[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę dać mi dwadzieścia cztery godziny".Z kolei pewna tancerka ka-baretowa, która zabawiała Niemców, chciała się pozbyć swojej przeszłości. Oczywiście, że mademoiselle nie robiła nic złego mówił Hussain. Ludzie opowiadają głupstwa.Myślę, że znam kogoś, kto może okazać siępomocny.Paryż był dla Hussaina wielką mozaiką potrzeb i wszelakich artykułów,mozaiką podzieloną na stosowne części przez jego niezawodną pamięć.Jegometody były tak subtelne, że nadano mu przydomek le petit gentilhomme.Gdy chciał przekupić jakiegoś skromnego urzędnika, umawiał się z nim wmałym barze położonym w tej części miasta, w której nikt go nie znał, i wy-łuszczał całą sprawę.Następnie zdejmował z ręki zegarek i kładł go na stoleprzed sobą, tak jakby zależało mu na kontrolowaniu czasu.Zegarek Hussainabył jedyną rzucającą się w oczy cenną rzeczą, jaką posiadał ciężka złotabransoleta Połyskiwała w słońcu.Po kilku minutach uprzejmej pogawędki,podczas której zadawał urzędnikowi kilka pytań dotyczących jego osobistegożycia, Hussain płacił i wychodził.Zegarek pozostawiał na stole.Tylko w jed-nym przypadku urzędnik wybiegł za nim i zwrócił zegarek.LRTAktywny tryb życia sprawił, że Hussain wyszczuplał.Gdy skończył dwa-dzieścia lat, wciąż jeszcze miał pucołowate policzki, typowo wschodnią obłąsylwetkę i przenikliwe oczy, ale stał się elegancki.Ostatnią ucieczką od rzeczywistości ojca Hussaina była religia.Spędzałcałe dnie w kawiarni obok meczetu, za Jardin des Plantes.Siedział przy stoli-ku z kutego mosiądzu i patrzył przed siebie nie widzącym wzrokiem.Wkrótceumarł, a Hussain kupił elegancki apartament przy Quai d'Orsay. Ten przepych jest o wiele za duży zaprotestowała matka.Czymkolwiek się zajmujesz, nie może to być uczciwe zajęcie.Dwudziestolet-ni chłopak nie powinien obracać takimi sumami.Hussainie, czy ty nie robiszniczego, co jest naganne? Oczywiście, że nie.Ja tylko kontaktuję ze sobą ludzi.Jedni potrzebująjakichś rzeczy, a drudzy je mają.Nie ma w tym nic złego.Oferuję ludziomtylko swoje usługi. Nie miałam pojęcia, że masz tyle pieniędzy. Matka rozglądała sięw zamyśleniu po pokoju, delektując się luksusem, którego nie spodziewała sięjuż więcej zaznać.Miękki, niebieskawy odblask Sekwany kładł się na szybyw dużych oknach i rzucał łagodne światło na delikatne gipsowe gzymsy wo-kół sufitu.Teraz Hussain pracował, siedząc przy telefonie.Jego interesy były corazpoważniejsze.Komunizujący partyzanci z francuskiej kolonii w Algierii mieliwiększe ambicje niż podkładanie bomb w bankach i zamachy na przed-stawicieli administracji państwowej.Chcieli wojny.Hussain spędzał terazwiele czasu na jedzeniu couscous i piciu mięty z ludzmi, którzy szukali broni.Czerpał szczególną, mściwą przyjemność z dostarczania przez Bejrut francus-kiej broni algierskim rewolucjonistom.Kontakty Hussaina trudno było już uznać tych ludzi za przyjaciół stanowiły podstawę jego egzystencji.Dlatego też prowadził niezmordowaneżycie towarzyskie.Wieczorami zawsze zabierał matkę niezwykle eleganc-ką w swych sukniach z czarnej krepy do Prokopa na lewym brzegu Se-LRTkwany i obserwował ze wzruszeniem, z jaką radością ogląda Kirka Douglasa,Vivien Leigh czy Ali Khana.Mówił jej, że jest piękniejsza od Bettiny, lalko-watej żony Ali Khana, co poniekąd było prawdą.Gdy przedstawienie dobie-gało końca, odwoził matkę do domu i zaczynał rundę po klubach i kabaretach.We wczesnych godzinach rannych, gdy z piekarni dolatywał wspaniałyzapach rogalików i bagietek, Hussain odwiedzał Le Bambou, lokalik, w któ-rym panowała rozkoszna perwersyjna atmosfera.Przyciągała ona tych