[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mogłem sobie tylko wyobrazić, jaki terror potrafiła siać wobec biedaka, na którego się uwzięła.— Jak rozumiem, ma na myśli twoją Ruby — stwierdził Max.— To nie jest „moja Ruby” — poprawiłem.— Jasne — poświadczyła Chloe.— Tak twierdzą oni wszyscy.Zakrztusiłem się nadziewanymi pieczonymi ziemniakami, kiedy uświadomiłem sobie, co siędzisiaj stało: o mało nie pocałowałem jej w pracy.— No właśnie, poprzednio już to ustaliliście.— Pewnie — ciągnął George.— Tylko ty nie wiesz, o co chodzi.Zamieniasz się przy niejw robota…— Trzeba przyznać, że on w ogóle ma w sobie coś z robota — wtrącił Max.— Dzięki, stary — odparłem sarkastycznie.— Ciekawe, że jako jedyny nie mam pojęcia, o co tu chodzi.Dotarł do nas drink dla Chloe, która uniosła kie liszek.— Tylko dlatego, że faceci to idioci — stwierdziła z ustami nad jego krawędzią.— Nie zrozum mnie źle, kobiety też potrafią być wredne i spieprzyć coś tak samo jak facet.Ale z doświadczeniawiem, że kiedy wszystko się wali, to winna jest zwykle osoba z penisem.— Przez chwilę patrzyła na mnie z rozbawioną pewnością siebie, po czym dodała: — Bez obrazy.— Święta racja — dodał Max ze śmiechem.Przez chwilę przyglądali mi się, po czym znów spojrzeli na siebie i wrócili do tematu, który chyba omawiali przed moim przyjściem.Wszyscy oprócz Chloe, która wciąż mi się przyglądała.— Nie mówiłeś, dlaczego nie przyszliście w weekend do Catskills — odezwał się Bennett doMaxa.— Sara przerabia mieszkanie — powiedział Max, przesuwając dłonią po włosach.— Przychodzi projektant.Chyba chce przenosić ściany i… oj!— Max, lepiej się zainteresuj tym, co ona robi — ostrzegł go Bennett.— Pamiętasz, jak Chloe przemalowała nasze mieszkanie? Dziecko z kredką lepiej by sobie poradziło.— Uważaj, Mills — ostrzegła.— Nie zaczynaj, Ryan — odpalił.Kompletnie straciłem orientację.— Zielona kuchnia? Nawet ty musisz przyznać, że wyglądała okropnie.— Nie przyznam.To proces eliminacji.Może chciałam wypróbować kilka możliwości, zanim się przekonałam, czego naprawdę chcę? — odparła, uśmiechając się do niego słodko.Byłem niemal pewny, że nie rozmawiają o kolorach farby.George już wygrażał im palcem.— Nie, nie, nie, to nie miejsce na grę wstępną!— Ten remont z Sarą to sytuacja… — Max starannie dobierał słowa, by nie krytykować żony— długotrwała.— Delikatna — dodał Will.— Tak jakby — zamruczał mój brat ze śmiechem.Kelner postawił przede mną piwo i zapytał, czy życzę sobie jeszcze czegoś.Poszedłem na całośći zamówiłem drugie piwo — lepiej być przygotowanym.Kelner spojrzał po nas i widząc, że wszyscy mają, co trzeba, odwrócił się, by odejść.Przy stole zapanowała dziwna cisza.Will pochylił się nad blatem.— George… a on? Niezły jest, prawda?— Nie! — syknął George.— To by przypominało pieprzenie suszonej wołowiny.— Wielki Boże — mruknął Bennett, przesuwając dłonią po twarzy — nikt nawet nie wspomniało pieprzeniu.Co za impreza.— Zaraz — Will pokręcił głową — George, jesteś tym na górze?— Na miłość boską — jęknął Max — William, zamknij się.Nie mogłem tego znieść.— Co tu się dzieje?George nie zwracał na nas uwagi.— Szczerze, on jest uwędzony! Spalony w solarium pewnie do samej wątroby.— Może ktoś mi wytłumaczy, co się dzieje? — powtórzyłem.— To dwóch kretynów — wyjaśniła mi Chloe.— George musi znaleźć sobie osobę towarzyszącąna imprezę RMG, a Will proponuje mu kelnera.Najwyraźniej George’owi kandydat się nie spodobał.— A co to jest RMG? — zapytałem.— Ryan Media Group — odparł George.— Bennett postanowił zorganizować imprezkę, noi wylądowałem bez partnera.Chłopcy usiłują pomóc, ale tylko pogarszają sytuację.Naprawdę lepiej będzie porozmawiać o tym, co masz zamiar zrobić w sprawie Ruby.Wiedziałem, że wrócimy do tego tematu.Co dziwne, jakaś cząstka mnie pragnęła o tymporozmawiać.Nie potrzebowałem omawiać swojego rozwodu, lecz ta nowa dla mnie sytuacja chyba mnie przerosła.— Ja… — wpatrywałem się w szklankę — właściwie to nie wiem.Przy stoliku zapadła cisza.— Przyznała, że się jej podobam — dodałem w końcu.— A właściwie — ciągnąłem, unoszącwzrok — że podobam się jej od dość dawna.— Wiedziałem to już na pierwszy rzut oka — stwierdził Bennett.— Ja też — dodał George.— I ja — uzupełnił Will.Max odezwał się na końcu:— Chyba nie muszę dodawać, że ja też, prawda?— Dzisiaj w biurze o mało się nie pocałowaliśmy — wyrzuciłem z siebie.Nie wiadomodlaczego, wszystkie głowy zwróciły się w kierunku Bennetta, który wysoko nad stołem uniósłśrodkowy palec.— Na razie powiem tyle: dla mnie to idzie trochę za szybko.My przecież… no dobrze, pracujemy razem od kilku miesięcy, ale znamy się od paru dni.— No i jaki masz plan? — zapytała Chloe.— Więc… — zacząłem.Chloe patrzyła na mnie jak na wyjątkowego tępaka.— Jakpowiedziałem, ja…— Przyznała, że jej się podobasz.Prawie się pocałowaliście.Dla ciebie to idzie trochę za szybko, dlatego zapewne ty tu siedzisz, a jej z nami nie ma.— Tak — przyznałem.— Albo jesteś zainteresowany, albo nie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]