[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dopiero teraz, mając blisko sześćdziesiąt jeden lat, zaczął zdawać sobie sprawę, doczego doprowadził, izolując się od ludzi.Nikogo nie potrafił obdarzyć uczuciem, nawetHester.Po raz pierwszy od czasów Amarero poczuł rozpaczliwą potrzebę miłości.Był jakmarmurowy posąg, u którego stóp składano kwiaty i ofiary.Na jego zimnych wargachskładano pocałunki, ale on nie umiał odwzajemnić tych dowodów uczucia.Cóż z tego, żemiał czterysta milionów dolarów, skoro czuł się tak straszliwie samotny? Martwi się pan?  spytał Henry.Johann odchrząknął i pokręcił głową. Nie w tej chwili.Ale jeśli tak będzie dalej, chyba zacznę się martwić.Dzisiaj paląmoje stacje benzynowe.Co będzie jutro? Jeśli uda im się w ten sposób przepędzić nasz detalu, wkrótce zaczną przepędzać nas z hurtu, a potem wysadzać w powietrze naszeszyby naftowe.Henry zrobił smutną minę. Do cholery, czemu spuszczasz nos na kwintę? Myślę, że nasza sytuacja to tłumaczy, proszę pana. Sytuacja nigdy nie tłumaczy obnoszenia się z żałobą.Do diabła, co mamy zrobić,żeby się dowiedzieć, kto za tym stoi?W tym momencie zadzwonił telefon.Henry zamrugał i wyprostował się.Johann rzuciłmu spojrzenie mówiące:  Odbierz, pospiesz się.Henry podniósł słuchawkę i zapytał: Tak? Odpowiedziała mu cisza.Henry czuł, że ktoś jest po drugiej stronie linii, jednak tenktoś najwyrazniej nie miał ochoty się ujawniać. To nie pan Cornelius, prawda?  spytał w końcu jakiś nieznajomy głos. Jestem jego sekretarzem.Pan Cornelius nie może teraz podejść do telefonu.Znów przez chwilę trwała cisza. A czym się zajmuje? Polewa wodą z wiadra swoje stacje?Henry zmarszczył brwi. Kto mówi?  warknął.Głos odpowiedział spokojnie: Wkrótce się dowiesz.Przecież chcesz tego, prawda? Ej, ty, jak ci tam&  wycedził ze złością Henry. Jeśli masz jakieś informacje natemat stacji, to gadaj.Tak będzie lepiej dla ciebie. A jeśli nie mam ochoty?  spytał głos.Henry nie wiedział, co na to odpowiedzieć.Zakrył mikrofon i szepnął do Johanna: To jakiś facet, który wie coś o podpalaniu naszych stacji. Ile chce?  spytał Johann, unosząc brew. Nie spytałem go o to. No to spytaj! Jak myślisz, po co dzwoni?Henry Keith odsłonił słuchawkę i zapytał: Ile masz zamiar sobie zaśpiewać?Zapadła kolejna cisza.W końcu głos rzekł: Jestem otwarty na propozycje.Spytaj pana Corneliusa, jeśli tam jest, czy pamiętaobrazek Loch Lomond. Co? O czym ty gadasz? Nie mogę spytać o coś takiego. Spytaj.Henry odłożył słuchawkę. Przepraszam, ale on mówi, żebym zapytał, czy pamięta pan obrazek Loch Lomond.Johann właśnie obliczał, ile go będą kosztować cztery nowe stacje benzynowe.Wzruszył ramionami. Skąd, do diabła, mam to pamiętać?Henry wrócił do telefonu. Przykro mi, ale nie pamięta tego obrazka.Czemu po prostu nie podasz swojegonazwiska, numeru& Spytaj, czy pamięta gwizdek kolejarski.Chłopca i gwizdek kolejarski. Proszę pana, to jakiś wariat  powiedział Keith do Corneliusa. Teraz chcewiedzieć, czy pamięta pan gwizdek kolejarski.Czy mam mu powiedzieć&Kiedy Johann podniósł głowę znad map i dokumentów, jego twarz wyglądała jak szara,zmięta płachta wyjęta z pralki. Gwizdek kolejarski?  powtórzył szeptem. Henry kiwnął głową.Johann wstał, przeszedł przez pokój, wyjął słuchawkę z rękisekretarza i powiedział prawie niesłyszalnym głosem: Halo?Głos po drugiej stronie linii zawołał z wyrazną satysfakcją: Ach! Więc pamięta pan! I co z tego?  spytał Johann. Nic specjalnego.Ale chyba warto byłoby się spotkać.Powiem panu, gdzie ma panprzyjść. Spotkajmy się u mnie w hotelu.Shreveport Inn, pokój pięćset jeden. Nie.Ludzie, którzy sprawiają panu kłopoty, wiedzą, gdzie pan jest.Dzisiaj był pan naJewella Road, oglądał swoją spaloną stację. Oczywiście, że tam byłem, do cholery.Każdy głupi by się tego domyślił. To nie ma znaczenia  odparł głos. Nie zamierzam spotykać się z panemw Shreveport Inn.Przy głównym wejściu do parku Querbes jest ławeczka.Spotkam się tamz panem jutro o dziesiątej rano.Chcę, żeby był pan sam.Johann przez chwilę tarł czoło, po czym spytał: Jak pana poznam?Głos odparł: Ja pana poznam.Jest takie stare łotewskie przysłowie:  Przyjazń zbliża, małżeństwojeszcze bardziej, ale wspólny sekret jest jak braterstwo krwi.Po tych słowach połączenie zostało przerwane.Johann przez chwilę trzymałsłuchawkę, a potem ostrożnie odłożył ją na tani lakierowany stolik, jakby była cennymrodzinnym klejnotem. Dobrze się pan czuje?  spytał zaniepokojony Henry.f& f& f&Hester pozostała na wyspie.Podczas weekendu wypadały urodziny Hope i w sobotęmiała pojawić się cała czereda jej szkolnych kolegów i koleżanek, aby uczcić tę okazjęponczem z szampana i potańcówką na molo.Roderick był w college u, ale John zwolnił sięna tydzień ze szkoły i Stainer, który miał siostrę blisko New Platz, przywiózł go do domukasztanowym studebakerem, kupionym przez Johanna dla służby.John skończył już siedemnaście lat i był w doskonałej formie fizycznej.Przykładał sięteraz bardziej do nauki, ale najlepsze wyniki osiągał w biegach sztafetowych i rzucieoszczepem.Kiedy przyjeżdżał na wyspę, zawsze spędzał trochę czasu na wiosłowaniu.W dniu, w którym Johann oglądał spaloną stację benzynową w Shreveport, płynął rzeką,pracując długimi, miarowymi pociągnięciami wioseł.Hester i Hope stały na pomoście,przyglądając mu się ciekawie.Było dość wietrznie i Hester musiała przytrzymywać swój szeroki słomiany kapelusz ozdobiony długą szarfą z niebieskiego szyfonu.Drugą dłońopierała na ramieniu córki. Zwietnie wiosłuje, prawda?  spytała retorycznie.Niedawno skończyła czterdzieści dwa lata i jej uroda zaczynała powoli przygasać jakkwiat ściśnięty kartkami Biblii, lecz nadal miała mnóstwo wdzięku, którym kiedyś uwiodłaJohanna.Córka nie mogła się pochwalić nawet połową urody matki, ale osiągnęła jużwiek, w którym dziewczętom zaokrąglają się biodra i powiększają piersi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •