[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzyła usta, jakby chciała cośpowiedzieć.Krew spływała z czoła zabitej, podążając głębokimi bruzdami zmarszczek jakwoda deltą rzeki.Amy ściskała w ręku wafelek niedojedzonego loda.Pewnie miała w ustachkawałek i czuła jego słodycz.Wolgast pomyślał, że do końca życia smak lodów będzieprzypominał jej tę scenę.- Co ty, kurwa, robisz?! - wrzasnął Doyle.- Zastrzeliłeś ich!Price leżał za biurkiem, twarzą do podłogi.Richards ukląkł obok ciała i zacząłobmacywać kieszenie, aż znalazł klucz do kajdanek i rzucił Wolgastowi.Ospale wycelowałbroń w Doyle a, który zerknął na karabiny w oszklonej szafie.- Nie twoim miejscu bym tego nie robił - ostrzegł i Doyle usiadł.- Chyba nas nie zastrzelisz - powiedział Wolgast, zdejmując kajdanki.- Jeszcze nie teraz.Amy zaczęła płakać.Wolgast podał klucz Doyle owi, wziął małą na ręce i przytulił.Nagle stała się bezwładna.- Przepraszam, przepraszam.- tylko tyle potrafił powiedzieć.- Bardzo wzruszające - prychnął Richards, rzucając Doyle owi plecak z rzeczamiAmy.- Jeśli natychmiast stąd nie wyjdziemy, będę musiał zastrzelić znacznie więcej ludzi, a ibez tego miałem pracowity ranek.Wolgast pomyślał o kawiarni.Pewnie wszyscy goście nie żyją.Amy dostała czkawki,czuł na koszuli jej łzy.- Niech to szlag, to przecież dziecko!Richards ściągnął brwi.- Dlaczego wszyscy w kółko to powtarzają? - Wskazał lufą drzwi.- Chodzmy.Tahoe stał zaparkowany obok radiowozu Price a.Richards kazał Doyle owiprowadzić i usiadł na tylnym siedzeniu razem z Amy.Wolgast był zupełnie bezradny.Powszystkim, co zrobił, po podjęciu setek decyzji, nie pozostało mu nic innego, jak wykonywaćrozkazy.Richards kazał im wyjechać z miasta na otwarte pole, gdzie czekał nieoznakowanyczarny helikopter.Na ich widok szerokie śmigła zaczęły wirować.Wolgast słyszał w oddalinarastające wycie syren.- Szybko! - polecił Richards, wymachując bronią.Weszli na pokład maszyny, która natychmiast uniosła się w powietrze.Wolgastprzytulił Amy.Był jak w transie, jakby śnił potworny, niewyobrażalny sen, w którympozbawiono go wszystkiego, czego pragnął, a on mógł się tylko przyglądać.Miał jużpodobny sen.Zniło mu się, że chciał umrzeć, ale nie mógł.Kiedy helikopter wykonał ostryzwrot, zobaczyli podmokłe pole, a dalej kolumnę pędzących radiowozów.Wolgast doliczyłsię dziewięciu.Richards pokazał coś pilotowi.Maszyna skręciła w drugą stronę i zawisła wpowietrzu.Wozy policyjne były coraz bliżej, zaledwie kilkaset jardów od tahoe.Richards dałznak Wolgastowi, żeby założył słuchawki.- Spójrz - powiedział.Zanim Wolgast zdążył odpowiedzieć, oślepił go błysk przypominający błysk fleszagigantycznego aparatu.Helikopter zadrżał.Wolgast przyciągnął Amy do siebie.Kiedy znówspojrzał, po tahoe została dymiąca dziura, w której mógłby się zmieścić cały dom.Wsłuchawkach rozległ się śmiech Richardsa.Helikopter wykonał kolejny zwrot i przyspieszył,wciskając ich w fotele i zabierając bardzo daleko.12Był już trupem.Wolgast pogodził się z tym tak, jak ludzie godzą się z wieloma innymirzeczami na tym świecie.Kiedy to wszystko się skończy, nieważnie jak, Richards zaprowadzigo do jakiegoś pokoju, zmierzy go tym swoim chłodnym spojrzeniem, którym obdarzyłPrice a i Kirka - jak mężczyzna wykonujący prosty test na celność, wyrównujący bilardowąbilę lub rzucający zwinięty papier do kosza - i tak się to wszystko skończy.Może zrobi to na dworze.Wolgast miał taką nadzieję, liczył, że zaprowadzi go domiejsca, z którego będzie mógł zobaczyć drzewa i poczuć na skórze promienie słońca, zanimRichards wpakuje mu kulkę.Może go nawet o to poprosi. Nie miałbyś nic przeciwko temu?Nie sprawi ci to kłopotu? Chciałbym jeszcze raz spojrzeć na drzewa.Trzymali go w bazie od dwudziestu siedmiu dni.Według jego obliczeń był trzecitydzień kwietnia.Nie wiedział, gdzie są Amy i Doyle.Rozdzielili ich zaraz po wylądowaniu.Richards i grupka uzbrojonych żołnierzy odprowadzili ją dokądś pospiesznie, a Wolgast iDoyle zostali zabrani przez swoich.Pózniej ich też rozdzielili.Nikt go nie przesłuchał, copoczątkowo uznał za dziwne, lecz pózniej zrozumiał.Oficjalnie nic się nie wydarzyło.Niktgo nie przesłuchał, bo cała ta historia była po prostu.historią.Jedyne pytanie, które niedawało mu spokoju, było takie: dlaczego Richards od razu go nie zastrzelił?Pomieszczenie, w którym go zamknęli, przypominało pokój w tanim motelu, choćumeblowane było o wiele skromniej.%7ładnego dywanu na podłodze, żadnej zasłony wsamotnym oknie.Tylko ciężkie biurowe meble przykręcone do podłogi i mała łazienka zposadzką zimną jak lód.I przewody sterczące ze ściany, tam, gdzie kiedyś stał telewizor.Masywne drzwi prowadzące na korytarz otwierały się z charakterystycznymbrzęczeniem.Jedynymi gośćmi byli mężczyzni przynoszący posiłki: milczące, ociężałe typyw nieoznakowanych brązowych kombinezonach.Stawiali tacę z jedzeniem na małym stoliku,przy którym Wolgast spędzał wszystkie dni, siedząc i czekając.Pewnie Doyle robił to samo, oile Richards go nie zabił.Widok z okna też był nieszczególny, ot, sosnowy las.Wolgast stał w oknie,przypatrując mu się godzinami.Nadchodziła wiosna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]