[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie zapytałem, jaką kawę pijesz.- Pewnie nie masz odtłuszczonego mleka?- Często się zastanawiam, do czego ludzie go używają.Roześmiała się swobodnie i podeszła popatrzeć na widokrozciągający się za szklanymi drzwiami, które - jak przypuszczała -prowadziły na werandę z tyłu domu.- W takim razie pewnie nie masz też fałszywego cukru.Nowiesz, te małe różowe, niebieskie lub żółte paczuszki.63anulaouslaandcs- Właśnie się skończyły.Mogę ci zaproponować prawdziwemleko i prawdziwy cukier.- Możesz.- Czyż nie zjadła jabłka jak grzeczna dziewczynka? -Pozwól, że o coś cię spytam, tak żeby zaspokoićciekawość.Czy twój dom zawsze jest taki uporządkowany, czyposprzątałeś tylko ze względu na mnie? Cal wyjął mleko.- Uporządkowany" brzmi kobieco.Wolę myśleć, że jest dobrzezorganizowany.Lubię dobrą organizację.Poza tym - podał jejłyżeczkę - moja matka co jakiś czas wpada tu niespodziewanie.Dałaby mi, gdybym miał bałagan w domu.- Jeśli ja nie zadzwonię do matki raz w tygodniu, uważa, żezatłukł mnie szaleniec z siekierą.- Quinn ograniczyła się do jednejmalutkiej łyżeczki cukru.- To miłe, prawda? Te długie i elastycznewięzy rodzinne.- Ja je lubię.Może usiądziemy w salonie, przy kominku?- Super.Od jak dawna tu mieszkasz? To znaczy, w tym domu -dodała, gdy wychodzili z kuchni z parującymi kubkami w dłoniach.- Od kilku lat.- Niewielu masz sąsiadów.- Niewielu, ale to mi nie przeszkadza.Spędzam dużo czasu wmieście i od czasu do czasu potrzebuję spokoju.- Jak wszyscy.Ja też czasami lubię się wyciszyć.-Usiadła wjednym z foteli.- Jestem zaskoczona, że inni nie wpadli na ten sampomysł co ty i nie wybudowali sobie domów w okolicy.- Mówiono o tym parę razy, ale skończyło się na planach.64anulaouslaandcsStał się ostrożny, pomyślała Quinn.- Dlaczego?- Chyba inwestycja okazała się zbyt kosztowna.- Ale ty tu mieszkasz.- Ta ziemia należała do mojego dziadka, tak jak kilka akrówHawkins Woods.Zostawił mi to wszystko w spadku.- I zdecydowałeś się wybudować ten dom.- Coś w tym stylu.Spodobało mi się to miejsce.- Zapewniałoprywatność, gdy Cal jej potrzebował, i było blisko lasu, w którymwszystko się zaczęło.- Znam kilku ludzi po fachu i razem gopostawiliśmy.Jak ci smakuje kawa?- Wspaniała.Gotować też umiesz?- Kawa to moja specjalność.Czytałem twoje książki.-I jak?- Podobały mi się.Pewnie wiesz, że nie byłoby cię tutaj, gdybymi się nie spodobały.- I wtedy byłoby mi cholernie ciężko napisać tę obecną.Nazywasz się Hawkins, jesteś potomkiem założyciela osady, którapotem rozrosła się w wioskę, a wreszcie w miasteczko.Odgrywasz teżjedną z głównych ról w bardziej współczesnych niewyjaśnionychincydentach związanych z miastem.Badałam historię tego miejsca,znam stare legendy i różne teorie - powiedziała i sięgnęła do torby,która służyła jej zarówno za torebkę, jak i za aktówkę.Wyjęła małymagnetofon, włączyła go i postawiła na stoliku między nimi.Uśmiechając się zachęcająco, położyła na kolanach notes iotworzyła na pustej stronie.65anulaouslaandcs- W takim razie powiedz mi, Cal, o tym, co się wydarzyłomiędzy siódmym a czternastym lipca w osiemdziesiątym siódmym,dziewięćdziesiątym czwartym i dwa tysiące pierwszym roku.Obracająca się taśma wprawiła go w zdenerwowanie.- Nie owijasz w bawełnę, co?