[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiecie, różnica między mną a Fiorem jest taka, że ja nie lubię zabijać, za to wiem, jak sięto robi.Fiorego kręcą fantazje o władzy i oglądanie, jak jego punktociągi linczująkochanków, ale nie przyszło mu do głowy powiedzieć asemblerowi, żeby zregenerował go zbronią w ręku, i potrzebował prawie dwudziestu sekund, by dojść, że przecież muszę gozabić, obojętnie co zrobi i powie.Generalnie jest to morderca typu biurokratycznego, któryprowadzi eksperymenty, naciskając guziki na pilocie, a ja.Ja znów tracę przytomność.* * *Wojna domowa trwa dwie gigasekundy, niemal sześćdziesiąt cztery lata w staroziemskiejrachubie czasu.W jakichś odległych zakamarkach ludzkiego kosmosu pewnie jeszcze szaleje.Kiedy rozerwano sieć długodystansowych bramek, żeby odizolować uszkodzenia,międzygwiezdny ustrój rozpadł się na samodzielne domeny, oddzielone opóznieniemkomunikacyjnym wynikającym z prędkości światła.Pewnie nadal gdzieś funkcjonująizolowane nisze Osobliwej %7łółcieni, poza wyzwolonym stożkiem światła, gdzieś w wiecznymmroku i zimnie równie dobrze mogą tam istnieć przyczółki wolnej postludzkości,odczepione od sieci, kiedy rozpadała się Republika Byt.Edycja, kasowanie pamięci tonajgrozniejsza broń Osobliwej %7łółcieni niewykluczone, że niektóre z tych ustrojów zostałyumyślnie zapomniane, ich najbliższe bramki T spuszczono na gwiazdy, a pamięć o ichistnieniu wymazano ze wszystkich umysłów, które przeszły przez zakażone asemblery.Prawdziwa groza Osobliwej %7łółcieni polega na tym, że nie ma sposobu, by się dowiedzieć,jak wiele przepadło.Mogła wymazać z naszej pamięci całe ludobójcze wojny, jakby nigdy sięnie wydarzyły.Może to tłumaczy szczególnie zajadłą wendetę robaka wobec aktywnychhistoryków i archeologów.On albo jego twórcy obawiali się, że coś jednak zapamiętamy.Przez pierwszą gigasekundę jestem u Kotów i robię za czołg.Gdy tylko zorientuję siędobrze, co się dzieje, zostaje we mnie bardzo niewiele z człowieka.Z relacji onajróżniejszych okrucieństwach popełnionych na ludziach, którzy specjalizują się wprzeszłości, nietrudno wyciągnąć ogólny wniosek; poza tym, gigasekunda nieistnieniaspędzona na pokładzie Wdzięcznego za ciągłość jest właściwie jak mała śmierć dość czasu,żeby dzieci dorosły, małżonkowie porozpaczali, ponosili żałobę i żyli dalej.Nawet gdybyjakimś cudem moja rodzina nie była celem do zlikwidowania, przez mój zawód, i tak dlamnie są już straceni.A przez takie przeżycia człowiek gorzknieje.Wystarczająco, żebypołożyć kreskę na człowieczeństwo jako nieudane, i wystarczająco, żeby zacząćeksperymentować z innymi, bardziej złowrogimi tożsamościami.Moje ciało ma masę około dwóch ton i barki na wysokości trzech metrów.Systemnerwowy nie jest biologiczny chodzę jako symulacja w czasie rzeczywistym, mając kontaktzmysłowy ze światem przez nerwy bólowe mojego pancernego korpusu.(Niebezpieczeństwadługotrwałej migracji do wirtuala są dobrze rozpoznane i do pewnego stopnia można ichuniknąć, zachowując somatotyp i kontakt z realnym światem.A zresztą jest parę pilniejszychspraw do załatwienia).Jeśli muszę, mogę przyśpieszyć swój umysł dziesięciokrotnie.Mojaskóra to egzotyczny pancerz, usiany monokrystalicznymi diamentami osadzonymi wpochłaniającej energię macierzy kwantowych kropek, które mogą błyskawicznie przybraćkolor dowolnego tła, w paśmie od częstotliwości radiowych po miękkie rentgenowskie.Zamiast paznokci mam chowane diamentowe szpony, a zamiast pięści miotacze wystarczyzacisnąć i wycelować.Nie jem, nie oddycham, nie sram, a energię czerpię z ogniwaowiniętego wokół nieskończonego strumienia plazmy płynącego z fotosfery tajnej gwiazdy.Przybieram sobie kryptonim liddellhart*.Reszta Kotów nie ma pojęcia, co to oznacza.Może to tłumaczy, dlaczego w ciągu krwawych czterystu megasekund i szesnastu akcjiosiągam awans na starszego sierżanta-szablona oraz powiela się mnie stukrotnie.Wodróżnieniu od Loral i niektórych innych, nie zawieszam się, kiedy jest problem.Nieprzeżywam szoku ani dysocjacji, gdy zdaję sobie sprawę, że właśnie ścięliśmy głowydwunastu tysiącom cywili i wrzuciliśmy je do taktycznego asemblera, który zepsuł się pocichu i ich nie zbackupował.Robię to co konieczne.Nie waham się, jeśli trzeba poświęcićsześciu mnie w ataku samobójczym, żeby kupić czas na odwrót reszty grupy szturmowej.Nieczuję niemal niczego poza lodowatą nienawiścią i choć w ogólności uświadamiam sobie fakt,że jestem chory, nie zamierzam prosić o pomoc medyczną, która mogłaby zaszkodzić moimbojowym umiejętnościom.Nasi kryjący się w cieniu mocodawcy, obserwujący wszystko,również nie uważają, żeby trzeba mnie było brać na smycz.Przez pierwszą gigasekundę prowadzimy wojnę tradycyjnymi metodami.Znajdujemy nawpół zapomniane bramki T prowadzące do opanowanych przez %7łółcień ustrojów.Wchodzimy, rozstrzeliwujemy asemblery, których używają jako firewalli imigracyjnych,opanowujemy przyczółek, przebijamy się dalej, instalujemy własne, zdrowe bramki A iprzymusowo przepuszczamy przez nie ludzi, żeby usunąć im z głów Osobliwą %7łółcień.Ci,którzy przeżyją, przeważnie nam potem dziękują.Na początku jest to stosunkowo łatwe, potem jednak stwierdzamy, że atakujemy ustrojedysponujące silniejszą obroną.Jeszcze pózniej Osobliwa %7łółcień zaczyna programowaćmieszkańców, żeby walczyli do końca i bez litości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]