spo-śród jego klientów, którzy uznawali seks za największą osłodę życia.Całe pomieszczenie wyłożono bambusem, były tam bambusowe stołki,bar, a nawet bambusowe kubki do specjalnych koktajli.Na końcu sali znaj-dowało się bambusowe rusztowanie z przypominającymi klatki altankami dladziewcząt.Każda z nich siedziała przy bambusowym stoliczku, na którym stałtelefon.Klient mógł zadzwonić do wybranej hostessy z telefonu przy barze, aona schodziła na dół, kołysząc biodrami.Oświetlenie było mieszanką niebie-skiego z fioletem.Bielizna niektórych dziewcząt przeświecała przez ubranie,gdy padał na nie snop fioletowoniebieskiego światła.Hussain czasami kupował kokainę i opium od właściciela Le Bambou,Philippe'a Thoca, i często przyprowadzał tam znajomych.Szczególnie Niem-cy i Brytyjczycy siedzieli z wybałuszonymi oczami, nie mogąc się zdecydo-wać, do której dziewczyny zadzwonić.Panienki głównie pochodzenia azja-tyckiego, oprócz dwóch blondynek ze Szwecji.Pewnego dnia, gdy Hussain wszedł do Le Bambou, u Jego zaskoczeniunie wyszła mu jak zwykle na spotkanie uśmiechnięta i zachwycona Ayeshah.Siedziała z chmurną twarzą przy barze, ubrana w białą koronkową sukienkę.Kelnerzy, barman i hostessy rzucali na szefową nerwowe spojrzenia.Hussainwiedział z doświadczenia, że na kłopotach innych ludzi można często zrobićinteres, podszedł więc do baru. Dlaczego mężczyzni są takimi idiotami? spytała.Kobiety częstotraktowały Hussaina, jakby wcale nie był mężczyzną, wyczuwały bowiem je-go zupełny brak zainteresowania seksem.LRT Konkretnie który? spytał ze szczerym i przyjaznym uśmiechem. Philippe, imbecyl! Znasz chyba takie chińskie przysłowie: Gdy męż-czyzna spróbuje maku, nie nadaje się już do miłości".Nie sądzę, by Philippenadawał się do czegokolwiek.Miłość, pieniądze, jego przyszłość, nasza przy-szłość. Obrzuciła gniewnym spojrzeniem całą salę, kiwając w rozdraż-nieniu stopą odzianą w czarny aksamitny pantofelek. Nie zauważa nawet tego, co ma przed nosem ciągnęła. Nieutrzymam dłużej tych dziewcząt.Pamiętasz Pan-Pan? Czy chodzi ci o tę długonogą, z włosami upiętymi w kok?Ayeshah skinęła głową.Hussain zawsze pamiętał w najmniejszychszczegółach wygląd każdej kobiety. Będzie teraz robiła striptiz w Crazy Horse.Helga też odeszła w ze-szłym miesiącu.Nawet przez dwa tygodnie nie mogę tu utrzymać żadnejblondyny.To miasto tętni życiem.A Philippe mówi, że dobrze jest jak jest,więc po co to zmieniać? Paryż jest centrum świata.To Hollywood nad Se-kwaną.To jeden wielki plac zabaw, pełen gwiazd filmowych i arystokratóww futrach, diamentach i eleganckich samochodach.Oni mają wszystko, robilijuż wszystko, wszędzie już byli, wszystkich znają i są straszliwie znudzeni.Dlatego też gonią za każdą nową atrakcją.Jak można nie pragnąć czegoś ta-kiego? Jej oczy rzucały gniewne spojrzenia.Złość wcale nie umniejszałajej piękności, sprawiała wręcz, że Ayeshah była jeszcze bardziej fascynującaniż zwykle.Miała silny cudzoziemski akcent, gdy mówiła po francusku, akiedy poniosły ją emocje, robiła wiele błędów.Do baru weszło trzech mężczyzn w drogich szarych garniturach, którychklapy były o jakiś cal szersze, niż wymagała elegancja.Hussain podniósł zna-cząco brwi i skinął lekko w kierunku przybyłych. Znasz ich? spytał Ayeshah. Nie.LRT Ten w środku to turecki wiceminister obrony.Obok stoi Martin,urzędnik państwowy zajmujący się bronią dalekiego zasięgu.Ten trzeci jest zDassault.Ayeshah spojrzała na niego pytająco. Produkują między innymi myśliwce Mirage.Domyślam się, o czymteraz rozmawiają. Uśmiechnął się do gości na powitanie, po czym odwró-cił się znowu do Ayeshah
[ Pobierz całość w formacie PDF ]