[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- odparła oszołomiona Lunia.Pierwszym zaskoczeniem dla gosposi Witkowiaków była doskonała znajomośćniuansów poznańskiej kuchni, zaprezentowana przez babcię Irenę.Broniąc swojej pozycji,Lunia dała rano popis kuchennej grypsery, licząc zapewne, że starsza pani popadnie wkonfuzję i zacznie się pytać, co jest co, siłą rzeczy uznając w Luni swą mentorkę.BabciaIrena jednak spokojnie podjęła dyskusję na temat wyższości galartu nad leberką nawątrobiance, bo Michał, Jerzy i Hiacyntus to w końcu poważni panowie na stanowiskach.Zgodziła się, że dla Marysi i Jadzi trzeba kupić świeżych szneków i czekolady z Goplany , aw niedzielę rzeczywiście może być kaczka z pyzami, buraczkami i modrą kapustą, jednakgzik na drugie danie dostał stanowcze weto.Babcia wyjaśniła mimochodem, że wdwudziestym roku stołowali się u niej na Wielkiej podoficerowie wielkopolskiej armii, którzymieli życzenie jeść po domowemu, oraz jeden sierżant starozakonny, który tylko koszerne igęsi smalec uważał, zatem nic, co ludzie jedzą, nie jest jej obce.Co nie znaczy jednak, żebyzaraz własną rodzinę tym karmić! A tak poza tym wszystkim, jakież to dorodne kocurzysko!Czymże to moja pani go karmi, że mu się sierść tak pięknie błyszczy? Słowem, staruszkawygrała pojedynek przez nokaut techniczny.O ile krytykę babci Ireny Lunia przełknęła bez większych oporów i podporządkowałasię osobie od siebie starszej, równie doświadczonej w kucharskim rzemiośle, a na dodatekżonie styczniowego weterana, o tyle Karolinka nie miała aż tyle szczęścia.Dziewczynapróbowała z początku stawać okoniem, ale gosposia Witkowiaków bez ceregieli wzięła ją wkarby.- Nie będą mi Niemce rozkazywać! - odpyskowała pokojówka podczas pierwszej iostatniej scysji.- My, bambry, jesteśmy Niemce proszone, a więc na swo - jem i u siebie -odpowiedziała Lunia z kamiennym spokojem.- Jak mi zaraz Gretchen nie zacznie tegopieprza tłuc, to ja jej tu ajn moment taki Tannenberg zrobią, że przez miesiąc żaden kawalerna nią ani spojrzy.- szybko i fachowo skręciła mokrą ścierkę.- Robi czy nie?!Karolinka obejrzała się na swoich państwa, szukając u nich ratunku, ale Jerzy iMarysia zachowali całkowitą neutralność.Pili poobiednią kawę, udając, że nic nie słyszą,aczkolwiek nie obyło się bez wymiany łobuzerskich uśmieszków.- Już dobra, dobra.- odburknęła Karolinka.Uporawszy się z kuchnią, babcia Irena swoim zwyczajem zaczęła przejmować rządyw całym domu.Bez wahania między innymi zawróciła ze schodów Michała, zauważywszy,że ten wychodzi na mróz bez szalika, bo jeszcze taki rozgogolony jaką grypę do domuprzyniesie.Ponadto wymogła na nim zobowiązanie do stawienia się na obiad o wyznaczonejgodzinie.- Jacusiu, kosy na sztorc zostawiamy w przedpokoju! - usłyszał wujaszek Hiacyntus,kiedy spróbował małżonkę mitygować, napomykając, że przecież nie są u siebie.- Tu jestdom, a nie stanica leśnej partii! Tu są niewinne panienki i niewiasty przy nadziei! Spokój,zdrowie i porządek muszą być, po bożemu, jak się należy, a nie zamęt jak przed bitwą czywymarszem!Poczciwa Lunia obserwowała tę matriarchalną rewolucję z rosnącą fascynacją, ażkońcu wyraziła zdumienie faktem, że można tak stanowczo postępować z męskimi głowamirodziny.