[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Valentine zatrzymała się tuż przed nimi, kocim wzrokiemspoglądając to na obrożę, to na łańcuch.- A cóż to takiego, mon cher? - zapytała, mierząc Portięwzgardliwym spojrzeniem.- Propozycja zawarcia pokoju?Znudziły ci się już wdzięki tego kociaka i jednak postanowiłeś mi ją podarować?- Obawiam się, że nie - odrzekł Julian, owijając sobiełańcuch wokół zaciśniętej w pięść dłoni i przyciągając Portiębliżej.-Wręcz przeciwnie.Zdecydowałem, że zachowam jądla siebie.Valentine wdzięcznie ściągnęła wydatne, czerwone usta.- Dlaczego jesteś taki chciwy? Gdybym to ja złowiłatakie śliczne stworzenie, podzieliłabym się z tobą.Julian prychnął z powątpiewaniem.- Gdybyś ty złowiła takie śliczne stworzenie, nie zostałoby z niego nic, czym by się można podzielić.Niski śmiech Valentine sprawił, że Portia poczuła nakarku zimny dreszcz.- Dobrze mnie znasz, najdroższy.Po co więc tu dzisiajprzyszedłeś? %7łeby mnie błagać o wybaczenie za to, jak sięzachowałeś, kiedy spotkaliśmy się ostatnim razem?- Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że cię tu dzisiaj spotkam.Przecież zawsze uważałaś się za coś lepszegoniż.to.- Julian lekko wzruszył ramionami, dając do zrozumienia, że ma na myśli Rafaela i zbieraninę wampirów,których gościł.Większość przysłuchiwała się ich rozmowiez niepokojącą mieszaniną wrogości i satysfakcji.Valentine westchnęła.- Skoro już musisz wiedzieć, bez ciebie noce stałysię nieznośnie długie i bardzo się nudzę.Rafael trzymana górze paru przystojnych służących, przykutych łańcuchami do ściany.Z radością pomagają mi mile spędzićnoc i zabić nudę.Portia nie mogła się oprzeć i zerknęła na minę Juliana, alena jego twarzy nie odbijały się żadne uczucia, jakby byłposągiem z marmuru.- Jeśli chcesz, mogą zająć się twoim kociakiem przezresztę nocy, a my tymczasem odnowimy naszą znajomość.Portia przysunęła się bliżej do Juliana, a on nakazał jejspojrzeniem, żeby się nie odzywała.- Mój kociak" ma imię.A może już zapomniałaś?- Zaraz, zaraz.Jak to było? Penelope? Prudence? Pru-nella?- A może Portia? - podsunął jej uprzejmie Julian.- Ach, rzeczywiście.Portia.- Uśmiechnęła się drwiąco.- Nazywa się Portia.I jest sentymentalną pamiątką twojejzmarnowanej młodości.Mam szczerą nadzieję, że już się niąnasyciłeś.Sądząc po jej bladej cerze, niedługo wyssieszz niej wszystkie soki.- Siostrzanym gestem poklepała Portiępo ramieniu.- Szczerze ci współczuję, kochana.Wiem, jaktrudno zaspokoić apetyt Juliana.Na dodatek zwykle maapetyt na wiele rzeczy jednocześnie.Ten złośliwy komentarz zdenerwował Portię.Mocno zagryzła dolną wargę i przez chwilę obawiała się, że ją sobierozkrwawi i zdradzi się.Julian tylko się roześmiał.- Nie musisz się o nią martwić.Zapewniam cię, że onarównież ma niezły apetyt i też na wiele rzeczy jednocześnie.Tym razem Valentine miała przerażoną minę.- No chyba nie.Czyżbyś chciał mi powiedzieć, że.- Zgadza się - potwierdził jej domysły.Uśmiechnął siętak lodowato, że Portia spodziewała się zobaczyć szronna jego wargach.- Teraz jest jedną z nas.- Władczymgestem objął jej talię ramieniem i przyciągnął do siebie.- I należy do mnie.Nie była przygotowana na to, że jego słowa obudzą w niejtakie pierwotne instynkty.Przez jedną niebezpiecznąchwilę niemal wierzyła, że słowa Juliana płyną prostoz serca.Valentine potrząsnęła głową, najwyrazniej oburzona tymiwiadomościami.- Dlaczego postąpiłeś tak niemądrze? Dotychczas jeszcze nigdy nie odebrałeś duszy żadnemu śmiertelnikowi.Julian pieszczotliwie pogładził wierzchem dłoni policzekPortii.- Może dotychczas nie spotkałem duszy, która byłabytego warta.Tak odważnej, czułej i słodkiej jak ta.Jakiczłowiek czy wampir nie chciałby spędzić całej wiecznościw jej ramionach? - Odsunął jej włosy na bok i przycisnął ustado wrażliwego miejsca tuż za uchem, wywołując rozkosznedreszcze w całym jej ciele.Nie musiała udawać jęku satysfakcji.- Albo w jej łóżku? - dokończył Julian.Valentine prychnęła, tracąc swoje zwykłe opanowanie.Przez krótki moment Portii było jej prawie żal.- Być może jest czuła i słodka, ale nigdy nie zadowoli ciętak jak ja - odparła Valentine nieprzyjemnym głosem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]