[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zawisa pod sufitem, przytrzymując sięgo rękami i podeszwami, jak Spider-Man.Przez tych kilka cennych sekund Devon omiata wzrokiem pokój.Widzi, że zbrojaRandolpha też się stopiła i czarodziej wyskoczył z niej.Montaigne leży nieprzytomny, a Szaleniecstoi w drzwiach, wypełniając pomieszczenie swoim obrazem i osobowością.Devon skacze.Jackson nie ma czasu zareagować.Devon obunóż kopie czarnoksiężnika w szczękę, obalającgo na podłogę.Gdy Jackson natychmiast siada - niczym okropna, niepokonana, mechanicznazabawka - ma twarz zalaną krwią.I jest wściekły.Naprawdę wściekły.- Sprowadzić je - szepcze przez zaciśnięte zęby.Przez sekundę Devon słyszy tylko świst wichru - złowieszczą zapowiedz niebezpieczeństwa.Potem rozlega się trzask rozbijanego drewna i szkła.Oraz piskliwe okrzyki i wrzaski demonów.Sług Szaleńca.Rozbijają ściany domu, całe tuziny okrytych łuskami gadów i włochatych,niedzwiedziowatych potworów.Niektóre są w połowie ludzmi, a w połowie zwierzętami, ciałainnych niemal rozkładają się w oczach.I jeśli plan Szaleńca się powiedzie, jeżeli dostanie się do wschodniego skrzydła i otworzyOtchłań, wkrótce będą tu setki - tysiące - tych paskudnych, cuchnących, okropnych stworów.W zamieszaniu Devon zupełnie się gubi i traci z oczu Randolpha.Jest sam.Całkiem izupełnie sam.- Wracaj do swej Otchłani! - rozkazuje najpierw jednemu, potem drugiemu i jeszczenastępnemu atakującemu demonowi.Znikają, na rozkaz czarodzieja wessane przez niewidzialnywir z powrotem do swego nieziemskiego królestwa.Jednak jest ich tak dużo i wciąż nacierają.Wypełniający pomieszczenie smród dusi Devona.Ten odór rozkładu - zepsutych jaj,ścieków, psujących się w słońcu ryb - aż drapie w gardle.Dlaczego te stwory nie tylko wyglądają,ale w dodatku śmierdzą tak okropnie?Jednak kiedy kolejny z nich - sześcioręki szkielet z łbem morsa - rzuca się na niego zgłuchym warkotem, Devon uświadamia sobie, że to tylko atak odwracający uwagę.Gdzie jestJackson? Gdzie on się podział?Demony mogą.zniszczyć dom, pojmuje Devon, ale z łatwością go odbudujemy.Natomiast jeśli Szaleniec otworzy Otchłań, już nie zdołamy tego naprawić.Gdy mors otwiera pysk, żeby go ugryzć, Devon znika.Ma nadzieję, że Randolph nie pomyśli, że uciekł.Jednak w tym momencie powinien znalezćsię w zupełnie innym miejscuWe wschodnim skrzydle.Przy Otchłani.W salonie Emily jest cicho.Jej robótka wciąż leży na fotelu, na którym ją zostawiła.Devon idzie do pokoiku, w którym Jackson stworzył nową Otchłań.Oddycha z ulgą.Drzwinadal są zaryglowane, zamknięte.Odwraca się, zamierzając wrócić na dół, skąd wciąż dobiegają odgłosy walki.- No cóż, w końcu jesteśmy sami - rozlega się głos.Drzwi pokoiku zamykają się z trzaskiemi Szaleniec w swym czarnym płaszczu materializuje się przed Devonem, przeszywając go czarnymioczami.Wciąż ma zakrwawioną twarz.- Kim jesteś, chłopcze? - pyta Jackson.- Kto cię tu przysłał?- Przybyłem z własnej woli.Jackson chwyta go za koszulę.- Spójrz mi przez ramię, chłopcze.Spójrz na ten portret.On wygląda tak jak ty.Wisiał tamjuż wtedy, kiedy byłem dzieckiem.Kim jesteś?Devon nie traci pewności siebie.- Mam na imię Teddy.- Czy jesteś z przyszłości, jak twierdzisz - pyta Szaleniec - czy z przeszłości? Skądprzybywasz?- Czas zadawania pytań minął - odpowiada spokojnie Devon, uwalniając się z uściskuJacksona i cofając poza zasięg jego rąk.