[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wydaje mi się, że mamy mały rachunekdo wyrównania.Nie sądzisz chyba, że wykonaniezaszczytnego zadania powiadomienia siostry o śmierci bratasprawiło mi szczególną przyjemność.- Daj spokój, Alex.Przecież i tak byłeś wówczas wNashville.Wiesz, że zrobiłem to z dobrego serca.Typowiedziałeś jej to po ludzku, a te dupki w Nashvillewysłałyby do niej po prostu telegram. - Dobrze, stary.Pozwolisz jednak, że będę miał z tegotakże coś dla siebie.Poza tym.jesteś ostatnio jakoś straszniespięty.- Alex, nie mam teraz czasu na takie rozmowy.Jestemcholernie zajęty.Alex podniósł ręce do góry, jakby chciał się poddać.- Dobrze, dobrze.Ale chyba możesz zamienić ze mnąchoć słowo? Coś cię ugryzło, czy co?Jack spojrzał na niego ze złością, ale cofnął się o krok,spojrzał na chwilę w sufit i opanował się.- Przepraszam - powiedział.- To nerwy.Ujął Alexa za ramię, podszedł z nim do jedynego wpokoju okna i przez chwilę przyglądał się ciągnącemu w dolesznurowi samochodów.- Nie wyobrażasz sobie, co się tu dzieje.Naciskają namnie ze wszystkich stron.Wybory, rozumiesz? Mam stanąćna głowie i zakończyć kilka rozbabranych spraw, które ciągnąsię od roku.Zaczynam powoli dostawać świra.Alex że zrozumieniem kiwnął głową.- O jednej z takich spraw chciałem z tobą właśniepogadać.Nie ciągnie się co prawda od roku, ale po przejrzeniuteczek widzę, że wszystkie wątki nie składają się do kupy.Domyślasz się, że mówię o sprawie Michaela Johnsona.Wmateriale dochodzeniowym jest dla mnie coś dziwnego.Jack spojrzał na niego badawczo.- Przeglądałeś moje teczki?Gwałtowna reakcja przyjaciela wytrąciła Alexa nieco zrównowagi.Nim zdążył jednak odpowiedzieć, Jack wyrzucił zsiebie jak z pistoletu:- Jakim, do diabła, prawem pchasz nos w nie swojesprawy? Słuchaj, Alex, nawet przyjazń ma swoje granice.Dlamnie ta sprawa jest zamknięta, a to, co w tej chwili robisz, poprostu mnie obraża.Rozumiesz? Na gruncie osobistym i zawodowym! Proszę cię, daj sobie spokój i trzymaj Się odtego z daleka! Dla mnie ta sprawa jest skończona.Przełknięcie tego, co usłyszał od przyjaciela, zajęłoAlexowi ładnych parę godzin.Póznym popołudniem wyruszyłprzez Audubon Park w kierunku rezydencji położonych przybulwarach nad Missisipi.Czuł się przygnębiony iwyprowadzony z równowagi.Postanowił złożyć niezapowiedzianą wizytę córce, która mieszkała razem z matką wjednym z apartamentów z oknami wychodzącymi na rzekę.Wiedział, że Joan nie lubi takich niespodzianek, ale.wnastroju, jaki go ogarnął, miał to wszystko w nosie.Potrzebował spotkania z własną córką.Kiedy wyciągnął już rękę, żeby nacisnąć dzwonek, zzagrubych drzwi dobiegł go stłumiony, karcący krzyk Joan:- Wracaj tu natychmiast, ty niewdzięczna, mała.Drzwiotworzyły się nagle i pochlipująca Carla niemal na niegowpadła.- Och, kochanie.- Alex ujął ją mocno i trzymał przezchwilę na odległość wyciągniętych ramion.Miałazaczerwienione oczy, a zmieszany ze łzami tusz do rzęsspływał jej po policzkach.- Co się z tobą dzieje?Zanim jednak Carla zdążyła coś powiedzieć, Joanwybuchnęła:- Zaraz usłyszysz, co się dzieje.Po pierwsze, kochanie,zapomniałeś chyba zapowiedzieć swoją wizytę? Po drugie, toniewdzięczne dziecko - wskazała oskarżycielsko na Carlę -doprowadzi mnie zaraz do białej gorączki.Spędzam z nią całegodziny, żeby za ciężkie pieniądze ubrać ją przyzwoicie, i coto daje! Spójrz na nią! Zobacz tylko, w co ubrała się na mojeprzyjęcie! Teraz już ciekawa jestem tylko, co włoży na ślub.Carla odwróciła się i prawie rzuciła na matkę.- Nie jestem dzieckiem! - krzyknęła.- Tak właśnie jest!Ty widzisz tylko pieniądze i pozory! I wcale nie myślisz o mnie.Masz w nosie, co czuję i czego naprawdę chcę! Myślisztylko o.o.A zresztą, jaki to ma sens!- Wybuchnęła płaczem i pobiegła do sąsiedniego pokoju,- Wracaj tu natychmiast! - wrzasnęła Joan.- Wracajzaraz!Widząc własną bezsilność, odwróciła się do Alexa iwyładowała na nim cały swój gniew [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •