[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zamrugał kilkakrotnie oczyma, potem chwycił się zabrodę i powiódł palcami wzdłuż szczęki.- O Boże, Beth!.- odezwał się po chwili - nie miałem pojęcia, że taka z ciebieflirciara!.Nie powinnaś zapraszać mężczyzny do swojej sypialni, kochanie, zwłaszcza kiedyjesteś w takim dezabilu.Biedak od razu pomyśli, że.No, sama wiesz!Podczas gdy Zachary usiłował odzyskać panowanie nad sobą, pewność siebie Bethrosła.W końcu nie stało się nic takiego: tylko jej ukochany dostał na chwilę bzika! Miałaznowu ochotę przekomarzać się z nim.- Po pierwsze: to wcale nie moja sypialnia.- Mogłaby być, gdybyś tylko chciała - przerwał jej, przysuwając się bliżej; podczułością tlił się jeszcze ogień pożądania, gotów w każdej chwili wybuchnąć na nowo.- A po drugie, wcale cię nie zapraszałam! - dokończyła, rzucając mu szelmowskiuśmiech, po czym podniosła z podłogi pled i otuliła się nim jak Hinduska swoim sari.- Tam do licha, Beth, przecież jesteśmy prawie małżeństwem! Zupełnie nie rozumiem,czemuś taka płochliwa! - pożalił się, przegarniając znów czuprynę niecierpliwymi palcami.- Znam ja was, mężczyzn! %7ładen nie kupi kokoszki, kiedy ma jajka za darmo -stwierdziła bez ogródek i wydobywszy białe ramię z fałdów pledu, pomachała mu palcemprzed samym nosem.Zachary roześmiał się na całe gardło i Beth dostrzegła, że nie jest już taki spięty.Gdyprzyglądała mu się, poczuła, że na wargi wypływa jej niemądry, radosny uśmiech.Och, jakżego kochała! Cóż to szkodzi, że nie mdlała w jego objęciu? Co znaczy namiętność w porów-naniu z prawdziwym, niezmiennym przywiązaniem?.W tym momencie Zachary zupełnie ją zaskoczył: chwycił ją w ramiona i zakręcił się znią tak, że Beth w głowie zawirowało.- Beth, Beth, moja nieznośna przyszła żoneczko! Zapłacisz mi za wszystko, kiedywreszcie dostanę cię na własność! - zagroził.Widząc błysk w jego oczach, towarzyszący tymsłowom, Elizabeth pojęła, że narzeczony zamierza dotrzymać obietnicy.Znowu zadrżała, niewiedzieć czemu.- Zmykaj już, Zach, zanim Sadie cię tu przyłapie! - powiedziała, gdy postawił ją znówna ziemi.- Tak, Hook będzie tu za godzinę - odparł, obejmując ją lekko.Zauważyła z satysfakcją, że Zachary oczekuje odczytania testamentu i ponownegospotkania z bratem z większym spokojem, niż można by sądzić po jego wcześniejszymzachowaniu.Bez zbędnych obaw poruszyła więc sprawę, która leżała im obojgu na sercu.- Twój brat wydaje się bardzo miły - zaryzykowała.- Określenie miły jest zbyt ogólnikowe, mało precyzyjne i mętne - zaprotestowałZach.Westchnął i dorzucił: - A w ogóle dopiero co go poznałaś.Cóż ty możesz o nimwiedzieć?- Wiem to, co mi o nim opowiadałeś, co utkwiło ci w pamięci.- Może to nie były wspomnienia, tylko marzenia niemądrego dzieciaka? - rzekł iwestchnął raz jeszcze.- Mimo wszystko nie sądzę.- Do zobaczenia, Beth - przerwał jej, całując ją lekko w czoło.- Spotkamy się napogrzebie.- Potem, gdy stał już przy drzwiach z kluczem w ręku, zwrócił ku niej zamyślonespojrzenie i spytał: - A może chcesz być obecna przy odczytaniu testamentu?Twarz Beth rozjaśniła się.- Naprawdę mogę? Przyznam, że jestem ciekawa!- Będziesz przecie moją żoną; nawet lepiej, że się dowiesz z pierwszej ręki, jaki zemnie bogacz! Może będziesz potem uleglejsza! - dodał żartobliwie.- Nie licz na to! - odcięła się i uśmiechnęła szeroko.- Ale na odczytanie testamentuprzyjdę z pewnością!- Miałem.hm.małą sprzeczkę ze Stibbsem, milordzie.Alex leżał na łóżku bez butów i bez koszuli.Skrzyżował swe długie nogi i osłonił rękąoczy od blasku świec, gdyż kamerdyner ustawił świecznik tuż przy łóżku, na małym stoliku zróżanego drewna.- Wiedziałem, że tak będzie, Dudley - odparł sucho i nawet się nie poruszył.Najwidoczniej ta lakoniczna odpowiedz wystarczyła Dudleyowi, gdyż wybuchnąłpotokiem słów.Alex nie musiał na niego patrzeć: oczyma wyobrazni widział swegoprzeczulonego kamerdynera z rękami na biodrach i z wyrazem urażonej dumy na twarzy.- To nieznośny dureń! Niekompetentny matoł! - deklamował z patosem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]