[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem Mark chciał pooglądać telewizję i bardzo się zdziwił, gdysię okazało, że ma do wyboru jedynie cztery programy.- To prehistoria!- Mark, tak nie można!- Ma rację, dla niego to prawdziwe średniowiecze.64R S Za oknem zaczął padać deszcz.Wyjrzeli na zewnątrz.Lało jak zcebra.- O raju.- zmartwił się Mark.- Do jutra na pewno przejdzie - pocieszyła go Evie.- Teraz idzjuż spać.- A jutro będę mógł się kąpać?- Nie jesteś już chory?- Nie przywiózłbym go tu chorego - zaprotestował Justin.-Słyszałeś, co powiedziała panna Wharton? Na górę i do łóżka.- Panno Wharton, czy mogę do pani mówić Evie?- Mark!- Nie jestem już jego nauczycielką.Czemu nie?- Bardzo za niego przepraszam.- Nie ma za co - ziewnęła.- Chyba też już pójdę spać.Topowietrze działa na mnie usypiająco.Rozebrała się i wśliznęła do łóżka.Próbowała jeszcze cośprzeczytać, ale oczy same jej się zamknęły.Zegar wybijał właśnie drugą, gdy obudziły ją jakieś odgłosy.Narzuciła szlafrok i zeszła na dół.Tak jak przewidział Mark, Justinsiedział przed laptopem i rozmawiał przez komórkę.- Przepraszam, że nie odebrałem po południu telefonu, ale byłembardzo zajęty - tłumaczył się komuś.Wyczuła w jego głosie napięcie.Poszła do kuchni i po chwiliwróciła z dwoma kubkami gorącej herbaty.65R S - Bardzo dziękuję i przepraszam, że panią obudziłem, ale muszęjakoś nadążyć z pracą.- Niezle się pan przygotował do tego wyjazdu.Naprawdędziwię się, że zdecydował się pan na taką podróż.Ile mógł panzarobić w tym czasie, ile nawiązać nowych kontaktów.- To inni szukają ze mną kontaktów.- Ależ ty jesteś arogancki! - powiedziała z rozbawieniem,przechodząc bez zbędnych ceregieli na ty.- Zawsze może znalezć sięktoś większy od ciebie, z kim chciałbyś zrobić interes, nie sądzisz?Natychmiast podchwycił jej ton.- Bywa i tak, ale zostawmy biznes.Ciekawi mnie, dlaczego odrazu nie powiedziałaś mi, jak bardzo jesteś zaskoczona faktem, żepostawiłem dobro Marka na pierwszym miejscu.Zaraz, nieodpowiadaj, może sam zgadnę? - Udał głęboki namysł.- Już wiem!Aatwiej jest mieć o mnie złe zdanie.- Przecież nic takiego nie mówiłam!- OK, nie mówiłaś, ale czyżbyś nie miała o mnie fatalnej opinii?- Prawda, miałam, ale uległa ona.pewnej modyfikacji, kiedy tuprzyjechałeś.%7łe też chciało ci się tłuc taki kawał drogi.To ci dajekilka punktów.Z drugiej jednak strony wciąż traktujesz ludzi jakpionki na szachownicy.- Ja?- Dobrze wiesz, że to prawda.- Panno Wharton.- Panno Wharton?66R S - Myślałem, że tak pani się nazywa?- Czemu nie po prostu Evie?- Nie otrzymałem pozwolenia.- Oczywiście, przecież Mark o to prosił.- On dostał zgodę, ja nie.- Poza tym zaczęłam mówić ci po imieniu bez zbędnychceregieli, więc.- Kobiecie wolno.Roześmiała się.- Czy to możliwe, żeby w dzisiejszych czasach facet był aż takstaroświecki? - Wbrew swojej woli pomyślała, że jest w tym cośczarującego.- Proszę mówić do mnie Evie.I jeszcze jedno.Możeciezostać tu jakiś czas, ale musicie być przygotowani, że poproszę nagle,abyście wyjechali.Spodziewam się kogoś.- Andrew?- Tak, aczkolwiek nie jest to twoja sprawa.- A kiedy przyjeżdża?- Tego nie jestem pewna, więc kiedy dowiem się, że jest wdrodze, będziecie musieli wyjechać.Czeka mnie z nim poważnarozmowa.- Pewnie chodzi o tamten wieczór.- Między innymi.- Ale przecież wtedy wszystko mu wyjaśniłaś.- No cóż, to nie takie proste.