- Uwielbiam wiedzieć.Siódmego lipca są twoje urodziny, atakże Foxa O'Della i Gage'a Turnera, którzy przyszli na świat w tymsamym roku, co ty.Razem dorastaliście w Hawkins Hollow.Czytałam, że ty, O'Dell i Turner wezwaliście straż pożarną, gdysiódmego lipca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego siódmego rokuwybuchł pożar w szkole podstawowej, i uratowaliście życie MarianLister, gdy została uwięziona w środku.Mówiąc to, Quinn cały czas patrzyła mu w oczy.Calowipodobało się, że nie musiała korzystać ze swoich notatek i cały czasutrzymywała z nim kontakt wzrokowy.- Początkowo to wy trzej byliście podejrzani o zaprószenieognia, ale okazało się, że pożar wybuchł z winy pani Lister.Doznałapoparzeń drugiego stopnia na niemal trzydziestu procentach ciała iwstrząsu mózgu.Ty i twoi przyjaciele, pomimo że mieliście tylkodziesięć lat, wynieśliście ją na zewnątrz i wezwaliście straż pożarną.Marian Lister, lat dwadzieścia pięć, uczyła wtedy w czwartej klasie inigdy nie była karana ani nie cierpiała na zaburzenia psychiczne.Czyto wszystko prawda?Fakty się zgadzały, pomyślał Cal, ale nie oddawały nawet wpołowie horroru, jakim było wejście do płonącej szkoły czy ujrzenie66anulaouslaandcstam ślicznej panny Lister biegającej z obłąkańczym rechotem wśródpłomieni.Ani tego, jak się czuli, gdy ganiali za nią po korytarzachniczym za żywą pochodnią.- Przechodziła wtedy załamanie nerwowe.- Najwyrazniej.- Quinn uniosła brwi, nie przestając sięuśmiechać.- Poza tym policja otrzymała w tamtym tygodniu ponadtuzin wezwań do przypadków przemocy domowej - więcej niż przezcałe poprzednie pół roku.Popełniono dwa samobójstwa, dokonanoczterech prób samobójczych i licznych napadów, zgłoszono trzygwałty i ucieczkę z miejsca wypadku drogowego.Zdemolowano kilkabiur i domów prywatnych.Nikt - absolutnie nikt -z ludzizamieszanych w zgłoszone przestępstwa i incydenty nie pamiętał zbytdobrze tego, co zrobił.Niektórzy ludzie przypuszczali, że miastopadło ofiarą zbiorowej histerii lub halucynacji albo zatrucia jakąśnieznaną substancją, która dostała się do pożywienia lub wody.A coty o tym myślisz?- Myślę, że miałem dziesięć lat i byłem śmiertelnie przerażony.Quinn obdarzyła go promiennym uśmiechem.- Nie wątpię.- Spoważniała.- W dziewięćdziesiątym czwartymmiałeś siedemnaście lat, gdy w tygodniu po siódmym lipca nastąpiłkolejny.powiedzmy, wybuch" tragicznych zdarzeń.Zamordowanotroje ludzi, z tego jedna osoba została powieszona w parku, jednak nieznalazł się żaden świadek ani winny.Dokonano kolejnych gwałtów,pobić, doszło do następnych samobójstw, spalono doszczętnie dwadomy.Podobno tobie, O'Dellowi i Turnerowi udało się zapakować67anulaouslaandcskilku rannych i zszokowanych ludzi do szkolnego autobusu iprzewiezć ich do szpitala.Czy to prawda?- Na razie tak.- Idzmy dalej.W dwa tysiące pierwszym.- Znam schemat - przerwał jej Cal.- Co siedem lat - powiedziała Quinn, kiwając głową.-Przezsiedem nocy.W ciągu dnia - z tego co udało mi się ustalić - niewielesię dzieje, ale pomiędzy zachodem a wschodem słońca - istnepandemonium.Ciężko uznać za zbieg okoliczności, że te anomaliewystępują co siedem lat i zaczynają się dokładnie w dniu twoichurodzin.Siódemka jest uznawana za magiczną liczbę zarówno przezwyznawców białej, jak i czarnej magii.Ty urodziłeś się siódmegodnia siódmego miesiąca tysiąc dziewięćset siedemdziesiątegosiódmego roku.- Gdybym znał odpowiedz, powstrzymałbym to
[ Pobierz całość w formacie PDF ]