅ‚ nim, i (mÅ‚odyczÅ‚owiek miaÅ‚ kuszÄ…co miÄ™kkÄ… odzież) wymierzywszy starannie z caÅ‚Ä… siÅ‚Ä… i precyzjÄ…championa fut-ust-bolisty posÅ‚aÅ‚ mu zdrowego kopniaka.W osiem minut pózniej na ulicach Londynu sprzedawano najnowsze wydanie Cogodzinnej Depeszy.REPORTER COGODZINNEJ DEPESZY KOPNITY WPOZLADEK PRZEZ MISTERIALNEGO DZIKUSA, brzmiaÅ‚ tytuÅ‚ na pierwszej stronie,SENSACJA W SURREY. Sensacja nawet w samym Londynie , pomyÅ›laÅ‚ reporter, gdy po powrocie czytaÅ‚ tesÅ‚owa.I to nader bolesna sensacja.UsiadÅ‚ z trudem i zabraÅ‚ siÄ™ do lunchu.Nie zrażeni tym nadwyrężeniem poÅ›ladków swego kolegi czterej inni reporterzyreprezentujÄ…cy nowojorski Times , frankfurckie Kontinuum Czterowymiarowe , Fordowski Monitor Naukowy i ZwierciadÅ‚o Delty wpadli tegoż popoÅ‚udnia do latarni,spotykajÄ…c siÄ™ z przyjÄ™ciem coraz bardziej gwaÅ‚townym.Z bezpiecznej odlegÅ‚oÅ›ci, rozcierajÄ…c poÅ›ladki, czÅ‚owiek z Fordowskiego MonitoraNaukowego krzyczaÅ‚:- Ty gÅ‚upcze! Czemu nie zażyjesz somy?.- Wynocha stÄ…d! - zawoÅ‚aÅ‚ Dzikus potrzÄ…sajÄ…c pięściÄ….Tamten odszedÅ‚ kilka kroków, potem znów siÄ™ odwróciÅ‚:- ZÅ‚o przestaje istnieć, gdy siÄ™ zażyje parÄ™ gramów.- Kobakwa iyatbokyai! - Ton byÅ‚ ironiczny, a zarazem grozny.- Ból staje siÄ™ zÅ‚udzeniem.- NaprawdÄ™? - rzekÅ‚ Dzikus i podnoszÄ…c gruby kij leszczynowy zrobiÅ‚ krok w przód.CzÅ‚owiek z Fordowskiego Monitora Naukowego wskoczyÅ‚ do helikoptera.Po tym incydencie Dzikusa pozostawiono na pewien czas w spokoju.KiedyÅ› nadleciaÅ‚okilka ciekawskich helikopterów i zawisÅ‚o w pobliżu wieży.PosÅ‚aÅ‚ strzaÅ‚Ä™ ku najbliższemu znich.PrzebiÅ‚a aluminiowÄ… podÅ‚ogÄ™ kabiny; rozlegÅ‚ siÄ™ krzyk i maszyna wystrzeliÅ‚a w górÄ™ znajwiÄ™kszym, na jakie jÄ… byÅ‚o stać, przyspieszeniem.OdtÄ…d trzymano siÄ™ w przyzwoitejodlegÅ‚oÅ›ci od wieży
[ Pobierz całość w formacie PDF ]