- Moja pani, a jakże inaczej?! - odparła bez wahania babcia Irena.- U nas naMazowszu chłopy w domu jak od święta.Ledwie posiedzą, zaraz na wojnę idą, a jak pójdą, topotem, moja pani, albo mogiła, albo Sybir.Jeszcze te co młodsze i bardziej zakochane zaswoimi za Ural pojechały, a dom pełen drobiazgu i starych został.Trzeba było sobie radzić.Mnie po powstaniu styczniowym babki i starsze siostry chowały, potem ja ich dzieci pobułgarskiej wojnie, a wnuki po japońskiej.A jeszcze po wojnie światowej małą Marysiętrzeba było na ludzi wyprowadzić, co tak Bogiem a prawdą nie całkiem się udało, skoro nastare lata przyszło mi aeroplanem latać! Bo w naszej familii, moja pani, ojcowie i synowie wwiększości wojskowo służyli, żeby wolna Polska zawsze gotowych żołnierzy miała.Ciągletylko wojen po świecie szukali! Jeden z kuzynów to nawet, moja pani, zaciągnął się doangielskiej armii kolonialnej i w 1898 roku, pod Omdurmanem, dzikich bisurmanów bijąc,Stasia i Nel pomścił! Jednak przez to wszystko dość było powszednich zmartwień, żebyjeszcze tym naszym ślubnym pozwolić sobie na głowę włazić i w domu koszarowe porządkizaprowadzać.Jak nie mają pod ręką jakiej bitwy, niech sobie panowie mężowie do kawiarnialbo kabaretu idą, byle w domu nie zawadzali.Wojna to wojna, a dom to dom!Tyle teorii.Do praktyki przyszło wieczorem, kiedy Michał wszedł nagle do pokojuJadwigi, by zawiadomić ją o postępie uzgodnień w sprawie zmiany szkoły, i przyłapał siostręw trakcie odpisywania na tajny list od ukochanego.Dziewczyna zbyt pospiesznie i nieudolnieukryła papiery, a rozgniewany brat nie zamierzał okazywać dyskrecji i przystąpił dobezwzględnej konfiskaty korespondencji.Jadzia wprost oszalała.- Oddaj to, ty potworze!!! - wrzasnęła na całe mieszkanie.- Golemie z dziurawągłową! TYYY.!!!Zaalarmowani krzykiem domownicy wybiegli do przedpokoju i zobaczyli Michaławychodzącego z pokoju siostry z nią samą na plecach.Jadwiga oplatała go w pasie nogami,tłukła pięściami po głowie i wrzeszczała bez opamiętania.Na widok gości, zwłaszczastarszych państwa, Michał stanął jak wryty, nie wiedząc, jak się znalezć w obliczu takiegoskandalu.Jadzia zreflektowała się dopiero po chwili.Ucichła i zlazła z brata, ale nadalpatrzyła na niego nienawistnie.- Moi państwo - wkroczyła babcia Irena.- A to co za krzyki? Czemu panna się takwydziera?- Zabrał mi list! - warknęła Jadzia.Michał zbladł, ale w oczach błysnęła mu patriarchalna stanowczość.- Zabroniłem mojej siostrze utrzymywać wszelkich kontaktów z pewnym młodymczłowiekiem - oświadczył.- Uważa pan Michał, że sercu można rozkazywać, a rodzoną siostrę traktować jakaresztanta czy rekruta?- Proszę pani, to moja siostra.- Co pan Michał zamiaruje z tym listem zrobić? - babcia Irena zignorowała aluzję, bynie mieszać się w cudze sprawy.- Przeczytam go - oświadczył Witkowiak i powstrzymał siostrę próbującą wyrwać mupapier.- Czy to ładnie?Zamiast odpowiedzieć, Michał podniósł papier do oczu.Wściekłość na twarzy Jadziustąpiła miejsca czarnej rozpaczy.Jakby nagle coś w niej pękło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]