[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W takim razie to było morderstwo - rzekł Yuri.- Oczywiście.Złapali człowieka, który to zrobił.Jakiś włóczęga.Ta robota została muzlecona, lecz nie ma pojęcia, kim był mę\czyzna, który go wynajął.Dostał pięć tysięcydolarów gotówką za zabicie Aarona.Usiłował dobrać się do niego od tygodnia.Wydał ju\połowę tych pieniędzy.Yuri chciał odło\yć słuchawkę; kontynuowanie tej rozmowy wydawało mu sięniemo\liwością.Przesunął językiem po górnej wardze i zmusił się do mówienia.- Celio, przeka\ ode mnie Monie Mayfair, a tak\e Michaelowi Curry, \e jestem wAnglii.i jestem bezpieczny.Wkrótce się z nimi skontaktuję.Bardzo uwa\am.Przeka\ mojekondolencje Beatrice Mayfair.A wszystkim powiedz.\e ich kocham.- Powiem.Odło\ył słuchawkę.Jeśli nawet powiedziała coś jeszcze, on tego nie usłyszał.Terazwokół panowała cisza.Przez moment łagodne pastelowe kolory pokoju przynosiły mu ulgę.Zwiatło wypełniało lustra miękko i delikatne.W całym pokoju pachniało czystością.Alienacja, brak zaufania, czy to do szczęścia, czy do innych ludzi.Rzym.PrzybycieAarona.Aaron wymazany z \ycia - i to nie z przeszłości, lecz kompletnie z terazniejszości iprzyszłości.Nie miał pojęcia, jak długo tak stał.Wydawało mu się, \e stał tak wrośnięty obok komody przez bardzo długi czas.Wiedział, \e Ash, ten wielkolud, wszedł do pokoju, ale wcale nie po to, \eby oderwać go odtelefonu.W tym głębokim koszmarnym \alu, Yuri został nagle - być mo\e katastrofalnie -dosięgnięty przez ciepły, wypełniony współczuciem głos tego stworzenia.73- Dlaczego płaczesz, Yuri?Powiedział to z niewinnością dziecka.Aaron Lightner nie \yje - odparł.- Nie zadzwoniłem do niego i nie powiedziałem, \eusiłowali mnie zabić, powinienem był mu powiedzieć.Powinienem był go ostrzec.Odstrony drzwi dobiegł nieco szorstki głos Samuela:- On wiedział, Yuri.Wiedział.Opowiadałeś mi przecie\, jak cię ostrzegał, \ebyś tu niewracał, jak powtarzał, \e lada moment po niego przyjdą.- Ach, ale ja.- Nie obcią\aj siebie poczuciem winy, mój młody przyjacielu - powiedział Ash.Yuri poczuł, \e ogromne pająkowate dłonie zaciskają się delikatnie na jegoramionach.- Aaron.Aaron był moim ojcem - odezwał się monotonnym głosem.- Aaron byłmoim bratem.Był moim przyjacielem.- W środku gotowały się w nim smutek, poczuciewiny i czysty, okropny strach przed śmiercią, a\ stały się nie do zniesienia.Wydawało sięniemo\liwe, \e ten człowiek odszedł, \e nie ma go pośród \ywych.ale potem zaczęło doniego docierać, \e to bardzo prawdopodobne, realne, ostateczne.Równie dobrze Yuri mógłby się przenieść w czasy dzieciństwa, kiedy jako małychłopiec stał w wiosce, w Jugosławii, przy łó\ku matki, która ju\ nie \yła.Wtedy właśnieostatni raz doświadczył takiego bólu, jak w tej chwili; nie mógł tego znieść.Zacisnął zęby wobawie, \e w niemęski sposób rozpłacze się lub zacznie nawet ryczeć.- Talamasca go zabiła - powiedział.- Kto inny mógłby to zrobić? Lasher.Taltos.ju\nie \yje.On tego nie zrobił.Wszystkie morderstwa spadają na ich ręce.Taltos zabijał kobiety,ale nie mę\czyzn.To Talamasca tego dokonywała.- Czy to Aaron zabił tamtego Taltosa? - spytał Ash.Czy to on był jego ojcem?