[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mój książę, powinieneś wiedzieć, że nie warto dawaćposłuchu takim plotkom.Za nic nie chciałbym dawać cinadziei, dopóki nie zdołam osiągnąć konkretnych rezultatów.Kiedy jednak będę dysponował solidną wiedzą, będziesz pierwszą osobą, która otrzyma raport z badań.I wsunął okulary na nos.Kai wetknął ręce do kieszeni, najwyrazniej usatysfakcjonowany.- W porządku.W takim razie mam nadzieję, że ladadzień taki raport trafi na moje biurko.- To może nie być takie proste, Wasza Wysokość, jeśliwezmiemy pod uwagę, że nie masz biurka.Kai wzruszył ramionami i zwrócił się do Cinder.Jegospojrzenie złagodniało, gdy uprzejmie skłonił głowę.- Mam nadzieję, że nasze ścieżki jeszcze się skrzyżują.- Naprawdę? A zatem chyba dalej będę cię śledzić.Przez ułamek sekundy żałowała swojego żartu, ale Kaisię roześmiał.To był prawdziwy śmiech i Cinder poczułaciepło rozchodzące się od serca.A potem książę sięgnął po jej dłoń.Protezę jej dłoni.Cinder zesztywniała przerażona, że Kai wyczuje twardymetal nawet przez rękawiczkę.Bała się jednak jeszcze bardziej, że cofnięcie dłoni uzna za podejrzane.Mentalnie poleciła swojej robotycznej kończynie, by stała się miękka,elastyczna i ludzka, a jednocześnie patrzyła, jak Kai unosiją i składa na niej pocałunek.Wstrzymała oddech, przytłoczona i zakłopotana.Książę uwolnił jej dłoń i skłonił się, a kosmyki włosówponownie wpadły mu do oczu, po czym opuścił pokój.Cinder stała jak słup soli, czując, że jej robotyczne nerwy pracują pełną parą.Usłyszała, jak doktor Erland chrząknął z zaciekawienia,ale drzwi niemal natychmiast ponownie się otworzyły.- Wi el ki e nieba - wymruczał naukowiec, kiedy Kaiwszedł ponownie do środka.- Bardzo przepraszam, ale czy mógłbym zamienić jeszcze słówko z Linh-mei?Doktor Erland skinął dłonią w jej kierunku.- Al eż oczywiście.Kai zwrócił się w jej stronę, nadal w drzwiach.- Wiem, że to bardzo zły moment, ale wierz mi, że moim postępowaniem kieruje tylko instynkt samozachowawczy.- Gwałtownie wciągnął powietrze.- Czy zechciałabyśpojawić się na balu jako mój osobisty gość?Ziemia usunęła się Cinder spod nóg, a świat wokół zawirował.Musiała coś zle usłyszeć.Książę jednak stał tam dalej, cierpliwie czekając na jejodpowiedz, a po chwili uniósł brwi, milcząco ją ponaglając.- Prze-przepraszam?Kai chrząknął.- Wybierasz się na bal, prawda?- J a.nie wiem.To znaczy.nie.Nie, bardzo przepraszam.Nie wybieram się na bal.Kai wycofał się skonsternowany.- Och.No cóż.ale.może jeszcze się zastanowisz? Boja się wybieram.- Książę.- Nie przechwalam się - powiedział szybko.- Takie są fakty.- Wi em.Cinder z trudem przełknęła ślinę.Bal.Książę Kai zaprasza ją na bal.Ale tej właśnie nocy ona i Iko uciekną, jeślitylko uda im się naprawić samochód na czas.Poza tym Kai nie wiedział, kogo, a właściwie co zaprasza.Gdyby znał prawdę.jak bardzo byłby upokorzony,gdyby ktokolwiek ją odkrył.Kai przestąpił z nogi na nogę i rzucił niespokojne spojrzenie na lekarza.- J a.ja przepraszam - wyjąkała.- Bardzo dziękuję, ja.Bardzo dziękuję, Wasza Wysokość.Z całym szacunkiemmuszę jednak odmówić.Zamrugał z niedowierzaniem, po czym spuścił wzrok,przetrawiając jej odpowiedz.A potem uniósł głowę i wysiliłsię na niemal boleśnie ponury uśmiech.- Nie ma o czym mówić.Rozumiem.Doktor Erland oparł się o biurko.- Najszczersze wyrazy współczucia, Wasza Wysokość.Najwyrazniej powodów jest więcej niż jeden.Cinder zmroziła go wzrokiem, ale on ponownie skupiłsię na czyszczeniu swoich okularów.Kai podrapał się w kark.- Miło było cię ponownie zobaczyć, Linh-mei.Wzdrygnęła się, słysząc ten formalny zwrot, i gotowabyła powtórzyć przeprosiny i wyjaśnienia, ale książę już ichnie oczekiwał, a drzwi za nim zamknęły się na dobre
[ Pobierz całość w formacie PDF ]