- Dzwonił jeszcze potem do ciebie?67R S - Ja dzwoniłam, jak zwykle.Justin nie skomentował tych słów.- Jesteś w nim zakochana?- To nie twoja sprawa.- Oczywiście, ale skoro już cię spytałem, to chyba możesz miodpowiedzieć.Wtedy tak łatwo go spławiłaś.Może po prostu niejesteś pewna swych uczuć? Pogubiłaś się w tym związku?Evie ze zdziwieniem zauważyła, że rozmowa z Justinem jestznacznie ciekawsza niż z Andrew.Justin zawsze mówi szczerze iklarownie, dąży prosto do celu, nie bawi się w niepotrzebne uniki czywynikające z tak zwanego dobrego wychowania niedopowiedzenia.- Wydaje mi się, że jestem zakochana w Andrew.Justin zwrócił uwagę na owo  wydaje mi się", jednak nieskomentował tego.- Chcesz, żebyśmy jutro wyjechali?- Tego nie powiedziałam.- Ale przecież kiedy mnie tu zastanie, pomyśli, że bawisz się znim w ciuciubabkę.Jasne, wiem, że powiesz mu prawdę, tylko czy ciuwierzy?- Naturalnie, ufamy sobie.Poza tym na pewno wcześniejzadzwoni.- A jeśli jednak przyjedzie bez zapowiedzi?- To zupełnie nie w jego stylu.Wszystko najpierw planuje.Jestsolidny i niezawodny.- Czy to nie jest trochę nudne?68R S Evie spojrzała na niego z niedowierzaniem.Tych samych słówużyła w rozmowie z Debrą.- Nie będę rozmawiać z tobą o Andrew.- Hm.To poważna decyzja - powiedział Justin z namysłem.Spojrzeli sobie prosto w oczy.Evie uświadomiła sobie, żewcześniejsze wrażenie jej nie myliło: potrafił być czarujący.- Jestem naprawdę pod wrażeniem twoich umiejętności.Tościelenie łóżek, gotowanie.Mama musiała niezle nad tobąpopracować.- Gdy w jednej chwili zesztywniał, dodałazdezorientowana: - Hej, co się stało? To był komplement dla twojejmamy!- Nie trudz się, nigdy jej nie znałem.- Tak wcześnie zmarła?- Tak jakby.Zaraz sprzątnę swoje rzeczy i wyłączę laptopa.- Justin, zrobiłam coś nie tak? Uraziłam cię?- Skądże, Evie.- Rozluznił się.- Chyba już przestało padać?- A nie mówiłam?Zauważył szelmowski błysk w jej oczach.- Jeszcze kilka takich przypadków, a uwierzę, że potrafisz rzucaćurok.- Może i potrafię.A teraz zostawiam cię z tą zagadką.Aha,zabraliście kąpielówki? Bo może jednak nie planowałeś tu dłuższegopobytu?- Oczywiście, że zabrałem.Wiedziałem, że pozwolisz nam tuzostać.Potrafię przekonywać - stwierdził z kamienną miną.69R S - Ale zarozumialec.Czy zdarzyło się choć raz, że ktoś takskutecznie ci się przeciwstawił, abyś musiał zrezygnować ze swojegoplanu?- Ostatni, który tego próbował, został połknięty przez mojąfirmę, ale kosztowało mnie to więcej, niż zakładałem.- Nie dość, że przejął czyjąś firmę, to jeszcze musiał zapłacić.Prawdziwa katastrofa! - wykrzyknęła, udając przerażenie.- Facet wydusił ze mnie więcej, niż planowałem, ale i takwyszedłem na swoje.Lecz to w sumie prosta gra.Musisz wiedzieć,jak bardzo dana firma jest dla ciebie ważna i jak daleko możesz sięposunąć.Zdarza się nawet, choć rzadko, że kupuję coś powyżej cenyrynkowej.Chodzi o to, by znów wygrać, czyli o podtrzymanie renomyzwycięzcy.Wygrywanie ma swoją cenę, lecz nadal jestwygrywaniem.- Każdą cenę?- To zależy, jaki masz cel.Liczysz, ile musisz stracić, by potemzyskać jeszcze więcej.To prosta matematyka.Bywa jednak, że cośwarte jest wszystkich pieniędzy.i jeszcze więcej.- Co na przykład?- Zaufanie i uczucie mojego syna.Zaskoczył ją tym wyznaniem.yle go oceniła! Syn był dla niegonajważniejszy na świecie.To wszystko zmieniało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •