[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To był jedyny mężczyzna, któremu mogłaby się oddać.Przypomniała sobie swoje dziecięce zadurzenie w jego kuzynie.Wobec uczucia, któreteraz ją ogarnęło, było niczym gasnący popiół w porównaniu z buchającym jasnopłomieniem.Jednak ta chwila jeszcze nie nadeszła.Ona i Ferdynand byli ludzmi, a niezwierzętami, które ulegają popędom.Ale kiedyś to się stanie, choćby po to, by pokazać jejbratu, że nie wyjdzie za żadnego innego mężczyznę poza tym młodym Niemcem, któryprzybył na ich wyspę, żeby walczyć za jej wolność.Gdy na dole na dziedzińcu rozległy się czyjeś kroki, oderwali się od siebie, choćtrzymali się jeszcze za ręce.- Kocham was, pani - szepnął Ferdynand.Ciara popatrzyła na niego.- Ja was też!Puściła go i odbiegła, zanim osoba, która właśnie wchodziła po schodach, zdążyła jązobaczyć.Zaraz potem do Ferdynanda podszedł Oisin i położył mu dłoń na ramieniu.- Chciałbym jeszcze z wami porozmawiać, zanim położymy się spać, byście myśleli omnie lepiej niż myślicie teraz.- Mówcie! - zachęcił go Ferdynand.- Wiem, że gardzicie Buirre em, lecz patrzycie ze swojego punktu widzenia.Tutaj, wIrlandii, jest inaczej niż na kontynencie.Buirre nie jest tylko moim wasalem, jak waszym jestHufeisen, on należy do klanu, a własny klan to dla Irlandczyków świętość.Buirre zrobiwszystko, żeby chronić Ui Corra.Może nie jest tak zręczny w mowie jak Aithil, ale to prawyczłowiek.Jeśli chodzi o śmierć Johna Crandona, będę musiał go upomnieć i przypomnieć muo lojalności, jaką jest winien mnie, taoiseachowi klanu.Chciałbym jeszcze coś powiedzieć.Kapłan, który stara się zarazić nas swoim świętym gniewem na angielskichheretyków, nie należy do Ui Corra.To wy i wasz kuzyn sprowadziliście go do Irlandii zRzymu.- Choć nie ja go wezwałem, żałuję, że z nami przybył.To fanatyk, którego szaleństwo nie zna granic.Postarajcie się, by nie przekroczyłbram tego miasta.- Ferdynand aż pokręcił głową na myśl o tym, co ojciec Maiti mógłbyzrobić tu, w Lana.Oisin przytaknął z zaciętą miną.- Zadbam o to.A teraz podajmy sobie dłonie.Przed nami trudne walki, do którychpowinniśmy stanąć ramię w ramię.Ferdynand wyciągnął do Oisina prawicę, a ten natychmiast ją ujął i przytrzymał kilkachwil.- Cieszę się, że nie stoi już między nami żaden cień - powiedział Oisin.- Ja również, i modlę się, by tak zostało - odparł Ferdynand, myśląc przy tym nie tyleo walce z Anglikami czy o Buirze, ile o Ciarze.Od teraz wiedział już, że nie będzie w staniewielbić jej z oddali.W końcu się odnajdą, a on mógł mieć tylko nadzieję, że nie wywołajągniewu Oisina.Po tym, jak Ciara go pocałowała, nie było już odwrotu.4Przez ponad tydzień Ciara, Ferdynand i Oisin nie wiedzieli, dokąd Conyers Cliffordpoprowadzi swoich żołnierzy.Szybki atak na miasto mógł przynieść mu zwycięstwo,ponieważ dysponowali zaledwie setką wojowników.Lecz Anglicy nie nadeszli, a gdy Ionatndoniósł, że widział żołnierzy Szymona von Kirchberga krzepkim krokiem zmierzających kumiastu, wszyscy poczuli wielką ulgę.Choć ostatnimi czasy Ferdynand często złościł się na kuzyna, ucieszył się na jegowidok i pośpieszył do bramy miejskiej na powitanie.Szybko jednak poczuł pierwszą kroplęgoryczy, bo zobaczył, że pewny siebie Szymon jedzie na ogierze, którego on zdobył nazamordowanym niedawno Johnie Crandonie.Choć musiał zostawić konia na zamkuUi Corra, wcale nie był gotowy zrezygnować z niego na rzecz kuzyna.Z wymuszonymuśmiechem zastąpił Szymonowi drogę.- Szczęść Boże.Widzę, że pomyślałeś, żeby przyprowadzić mi konia.Jestem ci za towdzięczny!Twarz Szymona pobladła.- Jeszcze nie wiadomo - prychnął i popędził konia ostrogami, omal nie tratująckuzyna.Ferdynand zrobił unik.- A właśnie, że tak! - zawołał za nim i przeszedł do następnego ciosu.- Poza tymzdobyłem jeszcze lepszego konia i podarowałem go pannie Ciarze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]