[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzie podziali się wszyscy?!Kobieto, przecież to już jesień!Dwie figurki ojców pielgrzymów, solniczka i pieprzniczka,uśmiechnęły się do niej z wystawy jakiegoś sklepu.Potem minęła staryzabytkowy dom, udostępniany zwiedzającym.Teraz zamknięty na czteryspusty.Po drugiej stronie ulicy pomnik czarownic.I cmentarz.Brama cmentarza otwarta.Dziwne.Ale przeznaczeniu nie zadajemy przecież pytań.Uciekać tam? Szaleństwo, zważywszy, co na tym właśnie cmentarzuniedawno się wydarzyło.Może i szaleństwo, ale Rowenna znała przecież ten cmentarz jakwłasną kieszeń.Jest nadzieja, że prześladowca zagubi się w ciemnościach,potknie się o jakiś nagrobek.Ucieknie mu.Poza tym cmentarz był jedyną drogą ucieczki.Tylkotam mogła pobiec.Tylko tam.Przebiegła przez bramę cmentarną i pognała dalej, wzdłuż starychskruszałych nagrobków, które ciągnęły się z lewej strony.Z prawej179RSrozdzierające serce nagrobki malutkich dzieci.Przed nią, kawałek dalej,majaczył duży grobowiec.Biegła tam, była już bardzo blisko.Nagle zatrzymała się.On tu był.Diabeł.Przygnał ją do tego miejsca, teraz krążył.Stał przednią, stał za nią.%7łeby nie mogła stąd odejść.I szeptał. Chodz.Podejdz bliżej, jeszcze bliżej.Pokłoń mi się.Oddaj micześć.Ciemna plama starego grobowca.Ciemniejsza niż otaczająca gociemność.Litery, wyryte w kamieniu, najpierw niewidoczne, nagle zaczęłysię jarzyć.Czerwień.Kolor krwi.Krwawym atramentem wypisane było imię i nazwisko zmarłej.Rowenna Eileen Cavanaugh.180RSROZDZIAA TRZYNASTYBrad czekał już w hotelowym barze.Siedział nad piwem, przesuwającpalcami po cieniutkiej warstwie szronu na szklanej ściance.Wyraznie tymzafascynowany.Ale przynajmniej sprawiał wrażenie już wyciszonegoczłowieka, który panuje nad sobą. Dowiedziałeś się czegoś? spytał z nadzieją w głosie. Niestety, nie powiedział Jeremy, sadowiąc się na sąsiednim stołku. Ale odbyłem kilka interesujących rozmów.A jak tam z tobą, Brad?Trzymasz się?Brad pokiwał smętnie głową.Sprawiał wrażenie trzezwego, czyli topiwo było chyba jego pierwsze. Dostałem ulotkę policyjną, wiesz, ze zdjęciami Dinah i.Mary.Imię żony wymówił nieswoim, zachrypniętym głosem. Musiałem cośzrobić.Gdybym siedział bezczynnie, chyba trafiłby mnie szlag.Wsiadłemdo samochodu i pojechałem na północ.Po drodze zatrzymywałem się wkażdym mieście, w każdym miasteczku i wsi i pokazywałem ludziom tęulotkę.Wszyscy bardzo współczuli, ale nikt żadnej z nich nie widział.Bo żadna z nich nie pojechała na północ.Jeremy wiedział, że drogatych kobiet kończyła się tutaj, w Salem.Ale dobrze, że Brad czymś się zajął.W takiej sytuacji bezczynność dobija człowieka. Jeremy, z kim gadałeś? spytał Brad.Jeremy zwlekał jednak zodpowiedzią, czekając aż barman poda mu piwo.Ten sam zresztą barman,którego widział tu poprzednim razem.Lekko łysiejący, postawny facet potrzydziestce o imieniu Hugh.Bardzo sympatyczny. Miło, że znów wpadliście do nas odezwał się uprzejmie.181RSJeremy uśmiechnął się i skinął głową. Jeremy, a więc Dinah Green była tutaj, w Salem, tak? dopytywałsię niecierpliwym głosem Brad. Podobno połowa miasta widziała ją zjednym facetem, takim niezle zbudowanym. Ja też ją widziałem odezwał się barman półgłosem, nachylając siędo Jeremy'ego. Brad ci nie mówił? Obsługiwałem ich.Ona piła Cosmos, afacet whiskey. Czyli mogłeś podać policji rysopis. Jasne.Chcieli zrobić portret pamięciowy, ale miałem dla nich coślepszego! Paragon? Facet płacił kartą kredytową?Hugh wyraznie był rozczarowany, a Jeremy pożałował, że tak siępospieszył. Tak przyznał. A skąd ty.No jasne, przecież to twój zawód.Wkażdym razie wiadomo już, że facet nazywa się Tim Richardson.Mieszka wBostonie, w dzielnicy Little Italy. Ale podczas Halloweenu nikt go tu nie widział! powiedział Brad.Może więc Mary nic się nie stało.Tylko gdzie ona jest? Dlaczego jej niema? Na pewno nie odeszła z własnej woli.Policja uważa, że Mary jest w rę-kach zabójcy Dinah Green.Chryste! Trzeba jej szukać, póki jeszcze żyje!Trzeba koniecznie dorwać tego gościa, z którym Dinah była w barze! Brad, spokojnie Jeremy położył dłoń na jego ramieniu. To, żegość był z Dinah w barze, wcale jeszcze nie znaczy, że ją zabił! Ale wtedy widziano ją po raz ostatni! I to on był wtedy z nią! poparł Brada Hugh.182RS Hugh. Jeremy odwrócił się i spojrzał mu prosto w twarz. Czywyszli razem? Tego niestety nie wiem wyznał barman. Tamtego wieczoru był tutłok.Dziewczyny nie dawały rady z obsługiwaniem gości, dlatego wziąłemna siebie kilka stolików.Widziałem, że Dinah Green siedzi razem z tymfacetem.Widziałem, jak on zapłacił, potem zaczęli rozmawiać, a jamusiałem podać cielęcinę Oscar do stolika.numer dwa.Dlatego niewidziałem, jak wychodzili. Może widział ktoś inny.Czy policja zabrała paragony z tamtegodnia? Człowieku, przecież to było ileś tygodni temu! Tych paragonów jużnie ma! Mówiłeś przecież, że dałeś jego paragon policji! Tak.Wydrukowałem z terminala. Rozumiem.Hugh, a mógłbyś wydrukować wszystkie paragony ztamtego wieczoru? Odebrałbym je od ciebie jutro rano. Jasne, że mogę!Hugh wyraznie był dumny, że go o coś poproszono.W drzwiachpojawił się nowy gość. Cześć, Eric! zawołał Hugh
[ Pobierz całość w formacie PDF ]