- Nastał czas zabijania.Jednym skinieniem głowy odrzuca Jacksona Muira na ścianę.- To za to, co zrobiłeś Montaigne'owi - woła Devon.- A to będzie za to, co zrobiłeś Emily!Skacze, zamierzając wylądować na karku Apostaty i złamać mu kręgosłup.Jedynymwynikiem tej potyczki, jak powiedział Randolph, może być śmierć.Lepiej Szaleńca, myśli Devon,niż moja.Jednak Jackson jest zbyt szybki.Błyskawicznie wyciąga rękę i łapie chłopca za nogę,przewracając go na podłogę.Przyciska go całym ciężarem swojego ciała, pochylając nad nimzakrwawioną twarz.- Ośmielasz się wymawiać imię mojej żony? Ośmielasz się udawać, że chcesz ją pomścić,podczas gdy to wyłącznie ty ponosisz odpowiedzialność za jej śmierć?Zmieje się, gdy Devon usiłuje się wyrwać.- Jaki szlachetny - syczy Szaleniec.- Ty i mój brat jesteście tacy nieugięci i dumni.Nigdynie próbowalibyście odstąpić od honorowego kodeksu Skrzydła Nocy.Krzywi się w okropnym uśmiechu.- Założę się, że twój Opiekun nigdy nie powiedział ci o tej sztuczce - mówi Jackson, oburączprzyciskając Devona do podłogi, kolanami unieruchamiając uda chłopca.-Przygotuj się, by przyjąć mnie, chłopcze, w swoim umyśle.Twarz Szaleńca przesłania wszystko.Jego osobowość - która wypełniała cały salon na dole -teraz miesza się ze świadomością Devona.Szaleniec wnika w jego ciało, wdziera się do świątynijego umysłu.Devon krzyczy.13.Zejście do piekiełTo najstraszniejsze, najbardziej nieznośne przeżycie, jakie Devon byłby w stanie sobiewyobrazić, gdy inny duch, inna inteligencja, wdziera się w jego najskrytsze myśli i wspomnienia.- Nie! Nie pozwolę ci wejść!- Już tu jestem! Przegrałeś!- Nie możesz mieć dostępu do moich myśli!- Boisz się zdemaskowania! Oczywiście! Jeśli dowiem się, skąd przybyłeś, będę wiedział,jak cię pokonać!Jest tak, jakby nie leżeli już na podłodze w tym niewielkim pomieszczeniu, lecz jakobezcielesne zjawy walczyli w krainie poza czasem i przestrzenią.Tu nie mają swoich ciał, a jednakDevon całkiem wyraznie widzi" swojego wroga.Widzi ciemność, otchłań, tam, gdzie powinna być dusza.I nagle pojmuje, jak można pokonać Szaleńca.Jestem silniejszy od wszystkiego, co staje przeciwko mnie, przypomina sobie.Wtargnij wmoje myśli, jeśli chcesz, Jacksonie, lecz nie zdołasz odebrać mi duszy!Nawet w tej eterycznej postaci Devon słyszy" śmiech Szaleńca.- Zabiorę ci duszę, chłopcze, i zjem ja na śniadanie!- Tylko spróbuj! - mówi triumfalnie Devon i nagle przestaje się bać.A przy okazji wejrzyj wmoje wspomnienia.Jednemu przyjrzyj się szczególnie uważnie, Jacksonie! To daję ci dobrowolnie.Wez je sobie! Proszę!Wyczuwa nagłą podejrzliwość Jacksona.- Patrzysz, Jacksonie? Doświadczasz tego? Czy widzisz, jak w moich czasach wtrąciłem cięw Otchłań? Uczyniłem cię więzniem pośród tych stworów, które teraz usiłujesz uwolnić!- Nie!Devon czuje, jak Szaleniec cofa się, nie chcąc doświadczać czegoś takiego.Dzięki temuDevon nabiera odwagi i pewności siebie.- No już, rozejrzyj się, Jacksonie.Co jeszcze możesz znalezć w moich myślach? Wejrzyj wnie i zobacz, czy zamiast mojej klęski nie znajdziesz tam swojej!Nowy przypływ sił pozwala Devonowi powrócić do swego ciała i zepchnąć z siebiebezwładnego Jacksona, tak że ten pada na plecy.Szaleniec natychmiast wycofuje się z jego umysłu- niezwykle przykre doznanie, jak zdzieranie plastra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]