- Nie.Ale kochał tam pewną kobietę i być mo\e teraz jej \ycie tak\e legło w gruzach.Miał ochotę zamknąć się w łazience.Nie wiedział do końca, co chce zrobić.Mo\e poprostu usiąść na marmurowej podłodze i płakać.Ale \adne z tych dziwnych stworzeń nie chciało nawet o tym słyszeć.Zaniepokojeni iprzestraszeni zaciągnęli go z powrotem do salonu, posadzili na kanapie - olbrzym bardzo sięstarał nie urazić go w ramię, a karzełek pospieszył przygotować herbatę.Przyniósł mu tak\ekawałek ciasta i ciasteczka na talerzyku.Marny posiłek, lecz wyjątkowo kuszący.Yuriemu zdawało się, \e ogień na kominku pali się zbyt szybko.Puls mu przyspieszył.Po chwili poczuł, \e zaczyna się pocić.Zdjął gruby sweter, ściągnął go gwałtownie przezgłowę, zanim się zastanowił, co spowodowało natychmiastowy, przeszywający ból w barku;74zapomniał tak\e, \e nie ma nic pod spodem, i siedział teraz nagi od pasa w górę, ze swetremna kolanach.Odchylił się na oparcie kanapy i przycisnął do siebie sweter; czuł sięniezręcznie, będąc tak roznegli\owany.Usłyszał jakiś dzwięk.Karzełek przyniósł białą koszulę, nadal zawiniętą w karton zpralni.Yuri wziął ją, odpiął guziki i nało\ył.Była absurdalnie za wielka na niego; zpewnością nale\ała do Asha.Jednak podwinął rękawy i zapiął kilka guzików, wdzięczny, \eznowu ma się czym okryć.Ta koszula wydawała się jakaś kojąca, niczym pi\ama.Sweterle\ał na dywanie.Widział przyczepione do niego zdzbła trawy, drobne gałązki i grudki ziemi.- A mi się wydawało, \e jestem taki szlachetny - odezwał się - \e nie dzwonię doniego, nie martwię go.śe czekam, a\ rana się zagoi i stanę na nogi, zanim się z nimskontaktuję, potwierdzę to, co on ju\ i tak wiedział.- Dlaczego Talamasca miałaby zabić Aarona Lightnera? - spytał Ash.Wrócił na swójfotel i siedział z rękoma zaciśniętymi i zwisającymi między kolanami.Znowu był sztywnowyprostowany, niezwykły i szalenie przystojny.Dobry Bo\e, wydawać by się mogło, \e Yuri został pozbawiony przytomności, a terazznowu widział to wszystko pierwszy raz.Zauwa\ył prosty czarny pasek zegarka nanadgarstku Asha, a cyfrowy zegarek był złoty.Zobaczył rudowłosego garbuska stojącegoprzy oknie, które lekko uchylił, bo ogień faktycznie huczał w kominku.Poczuł lodowatypodmuch wiatru przelatujący przez pokój.Zobaczył, jak płomienie wyginają grzbiety i syczą.- Yuri, dlaczego? - powtórzył Ash.- Nie potrafię odpowiedzieć.Miałem nadzieję, \eśmy się pomylili, \e nie mają w tymtak cię\kiej ręki.\e nie zabijają niewinnych.śe to wszystko jest jakimś wymyślnymkłamstwem, to, \e mają gdzieś samicę.Nie mogłem sobie wyobrazić, \e mają taki trywialnycel.Och, nie chciałem cię urazić.-.Oczywiście, \e nie.- Chodzi mi o to, \e sądziłem, i\ ich cele są nadzwyczaj wspaniałe, a cała ewolucja takniesamowicie czysta.Zakon naukowców, których powołaniem jest spisywać i poznawać, alenigdy samolubnie nie interweniować w przedmiot studiów.Studenci sił nadprzyrodzonych!Coś mi się zdaje, \e byłem głupcem! Zabili Aarona, bo wiedział o tym wszystkim! I dlategote\ muszą zabić mnie.Muszą sprawić, \e Zakon znowu pogrą\y się w rutynie, nieporuszonytym, co się tu stało.Muszą obserwować Dom Zakonny.Postanowili nie pozwolić mi do niegowejść, za wszelką cenę.Pewnie mają zało\one podsłuchy na wszystkich telefonach.Gdybymchciał, i tak nie mógłbym zadzwonić ani tu, ani do Amsterdamu, ani do Rzymu.Przechwyciliby ka\dy faks, który usiłowałbym przesłać.Nigdy nie zrezygnują, nigdy nie75przestaną mnie szukać.a\ mnie nie zabiją.A wtedy kto się nimi zajmie? Kto powie innym?Kto wyjawi braciom i siostrom koszmarną prawdę, \e ten Zakon jest ucieleśnieniem zła.\estare maksymy Kościoła katolickiego prawdopodobnie zawsze były prawdziwe? Co jestnadnaturalne i nie jest boskie.musi być złe.Znalezć męskiego przedstawiciela Taltosa!Sprowadzić go i sparzyć z \eńskim.Podniósł wzrok.Twarz Asha wyra\ała smutek.Samuel, który opierał się o zamknięteokno, mimo wszystkich zmarszczek na twarzy, tak\e wydawał się smutny i zmartwiony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]